Po
raz kolejny sprawdziła się nam zasada wyszukiwania dobrych książek
"po autorze". Twórczość Barbary Gawryluk mój syn
poznawał już jako przedszkolak, po kilka razy czytaliśmy przygody
psich bohaterów: Kaktusa, Dżoka, Baltica, i innych zwierząt –
świstaka Gwizdka, całego zwierzyńca z książki "Bazylia.
Klinika zdrowego chomika" czy foki Klifki z powieści "Czarna,
Klifka i tajemnice z dna morza". Ta ostatnia pozycja przekonała
mnie, że autorka znakomicie trafia także do nieco dojrzalszych
czytelników, "prawie nastolatków", pisząc o bliskich im
problemach szkolnych, społecznych, rodzinnych.
"Zuzanka
z pistacjowego domu" okazała się kolorową, ale nie dziecinną
książką, pełną rozmaitych charakterów, barwnych jak ilustracje
Joanny Rusinek. Autorka przedstawiła nam dziecięce i dorosłe
postacie, dla których wspólnym mianownikiem wydaje się bycie "na
zakręcie" – wszyscy, choć w różnym stopniu i wymiarze, na
nowo układają sobie życie. Rodzice Zuzanki są rozwiedzeni, ojciec
ponownie się ożenił i ma drugie dziecko, mama czasem wychodzi na
randki, a sama dziewczynka żyje równocześnie w świecie dwojga
dorosłych i własnym.
Moja
mama nie chce, żebym do niej mówiła "mamo".
– Zuzanko,
proszę, zrób mi czasem przyjemność i mów do mnie po imieniu –
mówi.
Więc
mam do niej mówić Marylka. No to czasem mówię tak, a czasem tak.
Jak jestem na nią zła, to udaję, że zapomniałam, że ona jest
Marylką.
Wśród
młodszych bohaterów zwraca uwagę Renia, koleżanka nieznająca
swojego taty, ciężko chorujący Daniel czy Kajtek-Kim, adoptowany
chłopiec mówiący po polsku, ale wyróżniający się spośród
mieszkańców pistacjowego domu egzotyczną urodą. Jeśli chcecie
porozmawiać z dziećmi (albo dzieci z Wami) o tym, co to znaczy być
Polakiem, w tej książce znajdziecie dobry punkt wyjścia do
podobnej rozmowy.
– Jesteś
z Wietnamu, tak? – dopytywała się babcia.
Zamarłam.
Nie wolno było stawiać pytań. Mama wyraźnie ostrzegała! Co ta
babcia wyprawia!
– Nie,
jestem Polakiem, ale moja mama była z Wietnamu.
W
tej galerii postaci goszczą reprezentanci każdego pokolenia, od
najstarszego (przebojowa babcia Róża), przez średnie (rodzice
różnorakich profesji i stanów ducha), młodsze (studiująca
opiekunka Zuzanki) i najmłodsze (rówieśnicy bohaterki, a więc
uczniowie pierwszych klas szkoły podstawowej, ale i nastoletnie
osiedlowe łobuzy). Każdy charakter sportretowany przez Barbarę
Gawryluk jest naprawdę ludzki, niepozbawiony wad i słabości, a
dziecięca narratorka może uświadomić niejedno również dorosłym.
Lubię
być u taty, bo wtedy robimy fajne rzeczy.
Oglądamy
razem filmy. Rysujemy. Gramy na komputerze. Grillujemy w ogrodzie.
Szkoda, że rzadko tata jest sam. Bo mój tata ma jeszcze żonę i
dzidziusia. Ale to nie jest taki słodki dzidziuś, tylko okropnie
rozwrzeszczany bachor. Ma już prawie rok, a ciągle płacze. Tata
bez przerwy powtarza:
– Zuzanko,
trzymaj się! Jeszcze tylko trochę. Już niedługo z tego wyrośnie.
Nie możesz się na niego gniewać. To twój brat, Zuziu!
Ja
nie wiem, czy to mój brat. No chyba tak pół na pół.
Już
pierwsze spojrzenie na spis treści informuje, że "Zuzanka z
pistacjowego domu" to przede wszystkim zbiór opowieści o
ludziach, bo też większość rozdziałów zatytułowana jest
imionami lub innymi nazwaniami postaci. W książce tej nie
znajdziemy fantastycznych motywów ani sensacyjnych przygód, a mimo
to lektura trzyma w napięciu, trudno się od niej oderwać.
Czytelnik kibicuje bohaterom, jest ciekaw ich małych tajemnic niczym
zagadek z serii "Biuro detektywistyczne Lassego i Mai",
tłumaczonej zresztą przez autorkę "Zuzanki". Akcja
opowieści z pistacjowego domu przeważnie koncentruje się na
relacjach międzyludzkich, ale chwilami mknie niczym w najlepszych
powieściach przygodowych.
– Niech
mi pan pomoże, trzeba szukać dziecka. Zaginął mały chłopiec!
Pan
z laską chyba nic nie zrozumiał, ale zawrócił i zaczął truchtać
za naszą panią. Po chwili byli na dole. Tam pani dopadła dwóch
rowerzystów.
– Kochani,
pomocy, możecie pojechać tą alejką do lasu... Albo nie. Proszę
mi dać ten rower!
I,
nie czekając na pozwolenie, wyrwała kierownicę chłopakowi w
białym kasku, wsiadła na górski rower i ruszyła w pościg. Za
chwilę znikła między drzewami.
– Na
co czekasz?! – wrzeszczał do kolegi ten w białym kasku. – Ta
wariatka ukradła mi rower! Jedź za nią!
Ta
zielona książeczka jest bardzo pogodna, miejscami zabawna, zaraża
optymizmem, mimo że poruszone w niej zostały trudne tematy. Autorce
udało się uniknąć banału, infantylności i moralizatorstwa,
które mogą łatwo zniechęcić samodzielnie (od niedawna) czytające
dziecko. Równowaga między wartościami moralnymi a wartością
literacką została zachowana, ba, jest to próba najlepszego
pisarstwa dla dzieci, trafiającego w samo sedno ich zainteresowań,
lęków, radości i problemów, a także możliwości percepcyjnych
początkującego czytelnika. "Zuzanka z pistacjowego domu"
w 2010 roku została laureatką Ogólnopolskiej Nagrody Literackiej
im. Kornela Makuszyńskiego, z pewnością zasługuje też na
obecność na liście szkolnych lektur klas 2-3, na której brakuje
podobnie "żywych", mądrych (ale nie przemądrzałych) i
ciekawych książek.
Bożena
Itoya
Barbara
Gawryluk, Zuzanka z pistacjowego domu, okładka i ilustracje: Joanna
Rusinek, wydanie II, Wydawnictwo Literatura, Łódź 2015. Wiek:5+
Pewnie uważacie, że mam głowę jak balon, bo całe dnie spędzam z
opiekunką, a mama albo w pracy, albo spóźnia się na randkę. Bo tata ma
nową rodzinę, a ja – nowego braciszka. No a babcia...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz