"Dzień
czekolady" Anny Onichimowskiej należy do krótkich, ale na
długo zapadających w pamięć książek dla starszych dzieci.
Historia Dawida i Moniki wydaje się smutna i tajemnicza, bo im
bardziej zagłębiamy się w lekturę, tym mniej odróżniamy
rzeczywistość od wyobraźni. Kto istnieje naprawdę, a kto należy
do świata marzeń, przywidzeń i wspomnień? Prawdziwa jest
śmierć czy życie? W jaki sposób ciepłe, nastrojowe i pełne
światła ilustracje odpowiadają niepokojącym zagadkom bohaterów?
Czytając tę książkę zadaje się takie i wiele kolejnych pytań,
większość tajemnic zostaje rozwiązana w ostatnim rozdziale,
jednak niektóre punkty na linii czasu są niewidoczne, skryte gdzieś
poza kadrem, za zasłoną gęstych liści i suchych gałęzi,
wracających na kilku ilustracjach.
Głównym
bohaterem opowieści jest właśnie czas, co obrazują nawet tytuły
rozdziałów: od "Dnia tańca", przez na przykład "Dzień
deszczu", "Dzień gniewu", "Noc Dawida",
"Noc Zuzi", aż do "Nocy cudów" i "Dnia
czekolady". Przeszłość jest spajana z teraźniejszością
przez fantastyczne postacie, a pierwsza z nich to metafizyczny kot,
dość często goszczący w literaturze dziecięcej. Nawet osoba
ilustratorki (Emilia Dziubak) łączy tę książkę z inną
literacką wędrówką odbywaną w towarzystwie chadzającego
własnymi drogami przewodnika – "Kotem kameleonem" Joanny
Wachowiak.
–
Widziałam dzisiaj w twoim ogródku
czarno-rudego kota z białymi uszami. To czyj on jest?
Wzruszyłem
ramionami. Dopiero ją poznałem. Nie mogłem jej powiedzieć, kim
mógł być ten kot, a właściwie kotka. To było zbyt dziwne, nawet
dla mnie samego.
– Będę
tu mieszkać, wiesz? Obok ciebie – pokazała żółty domek, w
którym do tej pory mieszkały tylko dwie panie.
To
dobrze – pomyślałem i uśmiechnąłem się do niej.
Po
pogodnym obrazie pączkującej przyjaźni następuje szereg pnących
się emocji, plątanina okoliczności, w które uwikłane są całkiem
jeszcze małe dzieci. Ciężkie doświadczenia, jak śmierć
rodzeństwa, i niepewna przyszłość (z wizją rozwodu rodziców czy
przeprowadzki do domu dziecka) zatruwają życie Dawida i Moniki,
tłumią ich szczęście niczym chwasty. Niełatwo poradzić sobie z
dorosłymi problemami, gdy ma się kilka lat.
Wtedy
ja się rozgniewałem. Tak bardzo, że aż wysypałem na podłogę
wszystkie śliwki, i te już nadziane, i te puste. A potem zacząłem
po nich deptać tak długo, aż zamieniły się w lepką maź. A
potem pośliznąłem się na tej mazi i rozwaliłem sobie łokieć o
taboret. Jeszcze leżałem, zlizując krew i śliwki, kiedy wróciła
mama.
– Mój
Boże – powiedziała tylko, a potem się rozpłakała. A ja razem z
nią.
Ratunkiem,
jak to zwykle w historiach dla dzieci bywa, okazuje się bliskość
ludzi i wyobraźnia. Nie zdradzę, w jaki sposób i do jakiego
stopnia bohaterowie odnajdą ukojenie, ale dojdzie między innymi do
dziecięcego ślubu, spotkania z pożeraczem poniedziałków i
skoczkiem czasu. A na końcu czytelników czeka niespodzianka, o
której pewnie będą chcieli z wami porozmawiać, najlepiej więc
czytać "Dzień czekolady" w szerszym gronie.
Bożena
Itoya
Anna Onichimowska, Dzień czekolady, ilustracje Emilia Dziubak, wydanie I w Wydawnictwie Literatura, Łódź 2015. Wiek:7+ Opowieść o czasie, który wszystko zmienia, o lękach, marzeniach, tęsknocie, a przede wszystkim – o miłości. Jej bohaterowie – siedmioletni Dawid i Monika – przeżywają problemy zbyt trudne na swój wiek.
Anna Onichimowska, Dzień czekolady, ilustracje Emilia Dziubak, wydanie I w Wydawnictwie Literatura, Łódź 2015. Wiek:7+ Opowieść o czasie, który wszystko zmienia, o lękach, marzeniach, tęsknocie, a przede wszystkim – o miłości. Jej bohaterowie – siedmioletni Dawid i Monika – przeżywają problemy zbyt trudne na swój wiek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz