Artystyczną
historię motoryzacji wybraliśmy ze względu na walory estetyczne, a
mianowicie ilustracje Macieja Szymanowicza. Wydawnictwo Egmont w
serii Art proponuje jednak nie tylko oryginalne obrazy, ich
uzupełnieniem są przeważnie rzeczowe przewodniki lub inne tekstowe
formy popularyzacji wiedzy z rozmaitych dziedzin. Publikacja "Ale
auta!" jest nawet w większym stopniu książką
popularnonaukową dla najmłodszych niż albumem motoryzacyjnym.
Jednak na to nietypowe ujęcie tematu "aut", tak
absorbującego umysły kilkuletnich dzieci, rodzice i sami
zainteresowani zwrócą uwagę zapewne dzięki ilustracjom. Jak na
okładce, tak i w środku zastajemy dużo soczystych i brązowawych
żółci zestawianych z różnymi odcieniami błękitu, kształtów
wydłużonych oraz owali, opływowości i powiewu prędkości.
Jest
to książka adresowana do przedszkolaków (nawet bystrych
trzylatków!) i najmłodszych uczniów, na co wskazuje styl narracji
oaz ograniczenie do minimum szczegółowych danych technicznych czy
specjalistycznego słownictwa. Chyba po raz pierwszy przeczytałam
"od deski do deski" publikację o historii motoryzacji, co
może służyć za reklamę "Ale aut!", bo temat ten był
mi dotąd obcy, zupełnie mnie nie interesował. Może dlatego, że
nigdy wcześniej nie zetknęłam się z opowieścią o dziejach
samochodu podaną w tonie tak lekkim i spójnym zarazem, że czyta
się ją jak beletrystykę. Taka forma jest atrakcyjna dla małych
czytelników, nie tylko chłopców, ponieważ plastyczność książki
i uwzględnienie w niej przygody Berthy Benz powoduje "oswojenie"
samochodów także dla dziewcząt.
Świtało,
gdy Bertha Benz wypchnęła z szopy trójkołowy pojazd. Pomagały
jej w tym dzieci: 15-letni Eugen (to imię czytamy "ojgen")
oraz o kilka lat młodszy Richard. Kiedy wszyscy wraz z patentwagenem
znaleźli się na ulicy w pewnej odległości od domu, Richard
szarpnął za duże koło zamachowe, uruchamiając silnik. Wszyscy
troje usiedli na drewnianej ławeczce pojazdu. Powoli ruszyli w
pierwszą w historii samochodową, czyli automobilową podróż.
Liczyła ona prawie 100 kilometrów!
(...)
Dla wielu ludzi był to niesamowity widok! Drogą jechał trójkołowy
powóz bez koni, w którym siedziała kobieta i dwóch chłopców. W
tamtych czasach prawie nie spotykano automobili, a jeśli już jakiś
pojawił się na drodze, to prowadził go wyłącznie mężczyzna.
Ludzie zatrzymywali się, słysząc z daleka pyrkotanie silnika.
Kiedy zza wzgórza wyjeżdżał przedziwny pojazd z trojgiem
pasażerów, rozdziawiali buzie ze zdziwienia.
(...)
Za trójkołowcem jechały wozy konne i cykliści. Wszyscy byli
ogromnie ciekawi, co to za pani przyjechała do ich miasta, prowadząc
tak dziwaczny pojazd.
Pojawili
się dziennikarze, którzy z najdrobniejszymi szczegółami chcieli
opisać podróż Berthy i jej synów. Zanim jednak udzieliła
wywiadów, pani Benz poszła na pocztę. Stamtąd wysłała telegram
do męże: "Szczęśliwie dojechaliśmy do Pforzheim – Bertha,
Eugen i Richard".
Gazety
jeszcze przez długie miesiące pisały o wyczynie pani Benz. To
dzięki niej trójkołowy automobil wyprodukowany przez Karla Benza
stał się sławny na całym świecie. Konstruktor otrzymał wiele
propozycji kupna swojego wynalazku. Nareszcie mógł uruchomić
produkcję.
Michał
Leśniewski nie przeskakuje w każdym rozdziale (czy artykule) do
kolejnego przełomu w historii motoryzacji. Często zwalnia bieg,
snuje opowieść w tempie spacerowym, charakterystycznym dla
pierwszych automobili i pisarzy dziecięcych. Dzięki temu czytelnicy
nie mają wrażenia obcowania z encyklopedią, zdąża się
przyzwyczaić do bohaterów, polubić ich, co skłania też do
kibicowania w większych i mniejszych wyścigach motoryzacyjnych. Kto
pierwszy pozyska dużą firmę jako producenta auta według jego
patentu? Kto odważy się jechać najszybciej, a komu przypadnie laur
za wytrwałość – pojazdu lub kierowcy, który był zarazem
mechanikiem? Jakie firmy zdołają prześcignąć konkurencję w
tworzeniu samochodów powszechnie dostępnych, lubianych lub
najdłużej produkowanych? Dyscyplin współzawodnictwa jest tutaj co
niemiara.
"Odjazdowe
historie samochodowe" zawierają wiele akcentów polskich.
Dzieci na pewno zapamiętają jeśli nie datę, to przynajmniej
okoliczności, w których narodziła się motoryzacja na ziemiach
polskich. Książka utrwala też informacje, w jaki sposób powstały,
czym się charakteryzowały i jak bywały nazywane oraz
wykorzystywane Syrenka, Warszawa, Fiat 125 (Duży Fiat) i Fiat 126p,
czyli słynny Maluch.
Wplecenie
wątków polskich w ogólne dzieje motoryzacji przyczyni się z
pewnością do wzrostu zainteresowania dzieci dziewiętnasto- i
dwudziestowieczną historią Polski, a także modelami samochodów
jeszcze czterdzieści, trzydzieści lat temu najczęściej
spotykanymi na polskich drogach. Trasa "Ale aut" kończy
się na samochodach kontrastujących z pierwszymi wynalazkami,
nowoczesnych, kosmicznych wręcz – i ze względu na prędkość, i
materiały wykorzystane do ich budowy ("Hamulce najszybszych
samochodów wyścigowych są wykonane z węglika krzemu"), na
elektronicznym mózgu pojazdów osobowych oraz najszybszych (w roku
2017) bolidach świata: Bugatti Veyro Super Sport, Hennessey Venom GT
i Koenigsegg One:1. Szkoda, że droga nie ciągnie się dalej, ku
zamykającym pętlę historii użytkowym samochodom elektrycznym,
coraz popularniejszym, może stanowiącym przyszłość zwykłych
kierowców, a reprezentowanym też na początku książki.
Bożena
Itoya
Michał
Leśniewski, Ale auta! Odjazdowe historie samochodowe, ilustracje
Maciej Szymanowicz, Wydawnictwo Egmont Polska (seria Egmont Art),
Warszawa 2017.
Dzieki za polecenie, książka wydaje się być bardzo dobrym zakupem
OdpowiedzUsuńhttps://www.amos.auto.pl