cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

środa, 28 sierpnia 2019

Słoń Eriki


Wydawnictwu Zielona Sowa udało się już odejść bardzo daleko od wizerunku, jaki zapamiętałam jeszcze sprzed dziesięciu lat, to jest fabryki tanich, wątpliwej jakości edycji lektur z opracowaniami dla niewiele rozumiejących uczniów. Książki publikowane aktualnie pod egidą Zielonej Sowy są zróżnicowane, nowoczesne, dobrze zredagowane, atrakcyjne wizualnie, dopasowane do poszczególnych kategorii wiekowych i wyraźnie o nich informujące. Taki jest też "Słoń Eriki", debiut Sylvii Bishop, angielskiej pisarki znanej nam już ze świetnych (mini)powieści "Panna Jones i książkowe emporium" oraz "Tajemnica nocnego pociągu".

Może pójdziemy na spacer? – zaproponowała Erika, kiedy Słoń dosyć się już napatrzył. – Co chciałbyś zobaczyć?
Słoń przeglądał ulotki z wyrazem niezdecydowania. Wyjrzał przez okno na migoczące w oddali morze, wrócił do ulotek, zerknął na Erikę, a potem dłuższą chwilę gapił się na sufit. W końcu kiwnął łbem w stronę okna i zaTRĄBił z nadzieją.
Morze? Ależ oczywiście.
Erika i Słoń zbiegli – jedno ciszej, drugie znacznie głośniej – po schodach, potem poszli chodnikiem i wzdłuż kamienistej plaży. Kroki Słonia były trochę nierówne. Prawdopodobnie jego kolano nie było jeszcze całkiem zdrowe.
Na plaży nie było piasku, tylko drobne kamienie, a porywisty wiatr od morza boleśnie szczypał w policzki. Słoniowi to wyraźnie nie przeszkadzało. Było po nim widać, że wprost uwielbia morze. Erika pokazała mu swoją ulubioną zabawę: podejść jak najbliżej linii wody, poczekać na falę i w ostatniej chwili odskoczyć. Słoniowi zabawa szła raczej fatalnie – zwierzęta te nie umieją skakać – ale bardzo się starał. Mrużąc ze skupieniem oczy, pilnie obserwował każdą falę, po czym chwiejnie uciekał, chlapiąc wodą i wydając głośne, zwycięskie TRĄB w przekonaniu, że świetnie sobie poradził. Erika poczuła, że zaczyna bardzo lubić Słonia.

Erika ma dziesięć lat, ale jej historia spodoba się także nieco młodszym dzieciom (na okładce: "wiek 6+"), które z pewnością zostaną zachęcone dużą czcionką i wesołymi (mimo szaro-białości) ilustracjami Ashley'a Kinga. Jest to typ opowieści umiejscowionej we współczesnych, w miarę realnych i bliskich czytelnikom okolicznościach, doprawionej jednak pewną dozą absurdu i radosnego szaleństwa. Erika w dużym stopniu przypomina Pippi, choć nie jest aż tak wyzwolona i samodzielna. Mieszka sama, bo opiekujący się nią wujek Jeff jest zakręconym naukowcem – ornitologiem badającym egzotyczne okazy w Indiach. Właśnie stamtąd nadchodzi pod angielskie drzwi Eriki dziwna przesyłka: słoń. Dziewczynka zabiera go na wycieczkę i do domu, w końcu słonie indyjskie są stosunkowo niewielkie.

W porze lunchu zjawili się biznesmeni w garniturach, z kawą i kanapkami na wynos, a wówczas Słoń dla zabawy zaczął rozwiązywać i na powrót wiązać im trąbą krawaty (wywarło to tak wielkie wrażenie, że nawet Erika klaskała), mierzwić im włosy i podkradać komórki, gdy akurat próbowali wykonywać Ważne Telefony. Erika częstowała wszystkich lemoniadą i organizowała przejażdżki. Słoń był rozanielony, że znowu może wozić ludzi. Utykał trochę, ale nikomu to nie przeszkadzało.

Słoń zyskuje rozgłos, co bawi tylko przez chwilę, a ostatecznie okazuje się bardzo problematyczne. Cenne zwierzę towarzyszące dziecku wydaje się oczywiście łatwym łupem dla złoczyńców, a nietypowy tandem – tematem plotek i sąsiedzkich interwencji u władz. Zawiązuje się intryga, której rozwiązanie przyjdzie może dość łatwo starszemu dziecku, ale książka i tak nada się nawet dla dwunastolatków. O jej wartości decyduje i fabuła, i sposób jej prezentacji, jest to bowiem opowieść po prostu bardzo dobrze napisana. Autorka oddaje cześć klasycznej literaturze dla dzieci, zamieszczając w "Słoniu Eriki" piękne, ale nie tak długie jak u Orzeszkowej opisy krajobrazu czy emocji bohaterów, dając im dużo czasu i scen na wzajemne poznanie się (i nam na ich polubienie), a równocześnie posługuje się błyskotliwym, dyskretnym humorem charakterystycznym dla zaawansowanych (choć niekoniecznie zawodowych) komików. Sylvia Bishop zresztą, jak dowiadujemy się z noty redakcyjnej, "wykonuje monologi komediowe na scenie i stanowi połowę duetu artystycznego Peablossom Cabaret". Mnie chyba bardziej od dowcipu przekonały inne cechy tej książki, przede wszystkim bijące od niej ciepło, pozytywne nastawienie, jakaś pochwała bliskości i przyjaźni. Sięgnijcie po "Słonia Eriki", jeśli brakuje wam książki-przyjaciółki, to znaczy waszym dzieciom, bo oczywiście wszyscy czytamy książki dla najmłodszych tylko ze względu na nich, a nie ku własnej uciesze.

Bożena Itoya

Sylvia Bishop, Słoń Eriki, zilustrował Ashley King, przełożyła Barbara Górecka, Zielona Sowa, Warszawa 2018.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz