Kategoria
"Konkurs filmowych odkryć" Międzynarodowego Festiwalu
Filmowego Kino Dzieci właściwie mogłaby nazywać się "Konkurs
filmowych objawień", zwłaszcza za sprawą animacji "Marona
– psia opowieść". Ta cudowna, poetycka i zarazem ozięble
przyziemna historia otwiera oczy szeroko i szerzej z każdą minutą
filmu, aż do granic możliwości. Może się bardzo podobać albo
spłynąć po widzu jak teledysk, jeżeli dziecku (lub dorosłemu)
brak pewnych typów wrażliwości artystycznej i takiej rozumianej
jako empatia. Podczas Kina Dzieci spotkałam się z obiema skrajnymi
reakcjami odbiorców "Marony": jeden chłopiec skomentował
właśnie zakończony seans mruknięciem i słowem "nudne",
a inny, dzień po projekcji, zachwycał się, opowiadając koledze
czy koleżance, że to najlepszy film festiwalu. Jak ja lubię
podsłuchiwać takie rozmowy na wyciemnionej sali kinowej! Często
zastanawiam się, jacy są na co dzień młodzi krytycy, co lubią
robić i oglądać. W tym przypadku można też rozważać, czy na
odbiór filmu wpływa stosunek do zwierząt, ich posiadania lub bycia
przez nie posiadanymi.
Dla
mnie "Marona" jest historią miłosną, przy czym mowa tu o
kilku rodzajach uczucia: kochania za bardzo, na pokaz, za mało, na
zabój, z brakiem wiary we wzajemność i opcją uwolnienia od siebie
ukochanej osoby, dalej cierpliwie, ale bez ognia, lub też całym
sobą, choć bez wylewności. Na ten ostatni sposób miłuje
tytułowego pieska jego pierwszy "właściciel", trochę
pijak i bardzo artysta cyrkowy. Jego uczucie przeplata się przez
cały film jak nitka spaghetti, w którą czasem zmienia się w
oczach Any (późniejszej Marony) podczas gimnastycznych wygibasów.
Uważny widz dostrzeże, że w gąszczu późniejszych scen,
związanych już z kolejnymi psimi "panami", przez chwilę
miga plakat, miejskie ogłoszenie o poszukiwaniach zaginionego
czarno-białego szczeniaka. Bo psia dziewczynka opuszcza swojego
ukochanego pana, by nie był związany opieką nad nią, mógł
podróżować z cyrkiem, który jest dla niego szansą na sukces. Ale
porzucony pan, jak widać, nie chciał takiej okazji i nie wyjechał,
skoro po zniknięciu Any rozwieszał na ulicach jej zdjęcia z danymi
kontaktowymi. Równie refleksyjny jest wątek miłości, jaką żywi
do Marony jej ostatnia pani, najpierw jako dziewczynka, potem
nastolatka. Dorastanie człowieka łączy się tu z dojrzewaniem
miłości i odpowiedzialności, niestety bardziej odczuwanej przez
psa niż przez człowieka.
"Marona"
jest obrazem pełnym artystycznych bodźców, gry konwencjami
malarskimi i filmowymi, a także emocji, rozbudzanych wszelkimi
środkami: fabułą, kolorystyką i ruchem animacji oraz dźwiękiem.
Mnie mocno angażowały już same głosy postaci, ale przede
wszystkim niezwykła muzyka, sygnalizowana już przez zwiastun, na
sali kinowej okazała się przeszywająca. Kto doświadczy tego filmu
i go polubi, ten pewnie pokocha kino na całe życie. Zwłaszcza, że
animacja po prostu płynie, czasem powoli i lekko, w łagodnych
barwach, a kiedy indziej rwie nami, atakuje ostrymi kontrastami,
tańczącymi liniami przypominającymi neony rozświetlające
wyjątkowo ciemną noc.
Odnośnie
fabularnej gry z widzem, dostrzegam tu wiele płaszczyzn i stylów,
przez co film jest niejednoznaczny i dla niektórych może się
okazać trudny. Śliczna, młoda, bardzo uczuciowa suczka podróżuje
od człowieka do człowieka, jej szczęście jest względne i
chwilowe, a pamięć wszystkich minionych smutków i porzuceń –
niezawodna. Człowiek nie pamięta tak intensywnie swoich miłosnych
zawodów. Ludzkie pobudki i zachowania pokazywane są w filmie czasem
dosłownie (bo poprzez słowa), czasem prześmiewczo, ale zawsze
bardzo doskwierają. Obfita dawka łez i gorzkich, choć ujętych w
animowany cudzysłów kadrów z "cywilizowanego",
nieczułego świata sprawia, że chyba nikt nie uzna "Marony"
za kino familijne. To raczej dramat, film obyczajowy, a równocześnie
kino artystyczne, przekonane o inteligencji odbiorców i braterstwie
dusz łączącym ich z twórcami. Trzymajcie się kategorii wiekowej
(7+), nie obawiajcie zabrać do kina znacznie starszych dzieci albo
nawet wybrać się tam w tylko dorosłym towarzystwie. Naprawdę
warto!
Polska
premiera filmu "Marona – psia opowieść" miała miejsce
właśnie na 6. MFF Kino Dzieci, we wrześniu 2019 roku, to jest
ponad trzy miesiące przed wprowadzeniem
francusko-rumuńsko-belgijskiej animacji do repertuaru polskich kin
(10 stycznia 2020 r.). I choć nie jest to obraz dla każdego, to
został entuzjastycznie odebrany z różnych stron polskiej sceny
krytyków filmowych. Jak podaje strona internetowa Kina Dzieci,
światowa "premiera filmu miała miejsce na najważniejszym
festiwalu animacji, francuskim Annecy". I właśnie tam zobaczył
"Maronę" Maciek Kur, polski scenarzysta komiksowy i
filmowy, który swoimi bardzo pozytywnymi wrażeniami dzielił się
na naszej stronie na Facebooku. Głównie ze względu na tę
rekomendację wybrałam się na film Anki Damian, dostrzegany i
nagradzany na świecie (nominacja do Europejskich Nagród Filmowych,
nagroda na Bucheon IAFF, Strasbourg European Fantastic FF, lista –
32 – pełnometrażowych filmów animowanych zgłoszonych do
oscarowej rywalizacji przez Akademię Sztuki i Wiedzy Filmowej) oraz
w Polsce. Jury Odkryć 6. MFF Kino Dzieci przyznało "Maronie"
Kwiat Paproci za "przełamujący konwencje, spektakularny i
różnorodny język wizualny, który pozwala wejść w skórę psa.
Poczucie humoru dodaje lekkości tej wzruszającej historii". A
młodych widzów do wybrania się na seans zachęcić może recenzja
z kanału YouTube "Brody z Kosmosu", w której obserwowany
i lubiany przez mojego syna krytyk popkultury wypowiada się o "Psiej
opowieści" niemal w samych superlatywach. Zdanie to popiera
najwyraźniej Kulon, goszczący na miniaturze filmu (i w wielu innych
recenzjach) pies "Bród z Kosmosu", mój faworyt z
recenzenckiego światka.
Bożena
Itoya
Marona
– psia opowieść, reżyseria: Anca Damian, rok produkcji: 2019,
kraj: Francja/Rumunia/Belgia, czas: 92 min, kategoria wiekowa: 7+, 6.
MFF Kino Dzieci (21-29.09.2019 r.), sekcja: Konkurs filmowych
odkryć. Polska premiera: 10 stycznia 2020 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz