cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

poniedziałek, 27 stycznia 2020

Jakub, Mimmi i gadające psy


Jednym z wyraźniejszych akcentów szóstego Międzynarodowego Festiwalu Filmowego Kino Dzieci był film "Jakub, Mimmi i gadające psy", wyświetlany w ramach konkursu głównego. Niektórym projekcjom łotewsko-polskiej animacji towarzyszyły spotkania z twórcami i właśnie na takim pokazie udało mi się być. To wydarzenie pozwoliło odczuć i dzieciom, i rodzicom, a krytykom czy innym obserwatorom przypomniało, o co chodzi w festiwalach filmowych, na czym polega ich wyjątkowość i atmosfera. Byłam świadkiem spotkania grona filmowców, pewnie niewidujących się zbyt często, skoro można porozumiewać się zdalnie, jednak tylko "na żywo" można stworzyć tę specyficzną aurę zespołu artystów (i samemu jej doświadczyć). Widziałam żywe reakcje dzieci, czułam ich emocje, ciekawość i chęć kontaktu płynące na reżysera i na pewno mające wpływ na jego dalszą twórczość. Dodatkowo taka zagraniczna wizyta w oczach młodego widza zawsze dodaje wiele punktów prestiżu i lokalnemu kinu, i samemu dziecku, bo ilu kolegów z klasy lub przedszkola może się pochwalić rozmową z reżyserem filmu, pokazywanego w Polsce tylko wyjątkowo (przynajmniej na razie)?
Zbliżenie widza do "Jakuba, Mimmi i gadających psów" nie wynika tylko z możliwości obcowania z twórcami. Mamy tu do czynienia z pewną uniwersalnością dzieciństwa w mieście, zahaczającą o mityczność dzieciństwa w ogóle. Mowa przecież o okresie życia każdego z nas, gdy rozmawianie z psami, morzem, niebem czy drzewami nie jest niczym nadzwyczajnym, każdemu czasem się zdarza, w wyobraźni lub naprawdę. Łotewsko-polska koprodukcja okazała się wciągającą historią, która miesza świat fantazji z przyziemnością wielkomiejskiej dzielnicy nienależącej do zamożnych. Przypominają się wszystkie wakacje w mieście, a przynajmniej letnie weekendy, gdy biega się po ulicach w poszukiwaniu kolegów i jakichkolwiek zajęć. Miejscem akcji filmu jest Ryga, ale wydaje się, że dzieci (również dorosłe) z innych europejskich miast mogą poczuć się tu jak u siebie. Moje skojarzenia powędrowały na przykład ku katowickiemu Nikiszowcu.
Bliskość filmu naszym polskim (czy środkowoeuropejskim) wspomnieniom lub współczesnym realiom dotyczy również sytuacji zwierząt w mieście. Nie wiem, czy tak jak my jesteście wyczuleni na nieobecność zwykłych kundelków, dzikich psów i kotów bez rasy w kinie amerykańskim. Ewentualni włóczędzy są tam rasowi i wiecznie uciekający przed hyclem, co zostało wyjaśnione wprost w niedawno przez nas oglądanym blockbusterze "Był sobie pies 2" – pies trafiający do amerykańskiego schroniska ma na adopcję kilka tygodni, jeśli nikt go nie weźmie, zostanie uśpiony. Wiadomo, że u nas jest inaczej: bezpańskie zwierzęta istnieją, a w niektórych regionach kraju czy kontynentu żyją gromadnie. Tak właśnie funkcjonują ryskie gadające psy.
Zanim Jakub porozmawia z psami, musi się porozumieć z Mimmi, kuzynką, do której domu trafia trochę wbrew woli obojga. Naburmuszona dziewczynka nie zaprzyjaźnia się od razu z dziesięcioletnim bohaterem, ale ich późniejsze zbliżenia (oraz starcia) widz obserwuje z zaangażowaniem i zrozumieniem. Pojawia się ciekawa intryga z wątkiem ekologicznym, ponieważ Jakub i Mimmi zostają obrońcami lokalnej przyrody, a raczej jej pozostałości. A kiedy do potyczki ze "złym bossem" dojdzie zaginięcie jednego z członków psiego gangu i tajemniczy związek taty Mimmi z całą sprawą, wydarzenia zaczną przyspieszać. Powrót Jakuba do dawnego życia okaże się zderzeniem z innym światem, jakie każdy z nas pamięta jako powrót z pierwszych czy drugich samodzielnych, spędzonych bez rodziców wakacji.
Od strony artystycznej "Jakub, Mimmi i gadające psy" jest przyjemnym, niezapomnianym kąskiem, treściwym, ale też atrakcyjnym dla młodego widza i całej rodziny. To urzekająca, subtelna animacja mocno odbiegająca od dominujących we współczesnym kinie efektownych, krzykliwych i przełomowych filmów... już nawet nienazywanych rysunkowymi. Ten obraz nie podszywa się pod bogatszych kuzynów graficznie ani fabularnie, unika ich głośności, płytkości i oczywistości. Na pewno też zwrócicie uwagę na dźwięki i muzykę.
Aby poprzeć moją pozytywną opinię bardziej fachową oceną, dodam, że film "Jakub, Mimmi i gadające psy" otrzymał Kwiat Paproci – nagrodę jury dziennikarzy, "za empatyczne, wrażliwe i atrakcyjne artystycznie ukazanie historii, która zaskakuje oryginalnością a zarazem porusza ważne współczesne problemy kulturowe i cywilizacyjne świata dzieci i dorosłych". Naprawdę warto obejrzeć tę animację z dziećmi, pomówić o niej i w miarę możliwości powrócić za jakiś czas, najlepiej po wspólnych, rzeczywistych lub wirtualnych podróżach po małych dzielnicach wielkich europejskich miast. I po próbie poznania światów mieszkających w nich dzieci – nietrudno wzbudzić empatię i ciekawość naszych podopiecznych wynajdując informacje choćby o tym, w jakim wieku na Łotwie, w Szwecji czy Rumunii idzie się do szkoły, kiedy zaczynają się wakacje i jak długo trwają albo czy w tych krajach powstaje dużo filmów dla dzieci i na jakie ważne tematy. A może zbadacie, czy w waszej okolicy nie rozgrywa się jakaś cicha ekotragedia? W przypadku "Jakuba, Mimmi i gadających psów" mamy więc do czynienia z kinem na równi zaangażowanym społecznie i społecznie angażującym.

Bożena Itoya

Jakub, Mimmi i gadające psy, reżyseria: Edmund Jansons, rok produkcji: 2019, kraj: Łotwa, Polska, czas: 70 min, kategoria wiekowa: 6+, 6. MFF Kino Dzieci (21-29.09.2019 r.), sekcja: Konkurs główny. W kinach od 6 marca 2020 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz