cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

poniedziałek, 27 stycznia 2020

Zwierzęta, które zniknęły. Atlas stworzeń wymarłych



Wobec nadzwyczajnego urodzaju wydawniczego i mody na bogato ilustrowane książki popularnonaukowe, coraz trudniej trafić na publikację zaskakującą wiedzą, spojrzeniem i przekazem. Wszystkie oryginalne chwyty wydają się wtórne, dzieci nie takie rzeczy już widziały, no, chyba że po raz pierwszy mają w ręku książkę tego typu albo nigdy nie korzystały z internetu, aplikacji czy gier na platformie, komputerze lub urządzeniu mobilnym. A jednak, "Zwierzęta, które zniknęły. Atlas stworzeń wymarłych" okazały się książką świeżą, o bardzo silnym przekazie, pozbawioną nadmiernych stylizacji graficznych, śmieszków i infantylizacji tematu. Z przyjemnością odkrywałam, jak wysoki poziom merytoryczny i artystyczny osiągnęli autorzy: Nikola Kucharska (koncepcja, ilustracje, okładka, projekt graficzny), Katarzyna Gładysz, Joanna Wajs i Paweł Łaczek (teksty), zachowując rzeczowość i zwięzłość naukowych komunikatów oraz realizm zwierzęcych portretów (może z wyjątkiem uroczych brwi, unoszących się nieco nad ich właścicielami), a zarazem prezentując książkę wyjątkowo atrakcyjną wizualnie. Mamy tu do czynienia z pozornie niemożliwym do osiągnięcia, mistrzowskim połączeniem artystycznej, wesołej, ocierającej się o komiks ilustracji z naukowością i powagą tematu. Ta książka czaruje i przyciąga, począwszy od obrazków towarzyszących stronie tytułowej i spisowi treści. Chyba jeszcze nigdy nie miałam do czynienia z tak fantastyczną opowieścią o naszym realnym świecie. Od pierwszego kontaktu z "Atlasem stworzeń wymarłych" będziecie zawsze o nim pamiętać, na pewno przyciągnie też wzrok waszych gości – każdy zechce przyjrzeć się mu z bliska, niezależnie czy jest dzieckiem, czy ma własne, czy też po prostu lubi ładne rzeczy.
Ślicznie dobrane bywają tu nawet nazwy wymarłych stworzeń, a co dopiero ich podobizny o fantastycznym ubarwieniu, kształtach i proporcjach niczym z filmów (i serialu) Gwiezdne wojny. Dużo z tej graficznej uciechy zawdzięczamy Nikoli Kucharskiej, ale odwołania do wykopalisk i badań wskazują, że rozmaite dziwactwa gadów ssakokształtnych czy innych cudaków nie zostały wymyślone przez ilustratorkę. W "dinozaurzych", czy raczej kopalnianych rozdziałach znalazły się nawiązania do popkultury, co oczywiście rozluźnia encyklopedyczną atmosferę. Ciekawostkami są również polskie tropy dinozaurów i badań nad nimi. Młody wielbiciel starożytnych stworów może być dumny z polskich osiągnięć, o których dowiedzą się zresztą także czytelnicy obcojęzycznych przekładów "Atlasu".
Lektura przybliża też mniej znane od dinozaurów zwierzęta eocenu, fascynujące przez swoje podobieństwo do współczesnej fauny. Są po prostu większe, straszniejsze i dziwniejsze od dzisiejszych mieszkańców lasów, dżungli, sawanny albo mórz, przypominają nieco komiksowe monstra czy innych mutantów. A kogo poznajemy potem? Mamuty i pozostałe trąbowce, wielkie i groźne koty: smilodony, lwy amerykańskie i jaskiniowe, nosorożce włochate i różne niezwykłe stworzenia, jak rogate elasmoterium czy hipotamopodobny toksodon. Nadchodzą i odchodzą również wymarłe naczelne, bliżsi i dalsi krewni człowieka. W pewnym momencie kończą się plansze dotyczące czasów prehistorycznych i mamy już XV wiek, w którym człowiek spowodował zagładę nowozelandzkich moa, całego rzędu nielotów endemicznych, a wraz z nimi wymarły największe orły w historii – haasta. Szereg ilustracji, krótkich komunikatów i komiksowych dymków na wielkiej planszy przybliża też dzieje wyginięcia tura (XVIII wiek), drontów dodo i samotnego (XVII i XVIII wiek). I wtedy nadchodzi przebudzenie, bo kolejne karty opisane są już nie tylko "XVIII" czy nawet "XX wiek", ale "XIX-XXI wiek", a ich bohaterami okazują się znane wszystkim dzieciom tygrysy, wilki, gołębiowate, niektóre kormorany, kaczki, papugi, ssaki wodne oraz inne zwierzęta, których istnienie na Ziemi uważa się za oczywistość. Na koniec dostajemy mroczną zajawkę kolejnego tomu "Atlasu": rozdział "Zwierzęta, które znikają", na linii czasu zlokalizowany już jako XXI wiek.
Im bliżej naszych czasów, tym bardziej wzrastają smutek, niepokój i poczucie współodpowiedzialności. Dinozaury dinozaurami, ale norki europejskie, rysie iberyjskie, kozice tatrzańskie czy świneczki karłowate umierają tu i teraz, w naszej globalnej obecności, na naszych internetowych oczach. W tej chwili w pisaniu towarzyszy mi kilka bogatek, jedna modraszka i dwa wróble pożywiające się zimowymi kulkami z ziaren na moim balkonie. Dziś nietrudno je spotkać nawet przy wielkomiejskim bloku, ale kto wie, jak szybko znajdą się w kolejnych publikacjach o wymarłych zwierzętach? Co roku obserwujemy zmiany w naszym osiedlowym ekosystemie. Większość wynika z "estetycznych" i "rewitalizacyjnych" oraz po prostu deweloperskich ingerencji człowieka w środowisko. Tu wycięto ileś drzew – w zamian dostaliśmy jakieś tajemnicze krzaczki i trawy, tam zabudowano ostatni wolny, naturalny plac blokowiskiem, nie zważając na niegdysiejsze plany zielonych korytarzy fachowo: klinów napowietrzających) Warszawy. Ciągle brakuje nam równowagi i zdrowego rozsądku w ocenie stanu przyrody i klimatu: polska opinia publiczna ulega modom (czy raczej narzuconym z góry wpływom) na przezywanie zaniepokojonych współobywateli ekoterrorystami, a przestrzeń osobistych, indywidualnych działań, takich jak zużycie wody, wybór typu opakowań i gospodarowania odpadami oraz planowanie małej, podwórkowej architektury krajobrazu, uważamy za swoją wyłączną własność, bo "ja za to płacę i nikomu nic do tego". O tej samej bezczelności i jednakowym egoizmie możemy poczytać w "Atlasie stworzeń wymarłych" Nikoli Kucharskiej i kolektywu autorskiego. Oby ten przekaz, dla mnie chyba najważniejszy, okazał się dostatecznie jasny dla wszystkich, bo na podstawowym poziomie książka jest bardzo czytelna, przynajmniej dla starszych dzieci, zarówno pod względem treści, jak i formy. Wyraźna, choć niewielka czcionka, nieduże segmenty tekstu, czasem ułożonego w kolumny, kiedy indziej zamieszczonego w ramkach (plus osobne, zdobione ramy okalające większość kart), odpowiedni udział jasnego tła i dobór wszelkich odnośników – wszystko to niby oczywiste rozwiązania edytorskie, a jednak we współczesnych albumach przyrodniczych dla dzieci stosowane są zaskakująco rzadko, stąd często ubolewam nad chaosem publikacji, które z założenia powinny porządkować wiedzę. 

Cel ten spełnia książka Nikoli Kucharskiej. "Zwierzęta, które zniknęły" nie są jedynie przeglądem gatunków, to także opracowanie metanaukowe, przybliżające historię badań i upowszechniania wiedzy o wymarłych stworzeniach. Podrozdziały o anatomii dinozaurów, paleontologach, kopalnej mapie świata, teoriach wymierania czy zbiorach muzealnych są ogromnie ciekawe, zostały świetnie zaplanowane i zaprezentowane. Czytając pierwszą połowę "Atlasu", niemal przy każdej karcie myślałam, że to najlepszy fragment książki, ale po dinozaurach czytelnicza euforia wcale nie osłabła. Mimo niewątpliwie ponurego tematu, jest to pozycja piękna i dająca nadzieję – na zachwyt dzieci tym, co utracone, na przebudzenie i troskę o to, co zostało.

Bożena Itoya

Nikola Kucharska, Zwierzęta, które zniknęły. Atlas stworzeń wymarłych, teksty: Katarzyna Gładysz, Joanna Wajs, Paweł Łaczek, opracowanie naukowe: Katarzyna Gładysz, Paweł Łaczek, Nasza Księgarnia, Warszawa 2018.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz