Warto jednak zatrzymać się na chwilę również nad tekstem. Wiersze Doroty Gellner czytywałam moim córkom, gdy były zupełnie małe, jakiś czas temu. Dostępne wówczas książki tej autorki były, po prostu, okropnie pod względem graficznym, litościwie nie wspomnę tu wydawnictwa, które się do tego przyczyniło (chociaż, kto wie, może tworzenie brzydkich książek powinno być karalne :-)?). Przyznam, że czytając wówczas, miewałam mieszane uczucia. Katarynkowy rytm i bardzo gęste rymy bywały męczące dla lektorów na pełnym etacie, zwłaszcza w kolejnych, cowieczornych odsłonach. Dzieciom moim za to bardzo się podobały! Może żywiołowa natura tych wierszyków, odzwierciedlająca się tak bardzo w języku (np. uporczywe nadużywanie takich słów, jak „wrzeszczeć”, chociażby, dla przykładu) odpowiadała dziecięcej witalności i niespożytej energii? W każdym razie teraz, gdy wzięłam do ręki „Mysią orkiestrę”, po dawnej niechęci nie było już śladu, a wręcz pozostało miłe, nostalgiczne wspomnienie. Te wierszyki – nie-wierszyki (zapisane prozą, lecz rymowane) są, po prostu, bardzo miłe, dowcipne, wpadające w ucho, wręcz muzyczne. Bohaterowie ze świata baśni i zwykłego, codziennego życia, króciutkie historyjki,opowiedziane prosto i radośnie, pięknie zilustrowane – to już zupełnie inna bajka, bez dwóch zdań godna polecenia.
Agnieszka Jeż
Od wydawcy: Nikt Wam tak nie zagra jak mysia orkiestra! Poznajcie też wielkoluda, smoka, królewnę, czarodzieja i łakomego królika, a także pewien bardzo zbuntowany kosz na śmieci i najdziwniejszy na świecie zamek, który urządza rewię mody!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz