cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

poniedziałek, 6 czerwca 2016

O dwóch Edwardach



Wydawnictwo Adamada od 2015 roku proponuje przedruki zagranicznych książek dla młodszych dzieci. Nas zainteresowały w pierwszej kolejności historyjki o Edwardach: "Ostatnie drzewo w mieście" Petera Carnavasa i "Edward i jego wielkie odkrycie" Rebeki McRitchie (tekst) oraz Celeste Hulme (ilustracje). Obie publikacje wywodzą się z Australii, a w Polsce zostały wydane tak, jak tylko można oczekiwać, gdy szuka się atrakcyjnej (może nawet pierwszej w życiu dziecka) książki na prezent: z twardą oprawą, w dużym formacie, z czytelną czcionką i wieloma bajkowymi ilustracjami.
Opowieści o Edwardach różnią się od siebie, choć nietrudno odnaleźć i podobieństwa. Dla mnie i syna pierwszym wspólnym mianownikiem "Ostatniego drzewa w mieście" oraz "Edwarda i jego wielkiego odkrycia" był nasz emocjonalny stosunek do przeżyć bohaterów, bo sytuacja każdego z Edwardów jest nam bliska. Mamy w rodzinie małżeństwo archeologów (i małego może-w-przyszłości-adepta) i bardzo przeżywamy zniknięcie każdego drzewa, w każdym z "naszych" miejsc miasta.
Archeologiem chciałby zostać Edward, marzący o dokonaniu wielkiego odkrycia, na wzór tych, jakie należą do pracy rodziców i były udziałem dalszych przodków. Chłopiec przekopuje okolicę, ale nie może znaleźć żadnego skarbu, jedynym osiągnięciem okazuje się wydobycie wielkiego jaja, kryjącego dość nieporadne, jakby "nieudane" stworzenie. Istota ta staje się jednak towarzyszem zabaw, a także kimś więcej, o czym uprzedza przecież już tytuł książki.
Wiele mówi nam również tytuł drugiej książki: "Ostatnie drzewo w mieście". Tu bohaterem jest mały odludek, chłopiec, którego towarzyszem jest drzewo, a placem zabaw miejska dżungla. I on dokonuje wreszcie pewnego budującego (a nawet "socjalizującego") odkrycia, ale wcześniej doświadcza kolejno pełni szczęścia i smutku. Każdy Edward musi przejść swoją drogę.
Obie historyjki opowiadają pośrednio o zniszczeniach, jakie w naturalnym środowisku sieje człowiek oraz o możliwości "siania" w odwrotnym kierunku i znaczeniu, tym dosłownym i twórczym. Wycięliśmy drzewa w miastach, ale gdzie indziej posadziliśmy nowe – w Warszawie co dzień obserwujemy wiele takich szybko rosnących maluchów. Zjedliśmy ptaki dodo, ale przyczyniliśmy się (nieco upraszczając) do "zmartwychwstania" polskich żubrów. I śmierć, i życie zwierząt oraz roślin zależą od człowieka, i choć "Edward i jego wielkie odkrycie" nie porusza przyczyn wymarcia gatunku, o którym mowa w książce, a historyjce daleko do realizmu, jednak większość młodych czytelników zechce zbadać, jak to było naprawdę. W ten sposób ostatecznie opowieść może zyskać ten sam moralno-ekologiczny wymiar, który jest tak czytelny w "Ostatnim drzewie w mieście".
Książki reprezentują różne formy artystycznego wyrazu, zarówno na poziomie tekstu, jak i ilustracji. Skrótowe, proste obrazki z "Ostatniego drzewa w mieście" przypominają mi nieco prace Marcina Strzembosza, trochę też Marcina Bruchnalskiego. Rozbroił mnie Edward w muchomorkowym kasku, towarzyszący chłopcu kaczor i silna obecność drzewa, podobnie jak motyw roweru jako nieodłącznego atrybutu bohatera – rzeczywiście, bywają miejskie dzieci niemal nierozstające się ze swoim pojazdem. Co ciekawe, ani kask, ani kaczka nie są wspominane w tekście (rower pojawia się w nim tylko raz, a na ilustracjach – 7 razy), a więc treść i obraz tworzą luźną kompozycję, jedno interpretuje drugie i właściwie nie wiadomo, która warstwa książki jest istotniejsza.

Ilustracje do "Edwarda i jego wielkiego odkrycia" są bardziej dosłowne, komentują opowieść, ale też trochę nad nią dominują – są wielkie, całostronicowe, a według mnie też ciekawsze od samego tekstu. Ich urok i pogoda sprawiają, że spodobają się zwłaszcza maluchom, które lubią godzinami wpatrywać się w obrazki. Wprawni badacze znajdą na kolejnych stronach dużo zabawnych drobiazgów: a to pościel w skamieniałości, to znowu portrety przodków-archeologów. Najmłodsi mogą też skompletować własny rynsztunek poszukiwacza na wzór zestawu Edwarda zaprezentowanego na wklejce książki. A po odbyciu kilku wypraw wykopaliskowych – szukać inspiracji w kolejnych publikacjach wydawnictwa Adamada.
Bożena Itoya

Peter Carnavas, Ostatnie drzewo w mieście, przekład Magda Szpyrko-Ankiewicz, Wydawnictwo Adamada, Gdańsk 2015.
Rebecca McRitchie, Edward i jego wielkie odkrycie, ilustracje Celeste Hulme, przekład Ewa Chmielewska-Tomczak, Wydawnictwo Adamada, Gdańsk 2016.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz