cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

sobota, 9 lipca 2016

Duchy i tajemnice małego szwedzkiego miasteczka


Po powieść "Szklane dzieci" sięgnęliśmy niewiele o niej wiedząc. Szwedzka autorka (Kristina Ohlsson), upiorna, popękana czcionka tytułu, który nie tylko wygląda, ale i brzmi niepokojąco, skromna ilustracja na okładce – to były wszystkie nasze dane wyjściowe. Nie chcieliśmy czytać opisu na okładce, bo już wiele razy za pośrednictwem takowego zdradzono nam zbyt wiele. Tak oto, właściwie nieprzygotowani na rodzaj emocji, jakie zaplanowała dla nas autorka, zanurkowaliśmy w opowieść. I dawno się tak fajnie nie baliśmy.

Ledwo zgasiła lampkę, znowu rozległ się ten odgłos. Dokładnie taki sam jak wtedy, kiedy nocowała u niej Simona.
Pukanie w okno.
Puk-puk.
O, nie!
Billie skuliła się pod kołdrą.
Tylko nie teraz! Nie kiedy jest sama!
Odległość dzieląca ją od pokoju mamy nagle stała się nieskończona, jakby mama mieszkała na innej planecie. Nie było szans, żeby Billie odważyła się wstać z łóżka, zanim ucichnie pukanie.

"Szklane dzieci" i "Srebrny chłopiec" to książki z gatunku opowieści o duchach i tajemnicach małego miasteczka, adresowane do młodszych nastolatków. Główną bohaterką pierwszej z nich jest Billie, w drugiej części na pierwszy plan wysuwa się jej kolega Aladdin.

Wierzysz w duchy? – chciała wiedzieć.
Sama nie wiem. Kiedy odwiedzam dziadka, czasem wydaje mi się, że nocą słyszę kroki babci w przedpokoju.
Billie wytrzeszczyła oczy.
No coś ty! – zawołała, myśląc o tym, ileż to razy w ich dawnym domu ona sama miała wrażenie, że słyszy tatę.

"Szklane dzieci" bardziej trzymają w napięciu, bo dopiero poznajemy realia miasteczka Åhus, postaci i fakty, których realności nie jesteśmy pewni. Lektura momentami zapiera dech jak dobry horror w kinie. Jedynym mankamentem pierwszej odsłony serii była dla nas sztywna narracja w pierwszych rozdziałach – niektóre fragmenty brzmiały po prostu niezgrabnie i nienaturalnie.
"Srebrny chłopiec" ma jeszcze bardziej niepozorną okładkę, ale też czytelnicy już wiedzą, czego się spodziewać w środku. Pod spokojną, śnieżną kolorystyką kryje się mrożąca krew w żyłach prawda o sporach z przeszłości i lękach teraźniejszości. Poza dreszczykiem związanym z uwielbianymi przez dzieci historiami o duchach, w "Srebrnym chłopcu" czytelnik odnajdzie ślad innego, przejmującego do szpiku kości strachu. To uczucie, jakie przepełnia uchodźców z krajów Bliskiego Wschodu, ale i dzieci imigrantów, którym nagle mówi się, że ich ojczyzna nie jest ich ojczyzną i mają wracać do innej, niemal lub zupełnie nieznanej.

Nie rozumiem – ciągnęła Billie. – To znaczy: czy wy w ogóle jesteście Turkami?
Aladdin zamrugał oczami.
Co? Jasne, że tak. A dlaczego mielibyśmy nie być?
Billie spuściła wzrok.
Mieszkacie przecież w Åhus od nie wiadomo ilu lat, więc to wcale nie takie oczywiste, że jednocześnie jesteście Turkami.
Nie zastanawiam się specjalnie, czy jestem bardziej Turkiem, czy Szwedem – odparł. – Myślę raczej o tym, gdzie chcę mieszkać, gdzie czuję się u siebie. No i wychodzi na to, że tutaj, chociaż w domu rozmawiamy po turecku i mamy tureckich krewnych.
Ale czy w ogóle moglibyście wrócić? Słyszałam, że twój tata miał problemy z rządem, czy jak to było...
Teraz sytuacja się zmieniła i dlatego na przykład możemy jeździć tam na wakacje.

Wobec takich dramatów przeżywanie tajemnic z przeszłości szwedzkiego miasteczka jest mniej intensywne i emocjonalne niż w "Szklanych dzieciach". Czytelnik stara się rozwiązać zagadkę razem z bohaterami, ale też w większym stopniu zwraca uwagę na realia ich życia. W pierwszym tomie w pewnym stopniu doskwierała nam trauma Billie (śmierć ojca), ale wydarzenia, które bohaterka wciąż przeżywa, rozegrały się wcześniej, poza kadrem powieści. W "Srebrnym chłopcu" byliśmy już na tyle zaprzyjaźnieni z Billie, Aladdinem i (nieco słabiej) ich koleżanką Simoną, że współprzeżywaliśmy nagłe problemy chłopca, bo to właśnie ten turecki książę z pierwszego tomu w drugim zostaje brutalnie sprowadzony na ziemię. Także dosłownie, bo o ile wcześniej mieszkał na wspaniałej barce, o tyle teraz musi przenieść się do starej wieży ciśnień, w której jego rodzice prowadzą restaurację. Interes idzie im coraz gorzej, a niepokoje Aladdina (widmo utraty pracy przez rodziców, biedy i przeprowadzki) dotknęły w ostatnich latach na pewno bardzo wielu dzieci z różnych europejskich krajów.
Dużym atutem książek Kristiny Ohlsson jest umiejętne łączenie osobistych przeżyć bohaterów i pewnych diagnoz współczesności (zmiana przestrzeni życia, znaczenie domu i ojczyzny, wpływ młodego człowieka na sprawy rodziny – jak decyzja o przeprowadzce) z wartką, nieco przerażającą akcją skandynawskiego kryminału.

Czy to źle, że wspomniałam o Aladdinie? – zapytała Simona.
Nieee... Nie chcę tylko, żeby mama myślała, że mi się podoba w Åhus.
Simona pogładziła ją po ramieniu.
Tęsknisz za Kristianstad?
Okropnie – wyszeptała Billie.
Pod sufitem w tę i we w tę latała duża mucha, coraz szybciej i szybciej, jakby przerażona, że zamknięto ją w niewoli.
Dokładnie tak samo jak ja, pomyślała Billie, której ten dom zaczął kojarzyć się z więzieniem. Żadna z nas nie może się stąd wydostać.

Billie, Alddin i Simona rozwiązują zagadki sprzed kilkudziesięciu, a czasem nawet ponad stu lat, rozmawiając z ludźmi i szperając w bibliotece. Mierzą się ze złymi duchami i bytami o nieznanych intencjach, a należą do nich także budynki. Jeśli więc dotąd wasze dzieci zazdrościły wam "dorosłych" filmów i książek o nawiedzonych domach oraz upiornych miasteczkach, możecie zaproponować im próbkę tego świata mrocznych opowieści. Nie przestraszą się za bardzo (o ile doczytają do końca), a że nie wszystkie tajemnice zostają wyjaśnione, toteż czytelniczy zapał pozostanie rozbudzony przynajmniej do kolejnego tomu serii: "Kamiennych aniołów".
Bożena Itoya

Kristina Ohlsson, Szklane dzieci, Srebrny chłopiec, tłumaczyła ze szwedzkiego Anna Topczewska, Media Rodzina, Poznań 2016.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz