cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

poniedziałek, 10 lipca 2017

Peter i Lena. Dwa opowiadania


W 2017 roku wydawnictwo Zakamarki obchodzi 10-lecie istnienia, a mój syn ma akurat 10 lat doświadczenia jako czytelnik bibliotek dla dzieci i młodzieży. Pamiętam zachwyt początkującej mamy, jaki ogarnął mnie gdy jakoś w 2008 roku odkryłam, że Astrid Lindgren, literacka fascynacja mojego dzieciństwa, nadal jest w Polsce autorką popularną, często publikowaną, a na półce bibliotecznej stoją nie tylko klasyczne lektury, jak "Dzieci z Bullerbyn", ale i krótsze formy, w dodatku wydane dopiero co i w kolorze. W sam raz dla młodszego przedszkolaka, pomyślałam, i rzeczywiście, syn uwielbiał słuchać opowiadań o Lotcie oraz innych maluchach. A teraz dwa z tych utworów ukazały się w nowym, pięknym wydaniu pod wspólnym tytułem "Peter i Lena. Dwa opowiadania".

Lena nie umiała ani chodzić, ani mówić, umiała tylko płakać. Kiedy płakała, przychodziła mama, wyjmowała ją z łóżeczka, przytulała swój policzek do jej policzka i mówiła, że jest najsłodszym dzieckiem na świecie. Oczywiście Peter też. Kiedy Lena była głodna, dostawała jedzenie prosto od mamy. Co wieczór była kąpana w wanience, a tata bardzo, bardzo ją kochał.

Opowiadanie "Ja też chcę mieć rodzeństwo" jest i mądre, i zabawne, a przede wszystkim skuteczne. Oczywiście pierwszą myślą przeglądającego tę książkę dorosłego jest: to coś dla maluchów spodziewających się rodzeństwa albo właśnie debiutujących w roli starszego brata lub siostry. Rzeczywiście, to jedna z takich publikacji, jej bohater – Peter – dziwi się nowemu układowi rodzinnemu, jest zazdrosny, wściekły, ale z czasem staje się pomocnikiem rodziców i jeszcze starszym bratem. Wyjątkowość tego opowiadania (w porównaniu z innymi oswajającymi dzieci z pojawieniem się młodszego rodzeństwa) polega na prostocie narracji, braku przesadnej słodyczy i pokazaniu życia każdego kolejnego członka rodziny jako cyklu, w który włączane są starsze dzieci.

I wtedy urodził się im braciszek Mats. Nie umiał ani mówić, ani chodzić, tylko płakał. A kiedy płakał, przychodziła mama, wyjmowała go z łóżeczka, przytulała swój policzek do jego policzka i mówiła, że jest najsłodszym dzieckiem na świecie. Oczywiście Peter i Lena też. Kiedy Mats był głodny, mama go karmiła. Co wieczór był kąpany w wanience, a tata, Peter i Lena przyglądali się. Mama i tata, Peter i Lena bardzo, bardzo kochali Matsa.
Kochali go, mimo że był malutki i sprawiał wiele kłopotów, a mama musiała ciągle się nim zajmować i nie miała zbyt dużo czasu dla Petera i Leny. Ale im to nie przeszkadzało, bo w swoim pokoju prowadzili prawdziwe wojny na poduszki i było im bardzo wesoło.

Tekst jest tak urokliwy, że dobrze czyta się go nawet, gdy opisana sytuacja nijak nie dotyczy czytelnika. To po prostu dobra literatura, dodatkowo świetnie przełożona na język polski przez Annę Węgleńską, tłumaczkę między innymi "Ronji, córki zbójnika".
W drugim opowiadaniu Peter i Lena są już starsi, na tyle, że dziewczynka stwierdza (wypowiadając tym samym tytuł utworu): "Ja też chcę chodzić do szkoły". Pięciolatka zazdrości bratu, rwie się, by mu dorównać, i to też jest typowa sytuacja w rodzeństwie. Doskonale pamiętam, że kiedy byłam w tym wieku, mama uczyła mnie pisać, bo koniecznie chciałam dorosnąć do poziomu starszych braci. Lena dopiero coś tam sobie bazgroli, czytać też nie umie, za to może zabłysnąć znajomością ptaków oraz... "bardzo dobrym" bratem. Peter bowiem spełnia marzenie siostry i zabiera ją do szkoły, a my oczywiście towarzyszymy im przez cały dzień: w drodze przez miasteczko ("Kiedy mają przejść przez ulicę, muszą bardzo uważać."), na lekcjach, podczas przerwy, szkolnego posiłku, a nawet bójki. Wieczorem, który możemy podziwiać na okładce książki, okazuje się, że Peter i Lena nadal są zwyczajnym, wcale nie idealnie zgodnym rodzeństwem, które czasem mawia do siebie "głupia (głupi) jesteś".

Dobrze się jednak stało, że Bosse nie zjadł tysiąca naleśników. Zaraz po przerwie dzieci mają gimnastykę. Ciekawe, jak z tysiącem naleśników w brzuchu Bosse skakałby i robił taczkę?
Gimnastyka to najprzyjemniejsza lekcja – mówi Peter do Leny.
A Pelle pokazuje jej, jakie silne muskuły można sobie wyrobić na gimnastyce. Najwyraźniej już zapomniał, że to głupie przyprowadzać do szkoły małe dzieci.

Oba opowiadania zilustrowała Ilon Wikland, a więc książkę przygotowało moje ulubione trio twórcze (autorka, ilustratorka i tłumaczka), dzięki któremu w dzieciństwie śniłam o lesie Ronji i pokochałam czytanie. Także po lekturze zbioru "Peter i Lena" chce się więcej – książek, obrazków i... rodzeństwa. Kolorowy świat z tej publikacji będzie przenikał do życia kolejnych dzieci, a pewnie i pokoleń, bo książka wydaje się "nieprzemijalna" oraz niezniszczalna – wydana na solidnym papierze, szyta (a nie klejona), opatrzona twardą oprawą i płóciennym grzbietem. Z radością sięgnęliśmy ponownie po opowiadania "Ja też chcę mieć rodzeństwo" oraz "Ja też chcę chodzić do szkoły". Według nas wcale się nie zestarzały (wyd. Zakamarki opublikowało je – każde osobno – w 2008 roku, a Astrid Lindgren napisała w 1951 i 1954 roku) i, mimo niezwykłego rozwoju polskiego rynku książki dla dzieci, utrzymały swój status najlepszych utworów dla przedszkolaka, bo właśnie tak je od początku postrzegałam.
Bożena Itoya

Astrid Lindgren, Peter i Lena. Dwa opowiadania, ilustrowała Ilon Wikland, przełożyła ze szwedzkiego Anna Węgleńska, Wydawnictwo Zakamarki, Poznań 2017.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz