cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

wtorek, 26 marca 2013

Przygody całkiem zwyczajne


Czytając książki moim dzieciom, na przestrzeni całego danego nam czasu, gdy dorastały, miałam okazję poznać wiele ciekawych lektur. Na wiele z nich, szczególnie najnowszych, nie miałam szansy trafić w dzieciństwie. Szkoda… W innych rozpoznawałam echo dawno przeczytanych książek. Zawsze w jakiś sposób przepuszczałam czytane córkom historie przez filtr własnych doświadczeń, myśląc o tym, czego ja sama nie usłyszałam i nie przeczytałam, a co mogłoby być szczególnie cenne. Zwłaszcza, gdy myślę o wczesnym dzieciństwie i książkach dla zupełnie małych dzieci. Bo to, co obserwuję teraz ciekawego, to pojawienie się sporej liczby dobrych i ciekawych lektur dla najmłodszych.
Wśród nich wyłuskałam ostatnio opowiadania szwedzkiej pisarki Birgitty Stenberg wydane przez Ene Due Rabe. Autorka to już całkiem starsza pani, ma na koncie ponad siedemdziesiąt książek. Wyrazistą i nieszablonową osobowość pisarki słyszymy już niemal od pierwszych zdań. Coś ma w sobie z Astrid Lindgren, ta pani, pomyślałam, i chyba za bardzo się nie mylę. Dar spokojnej obserwacji, empatię i poczucie humoru? Tak, a do tego jeszcze poważne podejście do dziecka nie jak do odrębnego gatunku rządzącego się swoimi prawami, ale jak do człowieka, tyle, że mniejszego od innych ludzi. Tyle tylko i aż tyle. Nie do podrobienia.
Bohaterem opowiadań jest Billy, mały chłopiec. Przytrafiają mu się rzeczy zwykłe, podobnie, jak wielu innym dzieciom. W książce „Billy i gwizdek” chłopczyk nudzi się, bo mama zbyt długo rozmawia przez telefon. Znajduje gwizdek, wychodzi z domu i… zanim rozmowa telefoniczna się skończy, zaliczy różne przygody, łącznie ze spotkaniem z wielkim psem. Właściwie słowo „przygody” zostało tu użyte trochę na wyrost, po prostu, mamy chłopczyka, który gwiżdże i wywołuje różne reakcje w otaczającym go świecie. Takie testowanie rzeczywistości, bardzo charakterystyczne dla zachowania małych dzieci, pojawia się także w kolejnej odsłonie historii, „Billy i potwór”. I tym razem chłopiec się nudzi, podczas gdy dorośli robią coś ważnego. Ciekawe, bo z perspektywy dużych ludzi była to tylko chwilka, ot, zwykła rozmowa przez telefon, czy ze sprzedawcą na targu rybnym, a w życiu dziecka może się wtedy zdarzyć tak wiele! Na szczęście Billy ma mamę, która jest kochającą i uważną osobą, nie pozbawioną poczucia humoru. Dzięki niej pan Mruk, który złośliwie straszy okoliczne dzieci, zostaje pobity własną bronią, a Billy przekonuje się, że świat jest jednak przyjaznym miejscem, wyjąwszy może niektórych niezbyt mądrych ludzi. Po jego stronie jest mama, która go dobrze rozumie, bo sama bywała kiedyś ofiarą strachów pana Mruka. A dla małego dziecka takie wsparcie jest wszystkim.
Książeczki zilustrował Mati Lepp, jeden z ciekawszych artystów szwedzkich, w Polsce mało jeszcze znany. Zafascynowany sztuką Elsy Beskow, Lepp wykreował świat w pogodnych barwach, z okrąglutką postacią małego chłopca przypominającego trochę skrzata, i jego charakterną, rudą mamą. Artysta, podobnie jak Autorka, starał się pochylić nad dzieckiem i jego postrzeganiem rzeczywistości. Przedstawienie dziecięcej percepcji za pomocą ilustracji szczególnie się udało dzięki zmianie perspektywy w scenie z wielkim psem (który jest naprawdę duży i nie mieści się na stronie!). Urocze szwedzkie domki malowane na czerwono przypominają nam, że rzecz się dzieje w kraju, gdzie zarówno pisanie, jak i rysowanie dla dzieci traktuje się z najwyższą uwagą. Warto się zainspirować.
Agnieszka Jeż

     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz