W dniach 27 września –
5 października 2014 r. w
kilkunastu polskich miastach odbyła się pierwsza edycja festiwalu
filmowego "Kino dzieci". Zaprezentowano ponad 40 tytułów,
my obejrzeliśmy w warszawskim kinie Muranów 12 filmów (7
pełnometrażowych i 5 krótkometrażowych). Mój
ośmioletni syn po raz pierwszy był tak zaangażowanym uczestnikiem
jakiegokolwiek festiwalu. "Kino dzieci" było dla nas
obojga przeżyciem niezwykłym, głównie ze względu na jakość, a
nie ilość filmów.
Wszystkie produkcje, jakie
obejrzeliśmy, bardzo się nam podobały i były w jakiś sposób
wyjątkowe. Na rozdawanych młodym widzom kuponach służących do
głosowania w plebiscycie publiczności, syn niemal zawsze zaznaczał
najwyższą ocenę – trzy jeże. Oglądamy wspólnie dużo filmów
i oboje mamy swoje gusty, ale to kino nas połączyło. Po każdym
seansie rozmawialiśmy, wymienialiśmy (zaskakująco zgodne) opinie,
porównywaliśmy wrażenia z ostatniej i poprzednich projekcji.
Docierały do mnie również inne rozmowy, prowadzone szeptem między
rodzicami i dziećmi na sali kinowej, na przykład w przerwach
między filmami krótkometrażowymi. Słyszałam też głośne
śmiechy, piski oraz westchnienia grup szkolnych i przedszkolnych,
ale ominęły mnie, na szczęście, odgłosy towarzyszące zazwyczaj
konsumpcji kultury: szelest rozmaitych opakowań, chrupanie popcornu
i syk napojów gazowanych. Może sprzyjało mi szczęście, a może
Muranów zgromadził wyjątkową publiczność?
"Kino dzieci" jest
festiwalem promującym dobre, współczesne (z jednym wyjątkiem)
filmy dla dzieci i młodzieży w wieku do około 12 lat.
Organizatorzy nie uwzględnili popularnych, szeroko reklamowanych
komercyjnych produkcji ze znanych wytwórni. Nie oznacza to jednak,
że zaprezentowano filmy dla "grzecznych dzieci",
"ambitne", nudne czy mało atrakcyjne dla widzów
przyzwyczajonych do superbohaterów, różowych księżniczek,
słodkich zwierzątek o wielkich oczach i małych wampirków. W
Muranowie zobaczyliśmy kino wesołe, pełne akcji i/lub refleksji,
przygodowe, familijne; bohaterów zwyczajnych i wyjątkowych,
żyjących według ogólnie przyjętych zasad i zbuntowanych.
Poznaliśmy na ekranie kilka "różowych" dziewczynek, ale
te nie spędzały czasu na plotkach i rozmowach o ciuchach, tylko
przeżywały wielkie przygody (w wyobraźni lub rzeczywistości):
było więc przeobrażenie z różowego aniołka w byka ("Grzeczna"),
księżniczkę gubiącą gumiaka ("Pewnego razu w kaloszach")
oraz w premiera ("Baluba Runa").
Festiwalowi towarzyszyły ciekawe
wydarzenia dedykowane rodzicom, opiekunom, wychowawcom i animatorom
kultury. Z punktu widzenia rodzica, wartościowe okazało się między
innymi spotkanie z psychologiem, a nawet niewielkie ulotki dostępne
w kinie, jak ta zatytułowana "Fundacja Generator zachęca:
oglądaj filmy z dziećmi!", informująca na przykład, że
"Dzieci poniżej drugiego roku życia nie powinny oglądać
telewizji, używać komputerów, tabletów i telefonów do
gier".
Dla wszystkich osób dbających o
wysoki poziom kultury zorganizowana została konferencja "Kręcimy
kulturą dla dzieci" wraz cyklem dyskusji (odsłona warszawska –
1 października). Niestety nie mogłam uczestniczyć w tym
wydarzeniu, ale jestem bardzo ciekawa jego bieżących
i długoterminowych efektów, zwłaszcza ze względu na cel
wyrażony przez organizatorów w folderze Festiwalu: "Bardzo
znamienne jest to, że w programie festiwalu nie znalazł się ani
jeden pełnometrażowy film polski. To dało nam impuls do działania.
Chcemy, aby festiwal był początkiem zmian, które spowodują, że
produkcja filmowa dla dzieci w Polsce ruszy pełną parą. W ciągu
ostatnich 10 lat dużo dobrego dzieje się w polskiej literaturze dla
najmłodszych, w teatrze. Niestety, udane filmy dla dzieci powstałe
w tym czasie można by policzyć na palcach jednej ręki".
Festiwal był dla mojego syna
okazją do zapoznania się z formą filmu krótkometrażowego.
Spodobał mu się cały zestaw produkcji norweskich: animowane
"Bendik i potwór" oraz "Grzeczna", aktorskie
"Iver", "Baluba Runa" oraz "Pewnego razu w
kaloszach". Te krótkie utwory złożyły się na wyjątkowo
ciekawy i bogaty seans, będący dla nas bodźcem do wymiany wrażeń
oraz skojarzeń (z literaturą i życiem). W kilku obejrzanych przez
nas filmach (krótko- i pełnometrażowych) powtarzał się
motyw przeprowadzki, samotności, przemocy w grupie rówieśniczej,
zapracowanych rodziców, wymagań względem dziecka, stereotypów
społecznych i ich przełamywania. Są to tematy, które młodemu
widzowi trudno "przerobić" samodzielnie, idea rodzinnych
seansów okazała się zatem zrozumiała i potrzebna.
Filmy, które obejrzeliśmy, były
w większości ekranizacjami książek: obrazkowych, opowiadań,
powieści. W holu kina odbywały się kiermasze i zajęcia prowadzone
przez znane i cenione wydawnictwa: Zakamarki i EneDueRabe. Może z
tych względów festiwal filmowy był dla nas w dużym stopniu
wydarzeniem literackim. Ponadto spotkaliśmy się z reżyserem (Arne Lindtner Næsse) filmów
"Kacper i Emma – najlepsi przyjaciele" oraz "Kacper
i Emma – zimowe wakacje", tak, jak zazwyczaj spotykamy się z
twórcami książek na targach i premierach wydawniczych. Dotychczas
kolekcjonowaliśmy dedykacje od autorów i ilustratorów książek dla
dzieci, a na festiwalu "Kino dzieci" udało nam się zdobyć autograf reżysera na
plakacie filmu, któremu na Festiwalu przyznano aż dwie nagrody Kwiatu Paproci (nagroda jury dziennikarzy i nagroda publiczności dla filmu "Kacper i Emma – najlepsi przyjaciele").
Mamy też inne festiwalowe pamiątki: płócienną torbę
wykonaną przez syna na warsztatach plastycznych między seansami i,
przygotowany już w domu, plakat z naszym własnym przeglądem filmów
obejrzanych na festiwalu.
Spodobał nam się ten, dla nas nowy, sposób przeżywania kultury i liczymy na kolejne okazje do wspólnego smakowania najciekawszego kina dzieci.
Spodobał nam się ten, dla nas nowy, sposób przeżywania kultury i liczymy na kolejne okazje do wspólnego smakowania najciekawszego kina dzieci.
Bożena
Itoya
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz