cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

niedziela, 22 stycznia 2017

Gdy spotkasz kolorowy szalik lub dziwne spodnie


Książka Barbary Kosmowskiej "Kolorowy szalik" zawiera dwa opowiadania traktujące o akceptacji i asymilacji w środowisku rówieśniczym. Akcja tytułowej historii rozgrywa się w niewielkiej miejscowości, w której nie ma ludzi zamożnych, dzieci pomagają w pracach rolniczych i nie wyjeżdżają na wakacje. Czasem czują się i spędzają czas niczym polskie dzieci z Bullerbyn, choć ta szwedzka kraina dzieciństwa była światem sielankowym, zwartym, niemal rytualnie niezmiennym, a w Dąbrówce Barbary Kosmowskiej pojawia się Nowy.
Wydarzenia opisane w "Dziwnych spodniach", drugim opowiadaniu z tomu, koncentrują się z kolei na życiu wielkomiejskiej młodszej młodzieży. Tu mamy do czynienia z innymi wartościami i kryteriami oceny rówieśników. W Dąbrówce ważne było, czy Nowy zagra z klasą w piłkę i wybierze się na grzyby, a w bezimiennym wielkim mieście inny Nowy dołączający do klasy (chyba czwartej) musi sprostać oczekiwaniom kolegów względem jego ubioru i wysokości kieszonkowego. Jeśli macie wrażenie, że wasze dzieci nie zdają sobie sprawy z istnienia w naszym kraju tak różnych światów, to koniecznie podsuńcie im opowieści o Tomku (vel Pieszczochu z "Kolorowego szalika") i Michale (vel Dziwnych Spodniach). Utwory Barbary Kosmowskiej pozwalają zrozumieć, że niezależnie od różnic socjalnych mechanizmy rządzące grupą dzieci czy nastolatków zawsze są podobne. Nowy zawsze wprowadza zamęt, przeważnie mimowolnie, i za każdym razem natrafia na pewien opór. Jeśli zaś doświadcza zbiorowej, wręcz zorganizowanej niechęci, ktoś musi się ocknąć pierwszy i raczej nie będzie to prowodyr grupy, reżyser akcji prześladowania (często nazywanej niepozornie "dokuczaniem"). Przebudzenie czynnych i biernych uczestników "trudnej sytuacji" (tak to bywa nazywane na szkolnych zebraniach z rodzicami) nigdy nie jest przyjemne, bo kto lubi przyznawać się do winy, przepraszać i ponosić konsekwencje?
Książkę Barbary Kosmowskiej powinni też przeczytać rodzice, którzy często interweniują w szkole w sprawie gorszych ocen swoich dzieci, ale niekoniecznie w równym stopniu zainteresowani są postępowaniem pociech względem innych uczniów. Naprawdę warto podsuwać młodszym nastolatkom takie literackie scenariusze zachowań i rozmawiać z nimi o tym, jak zachowują się bohaterowie i antybohaterowie. Co ciekawe, tymi drugimi bywają rodzice – wystarczy wczytać się w tekst obu opowiadań, by odkryć "dorosłe" źródło plotek, stereotypowego myślenia, a nawet uprzedzeń. Czy na pewno nasze dzieci są wystarczająco dojrzałe na szczere, pełne szczegółów rozmowy o biedzie lub chorobie kogoś z najbliższego otoczenia? Czasem wygłaszamy pouczające przemowy, by kształtować w młodym człowieku empatię ("Bądź dla niego miły / daruj mu, bo zostawiła go mama / nie ma taty / oni są biedni / jest chory..."), ale nasze wychowawcze próby miewają inny efekt: bywa, że (wbrew własnej woli) tworzymy podwaliny pod szkolne kpiny, przezwiska czy opinie wykrzykiwane w złości.

Po lekcji zatrzymałam Agę.
Głupio wyszło. – Starałam się omijać jej badawczy wzrok.
Mnie to mówisz?
Chcę, żebyś wiedziała, że jest mi przykro – bąknęłam.
Przykro??? A gdyby to ciebie ktoś posądził o kradzież... – Aga na mnie nawet nie spojrzała. – Też byłoby ci tylko przykro?
Mnie... ktoś by posądził?! – przeraziłam się. – Dlaczego mnie?
A dlaczego Michała? – odpowiedziała pytaniem i zarzuciła torbę na ramię.
Jak mogła! Przecież pieniądze zginęły w naszej klasie po raz pierwszy. I wszyscy już dawno wiedzą, że Michał nie poszedł do kina, bo nie miał na głupi bilet... Ponoć rodzice go zaniedbywali i z tego powodu zamieszkał w mieście, u swojej cioci. Ten wilczur też jest psem jego cioci, więc co do Michała – to jest to bida z nędzą, jak nam tydzień temu powiedział Bartek. Z kolei on dowiedział się o wszystkim od swojej mamy, która też uczy w naszej szkole i wie o niej więcej niż wszyscy uczniowie oraz nauczyciele razem wzięci.

W rozmowach z dziećmi, które przeczytały tę książkę, warto podkreślić, że nie każdy Nowy okazuje się kimś wyjątkowym i rzadko bywa tak odporny na zaczepki i przykrości, jak książkowi bohaterowie. W "Kolorowym szaliku" poznajemy bardzo wartościowych młodych ludzi, ponadprzeciętnie wrażliwych i "twardych" równocześnie, dobrych, pomocnych i otwartych. Nie w każdym obiekcie drwin znajdujemy podobne cechy, ale nikt nie zasługuje na takie zmasowane klasowe ataki, nawet jeśli reagując na nie sam częściowo prowokuje atakujących – w książce Barbary Kosmowskiej nie dochodzi do takich sytuacji, ale znam je ze szkoły syna i publikacji psychologicznych.
Tomek, bohater "Kolorowego szalika", przeżywa mocno tylko pozytywne zachowania rówieśników, te negatywne (krytyczne) zdaje się ignorować. Wewnętrzna siła chłopca kontrastuje z jego fizyczną słabością wynikającą z ciężkiej choroby. A może chłopca nie przepełnia moc, tylko rezygnacja? Na to wskazywałyby jego niektóre zachowania i wypowiedzi dotyczące przyjaźni. Każdy czytelnik może inaczej ocenić bohatera tej ciepłej, energetycznej historii, porównywanego do Colina z "Tajemniczego ogrodu" F.H. Burnett.

Kupiłam tę książkę dla ciebie – powiedziałam zawstydzona. – Jest o przyjaźni. Zresztą sam zobaczysz.
Dzięki – ucieszył się, a potem spoważniał. – Przyjaźń. Fajna sprawa. Nawet jak tylko w książce.
Dlaczego w książce? Może zdarzyć się naprawdę! – zaprotestowałam gwałtownie. Zbyt gwałtownie, bo Tomek zatrzymał wzrok na mojej twarzy i pewnie zauważył, że się głupio rumienię.
Czasami musi wystarczyć tylko taka.
Nie patrzył na mnie, oglądał okładkę. Werandę przesłoniła popołudniowa chmura.

Mojemu synowi opowiadanie "Kolorowy szalik" bardzo się spodobało, a ze mnie wydobyło całe pokłady wzruszeń, bo przypomniało o nastoletnich przeżyciach, takich, które kształtują dojrzewającego człowieka, zmieniają go na zawsze.

Po świętach znowu spotkaliśmy się w szkole. Pani Eliza pochwaliła nas, że bardzo wydorośleliśmy. Od razu poczuliśmy się starsi i poważniejsi. Nawet gdyby komuś z nas wpadła do głowy jakaś głupota, po takich słowach nikt by się nie zdradził.

Młodzi nie ze wszystkim potrafią sobie poradzić, byłoby znakomicie, gdyby podobne trudne, ba, najtrudniejsze tematy omawiano w szkole, ale "Kolorowy szalik" nie został dotychczas wpisany na ministerialną listę lektur. Można więc polecić tylko prywatne, domowe (najlepiej rodzinne) "przerabianie" tego utworu.
Narratorkami obu opowiadań są dziewczęta, rówieśniczki Nowych: Marysia zaprzyjaźnia się z Tomkiem w kolorowym szaliku, a Emilia długo pozostaje uprzedzona do Michała w dziwnych spodniach i wini go za utratę najlepszej przyjaciółki. Pierwsza dziewczynka potrafi postawić się ogółowi, wyjść przed szereg i zmierzyć z indywidualizmem chłopca od niedawna mieszkającego w sąsiedztwie, przez rówieśników traktowanego niemal jak przybysz z kosmosu. Autorka pięknie i z wielkim wyczuciem opisała wewnętrzny świat Marysi.

Anka to chyba trochę podkochiwała się w panu od wuefu. Nawet zamówiła sobie na Allegro nowy strój i markowe adidasy. Przez kilka lekcji chodziła jak modelka. Przymykała oczy i wprawiała w ruch biodra. Nam się to bardzo podobało, ale nasz pan, zamiast się zachwycić, powiedział przy całej klasie, żeby Anka popracowała nad normalnym chodem, bo się ostatnio porusza jak gęsi pani Wziątkowej.
Ja nie robiłam żadnej z tych rzeczy! No, może tylko jak ktoś mówił o Tomku, to zawsze czułam takie dziwne gorąco, od którego pojawiają się rumieńce. A raz spociły mi się dłonie, gdy go zobaczyłam koło płotu orlika. Dwa razy zabiło mi serce na widok kolorowego szalika w autobusie do miasta. Jednak to nie był szalik Tomka. No i trochę się czerwienię, kiedy dłużej o nim myślę.

Druga bohaterka drażni czytelnika swoją zarozumiałością, zaślepieniem, wręcz ograniczeniem. Emilia jest tylko trybikiem w machinie szkolnej dyskryminacji, nie wyróżnia się odwagą ani oryginalnością, stanowi element masy (mimo talentu wokalnego, który, według mnie, schodzi na dalszy plan).

Kiedy wyszła, odetchnęłam z ulgą. Ale moja niechęć do Agnieszki wzrosła jeszcze bardziej. Jeżeli przedtem była maleńkim pagórkiem, który nie przesłania świata, to teraz wydawała się gorą nie do zdobycia. Bo znowu to samo! Mama staje w obronie Agi, zapominając, ze jej własne dziecko cierpi! Jak zostanę mamą, nie pozwolę, aby moja córka myślała, że jej przyjaciółki są ważniejsze – obiecałam sobie.
I od razu poczułam się lepiej. Nawet doszłam do wniosku, że wyjątkowo nadaję się na nowoczesnego rodzica, który potrafi wspierać i bezwzględnie kochać najbliższych. Gdyby mama zechciała myśleć podobnie, nie musiałabym tak szybko planować rodziny. Dręczyć się i martwić na zapas losem moich przyszłych dzieci. Aż mnie wzruszyła ta szlachetna dobroć i troska o przyszłe pokolenia. Cóż... trzeba cierpliwie poczekać, zanim udowodnię mamie, że jednak można być przyjaciółką własnego dziecka...

Wielką zaletą książki są właśnie te odmienne punkty widzenia bohaterek, różnice w skalach (makro i mikro) ich problemów, inne środowiska (mała miejscowość i wielkie miasto), a przede wszystkim przeciwne bieguny emocji, jakie wywołują swoimi relacjami (wzruszenie i podziw a oburzenie i obrzydzenie).
Pisarstwo Barbary Kosmowskiej jest tak dobre, że trudno przyporządkować je jakimś określeniom, wszystkie wydają się za małe, zbyt płytkie. Czytając "Kolorowy szalik" po prostu przenieśliśmy się do świata bohaterów, chcieliśmy im podpowiadać, czasem na nich nakrzyczeć. Takie reakcje wywołują w nas tylko najzdolniejsi władcy słów, miłościwie nam panujący nad gładkością polszczyzny i głębią rodzimej literatury dla młodzieży.
Ilustracji Emilii Dziubak jest w tej publikacji niewiele: po jednej na początku opowiadań, są wyklejki i okładka, która po przeczytaniu książki zapada w pamięć głębiej niż niejeden picturebook. Niemal pozbawione liści drzewo, chłopiec w kolorowym szalu siedzący na konarze, smugi światła przeświecające przez gałęzie – i starczy, "to lubię", jak głosi logo serii wydawnictwa Literatura, w której ukazała się ta niezapomniana, poruszająca książka.
Bożena Itoya

Barbara Kosmowska, Kolorowy szalik, okładka i ilustracje: Emilia Dziubak, wydanie III, Wydawnictwo Literatura, Łódź 2016.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz