cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

niedziela, 11 lutego 2018

Bajka na końcu świata. Opuszczony dom


Marcin Podolec po raz drugi zabrał nas na postapokaliptyczny spacer, wyznaczając nowe krańce świata komiksów dla dzieci, i tym razem rzeczywiście uczynił główną bohaterką tytułową Bajkę. W "Opuszczonym domu" bowiem Wiktoria przeżywa pewien wypadek i choruje, odzywa się niewiele, za to do głosu dochodzi pies dziewczynki, czyli właśnie Bajka. O ile pierwszą część "Bajki na końcu świata" można nazwać komiksem drogi, o tyle w drugiej przystajemy, by lepiej poznać obie postacie pierwszoplanowe.
Kontynuacja "Ostatniego ogrodu" jest jedną historią rozbitą na kilka rozdziałów: "Bajka i zawrót głowy", "Bajka i opuszczony dom", "Bajka i koniec świata", "Bajka i ciasteczkowy atak", "Bajka i wspomnienie Wiktorii", "Bajka i nocna straż". Dwa z tych podtytułów ukrywają wcześniejsze losy bohaterek, zaś pozostałe dotyczą wydarzeń rozgrywających się w czasie aktualnym, to jest bliżej nieokreślonej przyszłości po zagładzie, w intrygującej ruderze i jej otoczeniu. Dziewczynka i pies są jedynymi żywymi istotami poruszającymi się w tym ponurym krajobrazie, nie licząc substancji tak nieświeżych, że aż "dostających nóżek", oraz tajemniczych chmurek, których nadzwyczajna obecność i niejasne działanie na Wiktorię chyba jeszcze nie wystarczą, by nazwać je istotami.
"Bajka na końcu świata" jest zaskakującą kombinacją przyjemnej lektury z przytłaczającą atmosferą po zagładzie ludzkości, wypełnioną pustynnym pyłem i duszną ciszą. Młodemu czytelnikowi mogłyby się przypomnieć kłębki zeschłych roślin przelatujące uliczkami opustoszałego miasteczka na Dzikim Zachodzie, gdyby dzisiejsze dzieci oglądały westerny lub czytywały Lucky Luke'a. Z rudobrązowej okolicy oddziela się szkodliwy opar, obłoczek niewiadomego pochodzenia, jak najgorzej wpływający na Wiktorię. Bajka prowadzi dziewczynkę do jednego z na wpół zniszczonych, porzuconych budynków, sama zaś przeżywa różne próby i retrospekcje, będące jądrem fabuły "Opuszczonego domu". Autor zgrabnie odmalował psie wątpliwości i typowości, jak walka przysłowiowej wierności z równie rozkoszną łapczywością, realistycznie przekazał też merdającą radość z powrotu pani do zdrowia. Mimo że gadający i bajkowy, równocześnie jest to pies jak żywy – pewnie tak zachowuje się w rzeczywistości, bo przecież na ostatniej stronie komiksu oglądamy zdjęcie prawdziwej Bajki, suczki zaadoptowanej przez Marcina Podolca. W drugiej części komiksu pojawia się zresztą motyw schroniska, według mnie bardziej przygnębiającego od postapokaliptycznego pustkowia.
Na tle innych podrozdziałów uwagę zwraca ten zatytułowany "Bajka i wspomnienie Wiktorii". Wizja z przeszłości po pierwsze jest wielobarwna, po drugie – wzruszająca swoim dramatyzmem i właściwie nie wiadomo, który z tych aspektów bardziej wstrząsa czytelnikiem, już przywykłym do jednostajności zarówno losów oraz nastrojów Wiktorii, jak i otaczających ją kolorów. Nagle dowiadujemy się, jak wcześniej wyglądał świat, jak przebiegał kataklizm, jak doszło do rozstania Wiktorii z rodzicami. Między kadrami możemy wyczytać (albo raczej wypatrzeć), że wszystko to zaszło niedawno, bo ani dziewczynka nie urosła, ani nie widać, by zmieniło się jej ubranie czy długość włosów.
Mimo że historię popycha do przodu głównie Bajka, obecność jej pani, czy raczej przyjaciółki lub nawet podopiecznej, jest intensywna, ważna i pobudzająca czytelnika do myślenia. Gdyby nie dziewczęce imię, właściwie nie wiedzielibyśmy, czy bohaterem jest chłopiec, czy dziewczynka. Płci bohaterki nie sposób zidentyfikować ani po jej zachowaniu, ani po zabawce czy innych atrybutach, ani po twarzy czy stroju. Co do wyglądu Wiktorii, po raz pierwszy mamy porównanie z innym człowiekiem, bo w retrospektywnych kadrach widzimy jej tatę, zdecydowanie szczuplejszego, weselszego i ogólnie wyglądającego jakoś mniej zaskakująco. Podoba mi się, że ta komiksowa dziewczynka wypada zupełnie inaczej niż wszystkie nietypowo piękne superbohaterki: zwyczajnie i dziecięco. Właśnie dzięki temu jest nieprzeciętna! Części stroju dobrała raczej pod wpływem impulsu czy przypadku, czesała się i decydowała na czapkę chyba wpatrzona w portret Kajka z komiksów Janusza Christy, a wielkie jedynki przedzielone takąż szczerbą wskazują na znany wszystkim rodzicom etap przejściowy uzębienia. Wiktoria nie szczerzy się w filmowych uśmiechach, nie trajkocze o byle czym, nie nosi minispódniczek, jest raczej okrąglutka, pyzata, z uszami na tyle odstającymi, że mieści się za nimi burza niesfornego afro. Znacie inną taką protagonistkę z dymkowanych historyjek? Kto lepiej pokazuje dziewczynkom, że nie muszą być słodkimi laleczkami, ważne, by były sobą? Między innymi ze względu na tak poprowadzoną główną (ludzką) postać, jestem bardzo ciekawa dalszych losów serii Marcina Podolca. Trzecia część "Bajki na końcu świata" będzie nosiła tytuł "Ożywczy deszcz", wydawnictwo zaplanowało premierę na maj 2018 roku. Mam nadzieję, że deszcz nie za bardzo oczyści pylistą, niepewną atmosferę dwóch pierwszych albumów, słodko-gorzkich smakołyków polskiego komiksu dla dzieci.
Bożena Itoya

Marcin Podolec, Bajka na końcu świata: 2. Opuszczony dom, Kultura Gniewu (Krótkie Gatki), Warszawa 2017.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz