Od
zawsze wiedziałam, że istnieją komiksy o kapitanie Żbiku, ale ich
nie czytywałam. Moja znajomość tematu ograniczała się do
szlagieru zespołu Big Cyc. W dzieciństwie nie interesowały mnie
ponure w kolorystyce milicyjne kryminały dla młodzieży i
dorosłych, a i w dorosłym życiu, jako że nie odczuwam nostalgii
za PRL-em, nie czułam potrzeby by je poznać. Zaintrygowało mnie
natomiast, dlaczego po ten gatunek komiksu, zdawałoby się
anachroniczny i wymarły, sięga tak barwne, ambitne i nowoczesne
wydawnictwo jak Widnokrąg, którego oferta adresowana jest do
młodych czytelników. Od niedawna także do nastolatków, co cieszy,
bo mój syn właśnie wkroczył na ten wyższy poziom dzieciństwa. A
że poznaliśmy dokładnie (czytając po dwa razy) serię "Dwór"
(12+), dlatego też wiemy, że w zakresie publikacji dla młodzieży
wybory Widnokręgu są nieprzypadkowe i trafne – w nasze gusta
celują idealnie. Stąd decyzja, by mimo wątpliwości i braku
sentymentów zanurzyć się w szarości PRL-u, to jest sięgnąć po
serię "Kot": "Żonę dyplomaty" (tom 1.) i
"Strzały na Służewcu" (tom 2.). Są to współczesne
komiksy relacjonujące pewne śledztwo Milicji Obywatelskiej,
umiejscowione w latach 70. lub 80. XX wieku.* Autorzy (Michał
Rzecznik – tekst, Leszek Wicherek – ilustracje) rozbili jedną
historię na dwa zeszyty, co też przypomina dawne broszury
sprzedawane w kioskach czy komiksy publikowane w odcinkach w prasie.
A
jest to historia ciekawa, choć niegwałtowna, pulsująca w
czytelniku rytmem jakiejś dawnej melodii, może pochodzącej ze
szlagierowego filmu czy serialu (dla mnie jest to kolekcja filmowa
"Alfred Hitchcock przedstawia"), a może grającej tylko w
wyobraźni. W każdym razie, czytając te komiksy wyczuwałam w tle
ciszę i mglistość PRL-owskiej Warszawy i musiałam czymś ją
sobie uzupełnić. "Tamte czasy" nie są zresztą tylko
miejscem oraz czasem akcji, ale też jednym z jej wyraźniejszych
bohaterów. Tworzą atmosferę i decydują o losie postaci, wchodząc
z buciorami nawet w ich sny.
Śledztwo
porucznika Bogusława Kota, niezbyt energicznego i mało
charakterystycznego milicjanta, dotyczy planu porwania tytułowej
żony dyplomaty (niejakiego Debois), koncentruje się na próbie
ujęcia niedoszłych porywaczy podczas przekazywania okupu i prowadzi
do strzałów na Służewcu. W kadrach kilkakrotnie gości Komenda
Główna MO, do dziś rozpoznawalna, bo kto z warszawiaków nie
słyszałby o Pałacu Mostowskich (nadal urzęduje tam Policja). W
strefie graficznej komiksów jest aż gęsto od takich znaków
rozpoznawczych dawnej Warszawy, smutnej, ale w pewnym sensie stylowej
z jej neonami, brakiem wielkoformatowych reklam, niemal
bezsamochodową pustką. Podobne sygnały przeszłości, jej punkty
orientacyjne, znalazły się w tekście – w formie cytatów z
poezji, a odniesieniami
graficznymi do kultury PRL-u są choćby okładka książki czytanej przez jednego z bohaterów
czy naklejony na ulicznym słupie plakat, zapowiadający przegląd
filmów. Jest i mała szklana Pepsi, niby banał, a jednak ikona –
ja do dziś pamiętam smak pierwszej w życiu butelki tego napoju,
zaserwowanej podczas wizyty u wujka. W "Kocie" stylizacja
głęboko wrasta w opowieść i miesza się ze wspomnieniami
czytelnika, jej pominięcie, nieprzyswojenie, powoduje, że lektura
nie jest pełna, wydaje się zbyt płaska i skrótowa. Choć
historyczne szczegóły mogą być nieczytelne dla współczesnej
młodzieży, to bez problemu poczuje ona "klimat" całości.
Kryminalna akcja w dużym stopniu broni się sama, bo mój syn był
zadowolony z obu komiksów, choć wiele spraw wyjaśniłam mu dopiero
później, gdy sama przeczytałam "Żonę dyplomaty" i
"Strzały na Służewcu".
"A
więc czego pan oczekuje od władzy ludowej?" zapytuje porucznik
dyplomatę, sam dyplomatycznie nie zdradzając nikomu, jak jego
oczekiwania i plany zniszczyła ta właśnie władza. W śnie
milicjanta widzimy jego samego w młodszej, dość rockandrollowej
wersji, żegnającego kobietę odjeżdżającą na zawsze z dworca
Warszawa Gdańska. Na peronie oraz w pociągu przemykają ludzie
z wielkimi bagażami i smutnymi twarzami. Tę stację i te odjazdy
znałam z piosenki Wojciecha Młynarskiego "Tak jak malował pan
Chagall", z filmu "Różyczka" Jana Kidawy-Błońskiego
oraz z opowieści mojej mamy, która rok 1968 pamięta bardzo dobrze.
Za miesiąc minie 50 lat od tamtych wydarzeń, niby to nie żadna
tajemnica, "ale niepamięci kurz, warto żeby jakiś wiatr
nareszcie zwiał".
Bożena
Itoya
*
Dokładna lokalizacja czasowa nie jest wymagana ani możliwa –
polecam wywiad z Michałem Rzecznikiem na blogu Kopiec Kreta
(rozmawiał Maciej Gierszewski).
Michał
Rzecznik (tekst), Leszek Wicherek (ilustracje), Żona dyplomaty,
seria KOT, zeszyt 1, Wydawnictwo Widnokrąg, Piaseczno 2015.
Michał
Rzecznik (tekst), Leszek Wicherek (ilustracje), Strzały na Służewcu,
seria KOT, zeszyt 2, Wydawnictwo Widnokrąg, Piaseczno 2016.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz