cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

sobota, 10 lutego 2018

Pikotek chce być odkryty


Książka "Pikotek chce być odkryty" Tomasza Samojlika jest wyjątkową pozycją w dorobku tego pisarza, ilustratora, scenarzysty i rysownika komiksów. Dotychczas mieliśmy na półce aż osiemnaście publikacji, w których występuje on jako autor i/lub rysownik, a każda z nich, choć olśniewała ilustracjami (działającymi na nas jak magnes), posiadała też tekst i jasno określony przekaz. Tymczasem jedyna pewna rzecz, jaką wiemy o Pikotku, to że chce być odkryty, bo właśnie to oznajmia nam tytuł, poza którym w książce nie ma żadnych słów. Co prawda na tylnej okładce znajdziemy kilka zdań opisu, ale stanowią one raczej wydawniczą zachętę niż objaśnienie, kto zacz ten Pikotek i jak się z nim bawić. Na tym polega geniusz konceptu Tomasza Samojlika: róbcie, co chcecie, dzieci, na pewno coś wymyślicie. Ta publikacja nie zawiera słów, ona je produkuje, bo po otwarciu sami zaczynamy opowiadać, krążyć, błądzić, szukać rozwiązania, przedstawiać kolejne postacie i ich cele. Uwalnianiu pomysłów sprzyja też forma edytorska: jest to album-harmonijka, rozkładany, długaśny jak droga przez las.
Mój syn pierwszy raz odkrywał Pikotka rozłożywszy go na długość całego naszego dużego pokoju, przeskakując palcem i wzrokiem ze strony na stronę. Wtedy pożyczyliśmy świeżutką nowość z biblioteki, teraz, gdy wreszcie mamy własny egzemplarz "Pikotka", zasiedliśmy do niego we dwójkę, tym razem korzystając z możliwości tradycyjnego kartkowania. Okazało się, że po ponad roku przerwy syn niemal nie pamiętał tej książki, więc frajda z jej poznawania była tym większa. Okładka sprawia wrażenie namalowanej akwarelami, charakterystycznie, "plamiście" rozmywającymi tło, a w jej wnętrzu kryje się zieleń drzew, krzaków i leśnego poszycia, po których spacerują bohaterowie historii: Pikotek, borsuki, kret, ryś, wilk, wydry, zające, wiewiórki, kaczka, lis, niedźwiedzie, dziki, chrabąszcz, jeże, dzięcioły, pszczoły, rudziki (chyba) i jelenie. Zwierzęta porozumiewają się ze sobą ikonkami umieszczonymi w komiksowych dymkach, a naszym zadaniem jest domyślić się, jak może brzmieć pełne zdanie oraz w jakim trybie jest wypowiadane – pytającym, oznajmującym czy rozkazującym. Dyskusje i komunikaty dotyczą samych istotnych spraw: wody, jedzenia, domu, mniemania o sobie czy autoidentyfikacji ("rządzę!", "kim jestem?", "boję się!). Rodzice poszukują dzieci, dzieci uczą się od rodziców, dzień upływa (co obserwuje i relacjonuje kret, czy to rosnącym słoneczkiem, czy korytarzem – a może 2w1?), kolory i humory się zmieniają, a opowieść dojrzewa w nas, owocując wspólnymi interpretacjami. To był przemiło spędzony czas, bo zorganizował go nam doświadczony scenarzysta i utalentowany artysta, wkomponowujący w swoje kolorowe ilustracje masę pozytywnej energii. Narysowane przez niego postacie są urocze, a relacje ciepłe oraz zabawne, może z wyjątkiem tych łączących lisa z kaczką, ale i tu ostatecznie chodzi tylko o dreszczyk emocji. Zaletą "Pikotka" jest też przyjemny, mocny papier, który dodatkowo pięknie pachnie, a ja uwielbiam wąchać książki.
Warto samemu, na własny sposób odkryć Pikotka, poprzyglądać się z maluchem lub starszakiem tym sympatycznym, pełnym wyrazu (i wyraźnym, bo wydrukowanym w odpowiednim formacie i kolorystyce) zwierzęcym pyszczkom. W takim pogodnym towarzystwie dzieciństwo upływa bajkowo, a ileż tu relaksującej zieleni! Pikotkowy leśny pas rozweseli nawet najbardziej szary, wielkomiejski dzień, my rozciągamy go w smętne popołudnia zimy, która zdaje się być jesienią albo bezsłoneczną wiosną i od razu stajemy się optymistami.
Bożena Itoya

Tomasz Samojlik, Pikotek chce być odkryty, Widnokrąg, Piaseczno 2016.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz