Wydawnictwo
Widnokrąg jest jedną z oficyn przywracających i utrwalających
pamięć o królewskiej parze polskiej książki dziecięcej –
Themersonach. W dwudziestym pierwszym wieku panują państwo
Pawlakowie i Mizielińscy, a w dwudziestoleciu międzywojennym
dwudziestego wieku mieliśmy dwójkę geniuszów, których nasze
dzieci mają szansę poznać dzięki "Był gdzieś haj taki
kraj, była gdzieś taka wieś" czy "Narodzinom liter".
Franciszka i Stefan Themersonowie tworzyli książki pozornie
proste, ale artystycznie złożone, byli bliscy zwykłym dzieciom, a
jednocześnie pozostawali na poziomie tak wysokim, że, moim zdaniem,
nadal nikt nie wzniósł się ponad nich. Jawią mi się jako
demiurgowie międzywojennej literatury oraz ilustracji dla
najmłodszych, a równocześnie wyobrażam ich sobie jako miłych,
kulturalnych, eleganckich młodych ludzi, powoli i skrupulatnie
pracujących nad "Pocztą" w mieszkaniu przy ulicy
Królewskiej w Warszawie, niedaleko Poczty Głównej (dziś: Urząd
Pocztowy Warszawa 1). To szczególna okolica, mieszkańcy stolicy,
którzy choć częściowo związali swoje dzieciństwo i młodość
ze Śródmieściem, są wyjątkowo czuli na rytm rodzimego miasta,
myślami często wędrują do jego świetnej przeszłości.
Dwudziestolecie międzywojenne jest takim właśnie złotym okresem w
historii Warszawy, do którego przenosiłam się setki razy jako
dziecko i nastolatka, spacerując po ukochanych ulicach i marząc.
Książka "Poczta" przypomniała mi moje dawne gry
wyobraźni, jest migawką historii, po prostu przesyłką z innej
epoki.
Strukturę
książki trzeba uznać za nietypową, ponieważ autor – Stefan
Themerson – zebrał w "Poczcie" kilka luźno powiązanych
(formą i treścią) opowieści, a spójność publikacji zapewnia
przede wszystkim warstwa plastyczna. Franciszka Themerson
przygotowała bowiem ilustracje jednolite stylistycznie i
kolorystycznie, stale dynamiczne oraz dźwięczne. Otwierając
książkę zastajemy zagadki z graficznymi rozwiązaniami, a więc
nie rebusy, ale coś z ich pogranicza. Dalej obok wierszyków
pojawiają się zwięzłe opowiadania czy krótkie teksty bez rymu,
ale kojarzące się z piosenkami. Na niektórych stronach słowa
bawią się z rysunkami, aż nie wiemy, gdzie kończy się tekst, a
zaczyna ilustracja. Z kart "Poczty" przemawiają do dzieci
między innymi lampy radiowe, kondensatory, anteny, druty
telefoniczne i oczywiście listonosze. To niezwykle rytmiczna
lektura, bo czytając na głos dopasowujemy się do galopu konnego
gońca czy dyliżansu, do stukania klawiszy, marszu listonoszy,
przerzucania paczek, stemplowania listów, przewijania taśmy przez
telegrafistę.
W
rożnych konwencjach i historyjkach, półliterackich,
półinformacyjnych, zawarte zostały dzieje przesyłek,
telekomunikacji (a pośrednio technologii) oraz polskiej książki
dla dzieci. Zaczynamy od porozumiewania się: czym jest, jak może
przebiegać; autorzy informują, ale i sami porozumiewają się z
czytelnikiem, "zaczepiają" go zagadkami. Po nawiązaniu
kontaktu z drugą stroną książki, trzeba utrzymać jej uwagę.
Dziewczynki może zainteresować scenka z dawnymi sposobami prania, a
chłopców (na równi z dziewczynkami) – metody szybkiego
przekazywania wiadomości w czasach przez motoryzacją poczty. Dalej
następuje nasz ulubiony fragment "Poczty", świadczący,
że już w latach 30. XX wieku zdawano sobie sprawę, iż w
publikacji dla dzieci ścisłą wiedzę należy rozcieńczyć
odrobiną humoru. Jest to zgrabny, bardzo zabawny, według nas wręcz
wybitny wierszyk "Podróż pani Klementyny". Książka
zawiera też dwa inne, niemal równie sympatyczne rymowane utwory,
przy czym jeden z nich zdaje, się być (w pewnym stopniu)
pierwowzorem "Lokomotywy" (Julian Tuwim opublikował swój
słynny wiersz w 1938 roku, a "Ach, ten Kazio Bazgroła"
Stefana Themersona został wydany, jak cała "Poczta", w
roku 1932). I tu pociąg pędzi sylaby i rymy ku dźwiękom kolei,
słowa naśladują szybkość i stukot. Z kolei wiersz "Spotkała
się karetka pocztowa z pocztowym samolotem", choć już
tytuł wydaje się anachroniczny, zainteresował mojego syna jako
wprowadzenie do notatki o historycznych sposobach przenoszenia i
przewożenia wiadomości oraz przesyłek, w szczególności o tym,
jak długo wyczekiwano listonosza. Oczywiście nawet
najnowocześniejsze w czasach Themersonów metody oraz najkrótsze
terminy są dziś tylko wspomnieniem. Właściwie do każdego tekstu
ujętego w "Poczcie" moglibyśmy dopisać kolejny rozdział
(telefony komórkowe, Internet, satelity...), jednak to nie
nowoczesność i aktualność była celem wydawcy. Książka ta jest
niczym wiadomość w butelce znaleziona po ponad osiemdziesięciu
latach, to telegraficzny skrót techniki i literatury międzywojennej,
a przekaz pocztowy okazuje się w niej równie ważny, jak graficzny
oraz ogólnie artystyczny.
Warto
zwrócić uwagę także na cenne dodatki: komentarz
historycznoliteracki i taki z dziedziny telekomunikacji, oba napisane
przez specjalistów, zresztą niejedynych udzielających się przy
tej książce. "Poczta" to dzieło, a jego reprint jest
dużym, godnym pochwały przedsięwzięciem edytorskim, o którego
dopracowaniu świadczy skład sztabu redakcyjnego. Strona redakcyjna
obrazuje bowiem, jak dużo osób zaangażowanych było w produkcję
tej książki, odzwierciedla pracę wielkiej maszyny wydawniczej,
która nie zadziałałaby bez odpowiednich przekładni, trybików czy
śrubek – redaktorów, opiekunów graficznych, typograficznych,
korektorów, producentów, antykwariuszy i instytucji kulturalnych.
Taka rzetelność wydawcy wcale nie stanowi w Polsce standardu, mniej
więcej co trzecia czytana przeze mnie z synem książka została
słabo lub fatalnie zredagowana (ewentualnie przetłumaczona oraz
zredagowana), ubytki korekty wcale nas już nie dziwią, a na niczym
się niewyróżniające, chyba ściągane z sieci obrazki, okładki i
oświadczenia o byciu bestsellerem (przeważnie gdzieś za granicą)
nawet nie zwracamy uwagi. Perfekcja, z jaką dokonano nowej edycji
"Poczty", stawia Widnokrąg w czołówce moich ulubionych,
naprawdę godnych zaufania polskich wydawnictw.
Bożena
Itoya
Stefan
Themerson, Poczta, rys. Franciszka Themerson, Wydawnictwo Widnokrąg,
Piaseczno 2014.
Bardzo ciekawy artykuł. Pozdrawiam serdecznie !
OdpowiedzUsuń