cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

poniedziałek, 6 czerwca 2016

Nienia z Zielonego Marzenia


Kim jest Nienia, bohaterka najnowszej powieści Agnieszki Tyszki? Siostrą Ronji, bratnią duszą Ani z Zielonego Wzgórza (na co wskazuje nawet tytuł książki), sąsiadką Lisy, uczennicą Pippi, kompanią dla Włóczykija, a równocześnie "wygląda jak ze słowiańskich bajek", jak już po okładce ocenił mój syn. "Nienia z Zielonego Wzgórza" to książka-towarzyszka dla każdego, komu wydaje się, że tylko on (ona) woli spacery, rozmowy i rozmyślania od najnowszego sezonu któregoś serialu albo przełomowego modelu jakiegoś sprzętu czy "wyjątkowej" gry o potworach wyskakujących zza każdego rogu.

Widziałam to u mojej koleżanki z klasy, Laury. Jak rodzice mi pozwolą mieć Majnkrafta, też urządzę sobie dom – tak jak Laura. Będę mieć dynie w ogródku i własnego pieska, i ogień na kominku. Może namówię też Dziadka do wspólnej zabawy? Jak zaczyna się szkoła, bardzo za sobą tęsknimy. Rozmowy przez telefon to nie to samo... Ale odwiedzanie się w naszych majnkraftowych światach nie byłoby złe. Dziewczyny się odwiedzają – Laura i Maja. Więc my też byśmy mogli.

Dziadek i babcia Nieni są jakby odpowiednikami Mateusza i Maryli Cuthbertów, lektura ta sprawi więc przyjemność osobom po prostu przyjaźniącym się z członkami swojej rodziny, niezależnie od wieku. Pozwoli też odkryć nowe zakamarki w miejscach na pozór nudnych, jak wieś czy działka dziadków, przez starsze dzieci postrzegane czasem jako wakacyjne zesłanie. O dzieciństwie i towarzyszących mu emocjach Agnieszka Tyszka pisze przekonująco i namacalnie, niczym Joanna Papuzińska w swoich utworach wspomnieniowych, choć autorka "Nieni z Zielonego Marzenia", "Zosi z ulicy Kociej" i "Koników z Szumińskich Łąk" dodaje do literackich mikstur więcej marzycielstwa i przyrody.
Książka może też wzbogacić świat potencjalnych czytelników preferujących rozrywki płynące z małych, średnich i wielkich ekranów, choć nie jestem pewna, czy przeniknie przez mur, którym odgradzają się od świata. Na szczęście są jeszcze autorzy piszący dla osób lubiących czytać, a nie tylko dla bojących się rozbudowanego tekstu, zdystansowanych, ciągle walczących z zadrukowanymi kartkami dziesięciolatków (i starszych nieczytelników).
Siedzę sobie spokojnie na werandzie i nadsłuchuję rechotu żab, dobiegającego znad jeziora. To najpiękniejsze wieczorne koncerty w Leśniczówce Marzenie. Jak tylko żaby milkną, by nabrać oddechu, na ich miejsce natychmiast odzywają się świerszcze z łąki, a w tle słychać od czasu do czasu pokrzykiwania nocnych ptaków. Są tajemnicze, mroczne i złowieszcze – niepodobne do żadnych innych dźwięków, jakie słyszy się za dnia, więc ja uważam, że to muszą być nocne ptaki. Do tego wszystkiego chłodne wieczorne powietrze miesza się z falami ciepłego wiatru, który przyczajony na Babcinym klombie, posyła mi uśmiechy o słodkim, maciejkowym zapachu.

Przygody Nieni zainteresują przede wszystkim wrażliwe dziewczęta, choć mój syn też polubił tę bohaterkę i książkę. Nienia nie chce na siłę dorastać, cieszy się swoim dzieciństwem, lubi bawić się wyobraźnią, lasem, współczuć z przyrodą i siłami natury. Nie jest już maluchem, ale ma nierzeczywistą (czy na pewno?) koleżankę, z którą spotyka się w niepokojącym miejscu...

I wtedy zrywa się silny Nocny Wiatr. Taki groźniejszy, który zna wszystkie sowy i nietoperze w okolicy, a uwielbia przesiadywać na starym, zarośniętym cmentarzu. To przedziwne miejsce – pokryte gęstymi niezapominajkami, konwaliami i pióropuszami paproci, otoczone wysokimi drzewami i rozpadającym się kamiennym ogrodzeniem. Bardzo trudno dostrzec nagrobki – są całe zielone od mchów i porostów, pochylone na różne strony albo nadłamane.

Bliskość przyrody, jej personifikacja i uczucia, jakimi obdarza naturę Nienia, czynią z tej książki niemal eko-powieść z elementami zielnika (dokładne opisy licznych roślin). Podczas lektury nasuwa się jednak interpretacja wakacji w leśniczówce Zielone Marzenie jako ucieczki od rzeczywistości, zabaw z koleżanką z cmentarza jako namiastki prawdziwej przyjaźni, rekompensaty jej braku. Z autopsji wiem, że naprawdę można przyjaźnić się z wiatrem czy jeziorem, czytelnik może więc, jak ja, pozostać przy dosłownym rozumieniu powieści Agnieszki Tyszki jako sprawozdania z kolorowego dzieciństwa.

Moje życie nigdy nie jest szare. Pewnie dlatego, że wystarczająco wiele razy przebiegłam pod tęczowym łukiem i nałykałam się kolorów jak świeżego powietrza.

Dzieciństwo to nie jest idealnie szczęśliwe. Nie ma tu rodziny idealnej, każda z trzech bohaterek (pozostałe dwie przedstawią się same, gdy sięgniecie po książkę), będących w wieku około 10-12 lat, toczy beznadziejną walkę z dorosłymi sprawami, problemami i konfliktami: brakiem zrozumienia ze strony bliskich, utratą pracy przez oboje rodziców, ich rozwodem, a nawet śmiercią. Nienia wypowiada życzenie niczym księżniczka w bajce, ale nie ma tak łatwo, Agnieszka Tyszka nie stosuje oczywistych rozwiązań, naiwnych happy endów.

Zachowujesz się tak, jakbyś była zupełnie dorosła. Chora na dorosłość. Przewlekle chora – przypominam sobie fachowe określenie, które świetnie pasuje do jastrzębiej Manuelki.

Podtytuł książki sugeruje, że czeka nas więcej sezonów "Nieni". Jeśli powstaną kolejne książki, to może poznamy zakończenia pogmatwanych historii rodzinnych albo kolejne ich zawiłości. Niezależnie od ewentualnej kontynuacji, "Lato Nieni" jest piękną opowieścią o marzeniach, rodzinie i narodzinach przyjaźni w trudnych, ale naturalnych warunkach.

Lubię modrzewie. Mają takie mięciuteńkie igiełki... Najpiękniejsze są na wiosnę, kiedy na nagich gałązkach wyskakują zielone pomponiki – większe z każdym dniem. Tyle w nich życia i radości, gdy wysuwają się ku słońcu milimetr po milimetrze, by w końcu ukazać się w całej iglastej okazałości zielonych pędzelków. Mam takie miejsce w lesie, gdzie rosną młode modrzewie – tak nieduże, że mogę swobodnie pogładzić się igiełkami po policzku albo objąć pień i pozwolić wiatrowi, by mieszał moje włosy z zielonymi kosmykami modrzewiowych gałązek.

Słowa autorki same w sobie są obrazami, właściwie więc nie wymagają dodatkowej plastycznej interpretacji. Oprawa graficzna, za którą odpowiedzialna jest Ewa Beniak-Haremska, sprawiła nam jednak dużą przyjemność i niespodziankę. Poza kolorową, stonowaną, bardzo "leśną" okładką w "Nieni" goszczą sympatyczne szkice, które podczas lektury kilka razy skojarzyły nam się z ilustracjami w książkach Astrid Lindgren. To bardzo miła odmiana, w porównaniu z ukazującymi się w tym wydawnictwie młodzieżowymi powieściami autorki, których okładki zazwyczaj drażnią nasze oczy. "Nienię z Zielonego Marzenia" można też opatrzyć własnymi komentarzami i rysunkami – temu służy ostatnich dziesięć stron książki, na których autorka i ilustratorka proponują zabawy z wyobraźnią, słowem i kredkami.

Bożena Itoya

Agnieszka Tyszka, Nienia z Zielonego Marzenia. Lato Nieni, zilustrowała Ewa Beniak-Haremska, wyd. Akapit Press, Łódź 2016.

2 komentarze:

  1. Bardzo lubię powieści Agnieszki Tyszki. Właśnie czytam z dziećmi "Zosię z ulicy Kociej. W podróży".
    Informacja o istnieniu Nieni jakoś mi umknęła, a to zdecydowanie powieść, którą warto się zainteresować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że podpowiedzieliśmy "Nienię" innym miłośnikom pani Tyszki :) Książka miała chyba premierę koło 20 maja, na Warszawskich Targach Książki, skąd mamy nasz egzemplarz. My "W podróży" jeszcze nie czytaliśmy i nie możemy się doczekać tej lektury - poza najnowszą mamy komplet "Zoś". Pozdrowienia!

      Usuń