W
jednej z powieści Agnieszki Tyszki bohaterka stwierdza, że wyrosła
już z książek o staruszku Pettsonie i kocie Findusie, ale i tak
lubi je sobie czasem przeglądać. Ja i mój syn też jesteśmy już
trochę za duzi na "Krowę Matyldę", jednak trudno sobie
wyobrazić lepszą historyjkę na dobranoc po męczącym, bardzo
długim poniedziałku. Cokolwiek by się nie działo, jak szaro by
nam nie było, lektura książki "Krowa Matylda szuka skarbu"
zawsze pokoloruje i rozweseli wieczór.
Kiedy
krowa Matylda i jej przyjaciel listonosz roznosili pocztę, ich
ostatnim przystankiem często było gospodarstwo. Dzisiaj przywieźli
gospodyni karton z butelkami i paczkę z czymś wyjątkowo ciężkim.
Opowieść
zaczyna się niewinnie, choć nieco tajemniczo, i właściwie taka
pozostaje do końca – lekka, wesoła, oparta na przypadkowej
zagadce detektywistycznej. Matylda w towarzystwie innych zwierząt
hodowlanych: kur, świń, kozy i kucyka, podąża śladem wskazówek
zaszyfrowanych na mapie prowadzącej podobno do ukrytego skarbu.
Brygada poszukiwaczy nie jest zbyt bystra, a interpretacja kolejnych
tropów, jak również samej "mapy", wzbudza w małym
czytelniku wybuchy śmiechu. To bardzo miła odskocznia od dnia
wypełnionego logicznym myśleniem i zadaniami testowymi.
Ilustracje
dopowiadają szczegóły historii i wprowadzają dużo zwariowanych
motywów, jak flaming stacjonujący na podwórku gospodarstwa czy
wygódka i sznur z praniem przylegające do ptasiej budki na drzewie.
Koza zjada, co popadnie, świnki głównie śpią albo przynajmniej
leżą, kury zachowują się jak rasowe ciotki-klotki (jedna
przypomina też Sherlocka Holmesa), a słoń jest wielkości wróbla
i trzeba się nieźle naszukać, by go dostrzec. Ta rozbiegana i
pełna entuzjazmu gromadka w końcu wykopie co nieco w zadbanym
ogródku warzywnym gospodyni i, wbrew wszelkim oczekiwaniom,
rzeczywiście będzie to, w pewnym sensie, skarb.
Polecam
książkę "Krowa Matylda szuka skarbu" rodzicom, którzy
chcieliby zrelaksować się z dziećmi przy historyjce pozbawionej
surowych morałów, ciepłej i zabawnej. Lektury powinni skosztować
także wszyscy czytelnicy tęskniący za Pettsonem i Findusem, bo
atmosfera jest bardzo podobna (oczywiście nasuwa się też
skojarzenie z Mamą Mu).
Bożena
Itoya
Alexander
Steffensmeier, Krowa Matylda szuka skarbu, tłumaczyła Emilia
Kledzik, Media Rodzina, Poznań 2016.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz