Powieść
Grażyny Bąkiewicz "Mówcie mi Bezprym" opisuje
przemyślane działania polityczne oraz bezlitosną walkę o tron w
czasach zjazdu gnieźnieńskiego. Do najważniejszych postaci tej
historycznej rozgrywki zaliczają się książę Bolesław (jest rok
1000, więc do koronacji jeszcze nie doszło), jego synowie Bezprym i
Mieszko Lambert (później Mieszko II), macocha pierwszego, a matka
drugiego z nich, księżna Emnilda, cesarz Otton III, Unger, duchowny
niemiecki w Gnieźnie, późniejszy biskup poznański, są też mnisi
Brunon (autor "Żywota świętego Wojciecha"), Jan i
Benedykt. Oprócz tych autentycznych osobistości znanych dziejom
Polski i opisanych pokrótce w "Rysie historycznym", jaki
znalazł się na końcu książki, autorka wprowadziła szereg
bohaterów drugoplanowych, często fikcyjnych, ale znakomicie
przybliżających realia państwa piastowskiego początków XI wieku.
Duża część przygody rozgrywa się podczas podróży po Europie,
której wspaniałości zostały opisane z punktu widzenia młodego
polańskiego księcia.
Jestem
oszołomiony.
Cuda,
cuda, cuda.
Końskie
kopyta dudnią na kamiennych płytach, jakimi pokryte są ulice. Boję
się, że je pokruszą, ale Otton się śmieje.
– Leżą
tu już od tysiąca lat i jak dotąd nic nie było w stanie ich
zniszczyć – mówi. – Poleżą pewnie jeszcze z tysiąc, a kopyta
naszych koni nie zostawią najmniejszego śladu.
Cuda
na kiju!
Okoliczności
są niecodzienne i niewspółczesne, ale z głównym bohaterem może
się identyfikować wielu nastoletnich czytelników. Bezprym ma 14
lat, jest młodzieńcem dojrzałym, o silnym charakterze, zdarza mu
się wpadać w gniew i buntować, wpisuje się też w model bohatera
walczącego z przeznaczeniem, nieznającego jednego z rodziców,
poszukującego swojej drogi. Od pierwszych stron powieści
obserwujemy konflikt Bezpryma z młodszym o 4 lata bratem, Mieszkiem
Lambertem, konkurentem w grze o tron książęcy, a nawet, jak się
później okaże – królewski.
Gdy
byliśmy z Mieszkiem mniejsi, próbowaliśmy dla zabawy siadać razem
na tronie, a potem spychaliśmy się. Ja z reguły wygrywałem, on
latał ze skargą do księżnej i ojciec w końcu zabronił nam tych
zabaw.
– Tron
może nie wytrzymać waszych wygłupów – powiedział.
To
wtedy zrozumiałem, że krzesło książęce przeznaczone jest tylko
dla jednego z nas.
W
krainie księcia Bolesława Chrobrego około 30 lat po chrzcie Polski
gnieżdżą się jeszcze dawne słowiańskie wierzenia. Bezprym
spotyka się z nimi co jakiś czas, między innymi w osobie wiedźmy.
Wątek przepowiedni ciążącej nad bohaterem czyni jego losy
bardziej mrocznymi, magicznymi, po prostu ciekawszymi.
– To
nie kto inny jak syn samego księcia i Madziarki – mówi starucha.
– Przyszedłeś dowiedzieć się, co cię czeka.
Wbijam
w nią oczy, urzeczony. Nigdy z bliska nie widziałem wiedźmy.
Ojciec przegonił je wszystkie i pod groźbą śmierci zabronił
szerzenia zabobonu. Ze skołtunionymi włosami wygląda dokładnie
tak, jak sobie wyobrażałem, że wiedźma powinna wyglądać.
– Skąd
wiesz, kim jestem i czego chcę? – pytam.
– Skoro
jestem wiedźmą, to wiem – prycha.
Potem
patrzy na mnie i czuję, jak wwierca się w moją duszę. To, co tam
widzi, nie musi być dobre, bo wzdycha.
– Po
co ci wiedzieć, co ci pisane? Myślisz, że łatwiej będzie ci
dźwigać swój los?
Kiwam
głową.
– Otóż
nie będzie. Ale skoro chcesz wiedzieć, to ci powiem, że na ród
Piastów spadnie deszcz krwi, a ty wyjedziesz daleko, będziesz
ważny, ale wrócisz jako Bezprym.
Książka
została napisana piękną, zrozumiałą polszczyzną. Właśnie
takie utwory określa się jako kawał dobrego pisarstwa. Narrator
(pierwszoosobowy) prowadzi opowieść we wciągający i wiarygodny
sposób, okazując swój charakter dumnego młodego księcia i woja,
jednak nie uciekając się do ponurych i egzaltowanych sformułowań.
Losy Bezpryma można bez przesady nazwać dramatycznymi, właściwie
jest to bohater tragiczny, pozbawiony nawet imienia, ale autorka
dowodzi, że nawet w taką historię da się wpleść akcenty
humorystyczne.
Gdy
w ciszy skrobię rysikiem po tabliczce, łysa głowa Ungera opada
coraz niżej i niżej.
Skrobu
skrob, skrobu skrob.
W
końcu biskup zasypia.
– A
mówiłem, że to nudy – szepczę.
A
ponieważ nie wolno przerywać odpoczynku staremu człowiekowi,
odkładam tabliczkę i rysik na pulpit i, najciszej jak umiem, ruszam
w stronę drzwi. Byle nie skrzypnęły.
Uwaga,
teraz! – udaje mi się wymknąć.
Bezprym
dorasta w środowisku wielkich polityków, ale wizja przyszłych
obowiązków nie przygniata go, przeciwnie, od wczesnego dzieciństwa
chłonie wiadomości, analizuje i stara się być godnym następcą
ojca. Czasem naraża się na gniew księcia, bo też, by wiedzieć
jak najwięcej, stosuje chłopięce metody, pozornie niewinne, ale w
wymiarze państwowym ocierające się o szpiegostwo.
No
cóż, jestem nieodrodnym synem swojego ojca i lubię mieć wszystko
pod kontrolą. I mam na to swoje sposoby.
Otóż
nad salą obrad, między stropem a podłogą wyższej kondygnacji, są
puste przestrzenie, gdzie doskonale słychać, co dzieje się
poniżej. Odkryłem je, gdy byłem niewiele większy od kota i tak
jak kot wędrowałem, gdzie chciałem. To wtedy znalazłem tamto
miejsce. Potrafiłem siedzieć tam godzinami i słuchać, o czym
radzą wielmoże wraz z ojcem.
Przygoda
z podsłuchiwaniem obrad kończy się bardzo nieszczęśliwie, co
potęguje wrażenie wiarygodności powieści, czyni ją barwniejszą,
bardziej przejmującą i ciekawszą dla młodzieży. Okrucieństwo i
bezwzględność średniowiecza są teraz bardzo modne i fascynują
całe rzesze odbiorców kultury, zwłaszcza widzów seriali
telewizyjnych. Cóż, tu trzeba się trochę bardziej wysilić i
przeczytać, a nie obejrzeć dzieje waśni i układów. Grażyna
Bąkiewicz stawia poprzeczkę wyżej niż autorzy i producenci
telewizyjnych hitów, dzięki czemu jest szansa na wychowanie
bardziej wymagających, świadomych i wszechstronnych fanów
historii. Powieść "Mówcie mi Bezprym" została napisana
tak umiejętnie, dojrzale i ciekawie, że zainteresuje także
dorosłych – i zwolenników dobrej literatury przygodowej, i
historycznej. Mnie wciągnęła na amen.
Polityka
Kościoła rzymskokatolickiego na początku XI wieku stanowi tło
właściwych dziejów Bezpryma, ale autorka opisała działania
Rzymu, Magdeburga oraz Gniezna w taki sposób, że czytelnik zrozumie
nie tylko czego uczy się w szkole na lekcjach historii, ale także
dlaczego jest to tak istotne.
Kościół
tworzony z mozołem przez Ungera potrzebował czegoś takiego. Cudu,
który przyciągnie ludzi. Nie chcę powiedzieć, że biskup
zainicjował cokolwiek, ale też nie protestował przeciw
opowieściom, choćby najbardziej fantastycznym. Za sprawą
uśmiechniętej głowy Wojciecha cuda zaczęły sypać się jak z
rękawa.
Ojciec,
nie zwlekając, wysłał do Rzymu prośbę, by Wojciecha uznano
świętym.
W
plany największych polityków średniowiecznego świata swoje
interesy próbuje wpisać książę Bolesław Chrobry. W pierwszej
części opowieści niedoświadczony jeszcze Bezprym jest wprowadzany
w tajniki polityki Polan, uświadamiany, że gra toczy się o różne
płaszczyzny zwierzchnictwa, większe i mniejsze korony i berła.
No
nieźle.
Myślałem,
że korona to tylko mrzonka, a tymczasem sprawa wygląda całkiem
realnie. Teraz rozumiem, czemu Otton do nas jedzie i czemu ojciec tak
na niego czeka. Obydwaj mają tajne plany, które się pięknie
zazębiają.
– Rozumiem
korzyść dla ojca, ale jaką korzyść z tej bajki widzi dla siebie
cesarz? – pytam.
Unger
uśmiecha się zadowolony z pytania.
– Otóż
on stałby na czele całości. Byłby potężniejszy od cesarza
bizantyjskiego. Najpotężniejszy na świecie. To mu się marzy.
Kolejne
stopnie wtajemniczania w sztukę sprawowania władzy przynoszą
Bezprymowi zarówno satysfakcję i spełnienie, jak i zawód.
Niewątpliwie młody książę jest pilnym adeptem wojaczki i
rządzenia, przejawia nieprzeciętne zdolności i dziedziczy po ojcu
talent przywódcy, jednak wokół niego snute są spiski, jest pilnie
śledzony i wykorzystywany jako pionek w grze, której wygrana
przeznaczona jest dla Mieszka II. Okazuje się, że ojcowska duma i
status pierworodnego nie stanowią gwarancji dla dziedziczenia
korony. Czytelnik bardzo przeżywa wszystkie niesprawiedliwości,
których doświadcza Bezprym, bo też bohater od początku powieści
wzbudza naszą sympatię i podziw.
Mnie
sprawy ludzi ciekawią. Przestaję myśleć o tym, co się przed
chwilą wydarzyło, a wsłuchuję się w racje dwóch braci kłócących
się o schedę po zmarłym ojcu. Ojciec zostawił im pole, łąkę i
las, a oni nie potrafią rozdzielić tego między siebie. Każdy
podział sprawia, że jeden czuje się pokrzywdzony.
"Postępuj
wobec innych tak, jak sam byś chciał, żeby inni postępowali wobec
ciebie" – uczy ojciec. Stosuję się do tej rady i wydaję w
głowie wyrok. Moment później słyszę głos ojca.
–
Dowiedzmy się, jak moi synowie
postąpiliby w takiej sytuacji.
Mieszko
nie bardzo wie, co powiedzieć, bo nie słuchał. Żeby zaoszczędzić
mu upokorzenia, podnoszę się i zabieram głos.
– Jeden
powinien otrzymać ojcowiznę w całości, drugi dostać odprawę w
postaci jednorazowej zapłaty i poszukać miejsca do życia gdzie
indziej.
Ojciec
kiwa głową z aprobatą.
– Dobrze.
Taki wyrok zatwierdzam.
Chociaż w książce niemal nie ma
ilustracji – na początku każdego rozdziału gości tylko
niewielkich rozmiarów szkic, a na wyklejkach kolorowa mapa Europy za
czasów panowania Bolesława Chrobrego, oprawa graficzna zasługuje
na wyróżnienie. Dzięki Mikołajowi Kamlerowi, który przygotowuje
ilustracje do wszystkich publikacji ukazujących się w serii "A
to historia" wydawnictwa Literatura, na naszą półkę trafiła
książka wyjątkowo ładna. Okładka zachęca do otwarcia powieści
i zanurzenia się w świecie rycerzy galopujących na szlachetnych
rumakach ku złocistej koronie.
Trudno mi wskazać równie
interesującą i dopracowaną powieść historyczną dla młodzieży
wśród książek ukazujących się w ostatnich latach na rynku
polskim. Warto poświęcić jej wiele uwagi i polecać nastolatkom,
nauczycielom, bibliotekom oraz wszelkim koneserom literatury i
historii polskiej.
Bożena
Itoya
Grażyna
Bąkiewicz, Mówcie mi Bezprym, okładka i ilustracje Mikołaj
Kamler, seria A to historia, Wydawnictwo Literatura, Łódź 2016.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz