cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

piątek, 9 grudnia 2016

Pandamonium w zoo pana Pikulika


"Pandamonium w zoo Pana Pikulika" Kevina Waldrona jest książką wyjątkowo wesołą, pogodną, zaskakującą artystycznymi, miłymi dla oka zestawieniami barw i technik graficznych. Ze stronami zapełnionymi stonowanymi kolorystycznie rysunkami sąsiadują karty pełne jaskrawości, ujęć zbliżonych do 3D, fotograficznych "wklejek", napisów stylizowanych na starodawne plakaty reklamowe. Cała książka sprawia wrażenie bardzo dopracowanego dzieła retro, nawiązującego jakby do przedwojennych wydawnictw dla dzieci, choć tamte bywały bardziej pouczające, a mniej zabawne od "Pandamonium".
Po pierwszej lekturze publikacja skojarzyła mi się też z "Krecikiem" J.A. Novotnego i Z. Milera, mimo że trudno porównywać stronę plastyczną i literacką tych serii. Zbliżone są natomiast przeżycia małego czytelnika, atmosfera towarzysząca wspólnemu czytaniu i oglądaniu książek. W obu przypadkach bohaterowie, trochę pocieszni, trochę zabawni, mają jakiś przyziemny cel i przeszkody w drodze do jego osiągnięcia (przez co pojawia się dreszczyk emocji, a nawet strachu), niezwykłe pomysły na pokonanie trudności oraz niespodziewane wsparcie napotykanych ludzi i zwierząt. Poza antropomorfizacją postaci zwierzęcych, nie ma w tych książkach elementów fantastycznych.
Małe dzieci często mają ulubione zwierzę i kolekcjonują wszystko, co z nim związane – maskotki, filmy, zabawki, książki. Jeśli takimi ulubieńcami są pandy lub ogólnie niedźwiedzie wszelakie, "Pandamonium" okaże się pozycją obowiązkową, bo tytułowy Pan Pikulik jest dyrektorem zoo, do którego świeżo dołączyła Lulu, mała panda wielka. Wyjątkowe wydarzenie postanowiono uczcić paradą mieszkańców zoo. W przygotowaniach pomaga Panu Pikulikowi jego syn Janek, ostoja rozsądku, obowiązkowości i opanowania. W przeciwieństwie do małego pomocnika, dyrektor zoo biega po ogrodzie zdenerwowany, wywołując kolejne katastrofy. Jedne zwierzęta biegają poza swoimi wybiegami, inne są niebezpiecznie głodne, a widzowie czekają już u bram ogrodu.
I co będzie z paradą? Przecież ciekawski czytelnik kartkując książkę przed jej przeczytaniem nie widzi żadnego finałowego przemarszu, więc chyba do niego nie dojdzie... A jednak, autor i edytor wypełnili opowieścią każdą przestrzeń między jedną a drugą okładką, wygospodarowali nawet dodatkową, niewidoczną na pierwszy rzut oka. Zabawa pozorami sięga też głębiej, bo w tej literacko-plastycznej historii okazuje się, że nie taki lew straszny, jak go malują. A trzeba przyznać, że początkowo malują go bardzo mrocznie i groźnie.
W tym pięknym zamieszaniu młodzi i starsi czytelnicy znajdą wiele uciechy. "Pandamonium w zoo pana Pikulika" jest bardzo udanym projektem i artystycznym, i zupełnie powszednim, bo tę książkę będziecie czytać wielokrotnie, w dzień powszedni i od święta. A wydawnictwu Łajka należą się podziękowania za udostępnianie polskim czytelnikom tak znakomitych publikacji dla dzieci, dodatkowo reprezentujących wysoki poziom edytorski (mocny, wcale nie kredowy papier, twarda oprawa, ciekawy format, obwoluta kiedy ostatnio kupiliście dziecku książkę z obwolutą?).
Bożena Itoya

Kevin Waldron, Pandamonium w zoo pana Pikulika, przekład Anna Błasiak, Wydawnictwo Łajka, Gdynia 2013.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz