Książki
Barbary Gawryluk o rudym kundelku Kaktusie zawsze przyciągały nas
jak magnes. Kilkakrotnie, co jakiś czas, wypożyczaliśmy z
biblioteki wszystkie (trzy) części jego przygód. Czytaliśmy o
wiernym psie, kiedy syn był bardzo młodym przedszkolakiem,
absolwentem przedszkola i uczniem pierwszej czy drugiej klasy szkoły
podstawowej. W podobnym wieku są bohaterowie książki, właściciele
Kaktusa: Weronika i Wojtek.
Wydanie
zbiorcze opowiadań bardzo nas ucieszyło – możemy kartkować,
porównywać, po prostu mieć wszystkie przygody i ilustracje (Anety
Krelli-Moch) w jednym miejscu. Wcześniejszy podział na trzy części
zachowany został tylko na dołączonym do książki audiobooku
(czyta autorka oraz Aleksandra Posielężna), natomiast w wydaniu
papierowym historyjki toczą się płynnie, bez określenia, z
którego tomu pochodzą.
Przeżywając
po raz kolejny wesołe i wzruszające przypadki Kaktusa zastanawiałam
się, na czym polega magia tych opowiadań. Pierwszą
przyczyną siły przyciągania przygód wiernego psa jest według
mnie ich zwyczajność i... niezwykłość zarazem. W Polsce jest
wiele psów, kundelków i reprezentantów różnych ras, o rodowodzie
schroniskowym, mających za sobą ciężkie doświadczenia i
trafiających do domów, w których dokonują kompletnego remontu
emocjonalnego. W tym sensie Kaktus jest niemal przeciętny.
Najzwyklejsze w świecie są również dzieci, które zostają panem
i panią przygarniętego kundelka – mają swoje przedszkolne,
szkolne oraz domowe obowiązki i uroczystości, radości i smutki,
mieszkają w dużym mieście i spędzają w nim czas wolny, w miarę
możliwości wyjeżdżając też na wakacje. Mamę Weroniki i Wojtka
też można uznać za typową: dużo pracuje, ale też wiele czasu
spędza z dziećmi, mamy wrażenie, że zawsze jest na miejscu, gdy
zachodzi taka potrzeba – to chyba największe czary. Niezwykłość
historyjek Barbary Gawryluk wynika z połączenia losów zwyczajnego
psa i jednej z wielu podobnych rodzin, z koncentrowania się autorki
na tym, co realne, przyziemne, znane młodemu czytelnikowi z życia
codziennego. A przyziemne i znane każdemu dziecku są na przykład
jamniki, których wielbicielem jest mój syn.
– Ja
nie wiem, dlaczego jest pochód jamników, a nie ma na przykład
pochodu kundli. – Weronika układała puzzle z misiem i tygryskiem
i głośno się zastanawiała: – Przecież kundli jest na pewno tak
samo dużo jak jamników, a na dodatek są grzeczniejsze i
mądrzejsze.
– Nasz
Kaktus jest wyjątkiem, Weroniczko – odpowiedziała mama. – Nie
wszystkie kundle tak potrafią zżyć się z właścicielami jak nasz
pies. Może to jego straszne doświadczenia z przeszłości
spowodowały, że nas tak pokochał? Nie wiadomo. Trafił po tułaczce
w lesie i pobycie w schronisku do normalnego domu, wie, ze go
kochamy, i potrafi odwzajemnić miłość. A jamników jest w naszym
mieście rzeczywiście bardzo dużo. Mówi się, że to taka
krakowska rasa. Ludzie mieszkają w kamienicach i blokach, nie mają
ogródków, jamnik nie potrzebuje dużo miejsca, to pewnie dlatego.
Drugim
"magicznym" elementem "Kaktusa, przygód wiernego psa"
jest samo pisarstwo Barbary Gawryluk. Opowiadania zostały napisane
językiem tak prostym, ładnym i plastycznym, z tak oczywistą
miłością do zwierząt i zrozumieniem dla ich charakterów, że
opisy wyglądu i zachowań poszczególnych psów, kota, ptaka czy
nawet legwana są dla dziecka bardziej wzruszające, rozweselające
czy "pocieszne" niż jakiekolwiek zdjęcia i filmiki masowo
występujące w Internecie.
– Następny
proszę! – zawołała pani doktor.
Siwy
pan wziął pod pachę klatkę. Weronika zdążyła zauważyć
siedzącego w niej czarnego, dużego ptaka.
Zamknęły
się za nimi drzwi, ale już za chwilę ze środka słychać było
rozpaczliwe wrzaski.
– Spadamy!
Stary! Spadamy!
A
potem jeszcze głośniej:
– Ratunku!
Ratunku!
Tego
dla Kaktusa było za dużo. Jak mały szczeniak wskoczył na kolana
swojej pani i trząsł się ze strachu.
Trzeci
powód, dla którego książka jest wyjątkowo, aż niewiarygodnie (a
stąd już tylko krok do "magii") trafna, jest jej
dyskretna wymowa "społeczna". Autorka opowiadając o
wybrykach i zasługach Kaktusa przedstawia nam różne rodziny.
Dopiero po kilkunastu opowiadaniach orientujemy się, że mama
Weroniki i Wojtka jest sama, w rodzinie nie ma taty, a jednak nikt
nie szuka "narzeczonego" dla mamy. W większości książek
i filmów dla dzieci samotny rodzic koniecznie musi się z kimś
spotykać (jeśli nie być w stałym związku, niekoniecznie
małżeńskim), to jest po prostu norma. Tymczasem rodzina, która
przygarnia Kaktusa, z powodzeniem realizuje model 1+2, żyje zupełnie
normalnie, radośnie, radzi sobie co najmniej dobrze, a dodatkowo
pomaga innym ludziom i zwierzętom. Nikt tu nie koncentruje się na
smutkach i "niepełnym" charakterze rodziny, autorka nie
wałkuje tematu, nie przeprowadza analizy, nie wciąga młodego
czytelnika w terapię i nie zasypuje go morałami. Dzięki Barbarze
Gawryluk wielu rówieśników Weroniki i Wojtka zauważy, że nie
każde dziecko z niepełnej rodziny jest smutnym buntownikiem, a
naczelnym dążeniem samotnego rodzica nie jest uzupełnienie,
skompletowanie rodziny, ale przede wszystkim trzymanie rodziny w
komplecie. Ten aspekt "Kaktusa, przygód wiernego psa"
uważam za bardzo istotny, bo w polskiej literaturze obyczajowej dla
najmłodszych i młodzieży zazwyczaj mamy do czynienia z
"pozytywnym" piętnowaniem dzieci wychowujących się z
jednym rodzicem, co bywa źródłem stereotypów i uprzedzeń (dziwny
/ niegrzeczny / biedny, bo nie ma taty; a czemu twój tata nie ma
nowej żony / nie chodzi na randki?).
– To
strasznie daleko. Ania mówi, że codziennie z mamą rozmawia przez
telefon, ale to nie to samo...
– Wielu
rodziców musiało pojechać za granicę, bo tu nie mogli znaleźć
pracy – tłumaczyła mama. – A kto się nią teraz opiekuje?
– No
ona właśnie mieszka tu na naszym osiedlu u babci. Ania też nie ma
taty, tak jak ja. I mówi, że babcia jest fajna, ale bardzo się o
nią boi i Ania nie może wychodzić na podwórko ani na plac zabaw,
a po lekcjach to babcia na nią czeka pod szkołą i zaraz idą do
domu.
Mimo
swojej "niepełności", rodzina Kaktusa jest pełna
aktywności: turystycznych, sąsiedzkich, internetowych. Nikt tu
nikogo nie pomija, wszystkie wspólne przedsięwzięcia są
dopasowane do potrzeb i chęci każdego członka rodziny (łącznie z
psem). Dzieci chętnie chwalą się mądrością i wiernością
Kaktusa na zawodach dla mieszańców, pokazach strażackich i
policyjnych, w szkole i wśród przyjaciół. Nie są to jednak puste
przechwałki, bo Weronika oznajmia koleżance, która nie może mieć
własnego psa, że Kaktus może być trochę jej, a sam kundelek w
ramach bycia chwalonym pomaga znaleźć zagubione dziecko, innemu
dziecku – zagubiony plecak, wydobywa też z tarapatów niejednego
psiego kolegę. Dzieje Kaktusa powinny być opowiadane, zarówno w
skali mikro, czyli w samej książce, przez jej bohaterów, jak i
makro, to znaczy za pośrednictwem tej książki czytelnikom, oby jak
najszerszym ich rzeszom i więcej niż jednemu pokoleniu. Autorka
zapewniła nam solidną i dobrze podaną dawkę wiedzy o zwierzętach
oraz opiece nad nimi, a także o opiece, jaką same pupile sprawują
nad właścicielami.
– Mamy
zdjęcia, mamy rysunki Weroniki, te rysowane jeszcze w przedszkolu i
ten dzisiejszy portret – zastanawiała się mama. – Trzeba je
zeskanować, a twoje opowiadanie, Wojtku, przepisać na komputerze. –
Mama wiedziała, o czym mówi. Była przecież dziennikarka.
Pracowała w czasopiśmie "Mój dom". Dużo jej tekstów
powstawało na domowym komputerze, czasem musiała też fotografować
różne mieszkania i domy. – Jak to wszystko zrobimy – początek
bloga Kaktusa gotowy. O naszym dzielnym psie inni też powinni się
dowiedzieć. – Mama podrapała za uchem Kaktusa, który przez cały
czas kręcił łbem i przysłuchiwał się rozmowie.
W
opowiadaniach "Kaktus, przygody wiernego psa" spodobały
nam się również akcenty małopolskie: opisy realiów Krakowa,
regionalizmy językowe ("oglądnąć") i "kulturowe"
(aniołek przynoszący prezenty). Ten aspekt poznawczy jest
niewątpliwie zaletą książki, podobnie jak zdobiące ją wesołe,
jasne i dowcipne ilustracje. Nie znaleźliśmy w zbiorczym wydaniu
"Kaktusa" żadnych wad, poza tą, że lektura się
skończyła. Nic to, odczekamy trochę i znów do niej wrócimy, sami
lub z kolejnym młodym czytelnikiem z naszej rodziny.
Bożena
Itoya
Barbara
Gawryluk, Kaktus, przygody wiernego psa, ilustracje Aneta
Krella-Moch, wydanie II w tej edycji, Wydawnictwo Literatura, Łódź
2016.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz