cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

niedziela, 5 lutego 2017

Maliny zza żelaznej kurtyny – inny świat sprzed 40 lat


Najnowsza odsłona przygód Gabrysi Bzik i Nilsona Makówki jest naszą ulubioną, choć może wydawać się niepozorna. Tym razem bowiem Rafał Witek przeniósł swoich bohaterów "tylko" do innych, całkiem niedalekich czasów (1974 rok), ale miejsce akcji pozostaje to samo i jest nim rodzinne miasto dzieci. Okazuje się jednak, że wcale nie znają go tak dobrze, jak im się zdawało, bo cofając się zaledwie o około 40 lat trafiają do świata bardziej surrealistycznego niż w "Autografie za milion dolarów" (3. tom "Bzika & Makówki"), bardziej książkowego i tajemniczego niż w "Ucieczce z tajemniczego ogrodu" (tom 2. serii), rządzonego przez piratów gorszych niż w "Zgniłobrodym i Lunecie Przeznaczenia" (tom 1.). Tak wyglądała polska rzeczywistość w "głębokich latach siedemdziesiątych", a najlepszym sposobem na jej przybliżenie współczesnym (około) dziesięciolatkom jest właśnie książka "Maliny zza żelaznej kurtyny" Rafała Witka. Wiadomo nie od dziś, że najtrudniej pisać o niedawnej historii, zwłaszcza jeśli adresatem są dzieci. W tym przypadku autor odniósł pełen sukces, ponieważ czwarty tom "Bzika & Makówki" ma znakomitą konstrukcję fabularną, jest prześmieszny i odpowiednio dawkuje wiedzę historyczną, niczego nie przeinaczając, nie bagatelizując ani nie koloryzując.
Ta książka nie jest przejawem sentymentu pokolenia czterdziestolatków do czasów ich dzieciństwa, podobnie to nie tęsknota za PRL-em powoduje, że i mnie "Maliny zza żelaznej kurtyny" tak przypadły do gustu. Opowieść Rafała Witka jest dla młodego czytelnika po prostu bardzo zabawna i wciągająca, i to jej pierwszy plus. Drugim atutem jest sposób mówienia o realiach polskiego komunizmu oraz definiowania jego podstawowych pojęć. Nie doświadczymy tu wykładu, pouczającego tonu ani łzawych historyjek o historyjkach z gumy Donald. Bzik & Makówka po prostu na własnej skórze badają, co i jak, skręcają w boczną uliczkę miasta i czasu, a my, podróżując wraz z nimi, skręcaliśmy się ze śmiechu. Mój syn wchłaniał z przyjemnością i pełną uwagą wiadomości, które słyszane ode mnie jakoś mu umykały i nie wzbudzały zainteresowania.

Po ile te butki idą? – Z zamyślenia wyrwał mnie konspiracyjny głos jakiegoś mężczyzny.
Te butki już idą – zażartowałam i pognałam przed siebie.
Miałam plan, aby odszukać swoje strzeżone osiedle i ponownie rozpocząć poszukiwania Nilsona z miejsca, z którego zabrał mnie ten przeklęty autobus.
Niestety, natręt nie odpuszczał. Lazł za mną i nadawał.
Dobrze płacę. Złotówki, marki, dolary. Biorę wszystko, co masz. Buty, bluzę, dżinsy. Od ręki!
"Czy oni wszyscy oszaleli? – pomyślałam w panice. – Chcą mnie tu rozebrać do rosołu! Mam chodzić goła czy jak?".
Albo chociaż czapeczka – nie poddawał się nieznajomy. – Po co ci ona, przecież nie pada!
Zatrzymałam się, zdecydowana stawić czoło temu dziwnemu człowiekowi.
Był to wąsaty mężczyzna z niewielkim brzuszkiem. Włosy miał zaczesane do tyłu, na nosie okulary w złotych oprawkach. Skórzany bezrękawnik z mnóstwem kieszonek pozycjonował go gdzieś między wędkarzem a majsterkowiczem.

To oczywiście nie jedyne bliskie spotkanie Gabrysi z niezidentyfikowanymi postaciami i obiektami z czasów młodości jej dziadków. Dziewczynka między innymi podróżuje topornym autobusem z dziwnymi obiciami na fotelach i wyjątkowo brudnymi szybami, próbuje porozumieć się z wredną kioskarką, kierowcą taksówki (stary Mercedes) jakby wrośniętej w krawężnik, kosztuje pysznych domowych konfitur z malin, fika na trzepaku i podziwia miasto bez wielkoformatowych reklam. Bohaterowie poznają długowłosych młodych ludzi w dzwonach, zauważają jak ważna jest dla nich muzyka, doświadczają bezinteresownej pomocy ze strony obcych ludzi, mniej przychylnych, gdy palnie się gafę wskazującą na przyjaźń względem władzy... No właśnie, Bzik & Makówka stykają się też z wszechobecną władzą (SB!) i dostrzegają, że w tych czasach "znajomości" stanowią klucz do jej chwilowego obezwładnienia.
Po tych wszystkich doświadczeniach nasz współczesny świat jawi się Gabrysi jako pełen luksusów, niczym ze snu ludzi "zza żelaznej kurtyny", a jednak dziewczynka nie jest pewna, czy chce do niego wracać. To bardzo ciekawy moment książki, skłaniający młodych czytelników i ich rodziców do refleksji, co naprawdę jest cenne i jak można scharakteryzować dzisiejszą Polskę. Autorowi należą się brawa również za zakończenie "Malin zza żelaznej kurtyny": zaskakujące, nieco mroczne, wywołujące dreszcz emocji, a nawet strachu. Czy na pewno uwolniliśmy się od przeszłości?
Czytając książkę Rafała Witka nie sposób nie zwrócić uwagi na mnogość ilustracji, pomyślanych tak, by pełniły rolę rysunków satyrycznych, karykaturalnych komentarzy do tekstu. To najfajniejsze obrazki Magdy Wosik, jakie dotąd widzieliśmy, każdy oglądaliśmy (albo czytaliśmy, bo są i dymki, i "rysowane" napisy) dokładnie, przeważnie chichocząc. Absurdalne poczucie humoru ilustratorki i jej prosta kreska idealnie pasują do przedziwnych Gabrysi Bzik i Nilsona Makówki przypadków.
Bożena Itoya

Rafał Witek, Bzik & Makówka przedstawiają: Maliny zza żelaznej kurtyny, rysunki Magda Wosik, Wydawnictwo Nasza Księgarnia, Warszawa 2016.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz