O
czym i jak pisać dla młodzieży? Sięgając po kolejne powieści i
opowiadania adresowane do rówieśników mojego syna i nieco
starszych nastolatków (tak do 16-17 lat) mam wrażenie, że polscy
autorzy i wydawnictwa koncentrują się na literaturze obyczajowej,
takiej godzinie wychowawczej w wersji książkowej. Te publikacje
często przypominają rozmowy z telefonu zaufania, nawet w
publikacjach fantastycznych niemal obowiązkowo występują wątki
porzucenia, utraty rodzica, zabiegania o atencję czy akceptację ze
strony środowiska rówieśniczego. Oczywiście, takie książki są
potrzebne i na pewno w dużym stopniu spełniają swój cel, ale
młodzież nie chce czytać tylko takich poważnych, nieco
ponurych lektur. Oferta i rola literatury młodzieżowej nie powinna
ograniczać się do dublowania i mnożenia problemów dorastania,
jakich nastolatki i na żywo mają w nadmiarze. Wie o tym Paweł
Beręsewicz, którego książki sprawiają, że w dojrzewającym
dziecku nie gaśnie pasja czytelnicza. Choćby półki bibliotek i
księgarń uginały się pod ciężarem problemów egzystencjalnych
analizowanych na milion sposobów, wśród nastu pouczających
książek dla nastolatków zawsze znajdzie się jedna wesoła perełka
od Pawła Beręsewicza. Jak powieść "Pieniądze albo kasa"
wydana w serii "Plus minus 16" (Literatura).
Mały
z Łysym "robili w branży samochodowej", jak sami
ogólnikowo stwierdzali, kiedy niezorientowani pytali ich o źródło
utrzymania – źródło, dodajmy dość obfite. W szczegóły
niechętnie się wdawali w nieznanym towarzystwie, ponieważ ich
praca w niektórych środowiskach uchodziła za niezbyt godną
szacunku. Otóż Mały z Łysym, jak by to powiedzieć... zmieniali
samochodom właścicieli. Nie, niezupełnie kupowali.
–
ZnikaLYśmy je – zeznał przed
sądem Łysy.
Zaczynali
całkiem zwyczajnie: wybita szybka, klameczka od środka, czary-mary
pod kierowniczką i odjazd.
Książka
rozpoczyna się mocnym, kryminalnym akcentem: oto dwóch pomniejszych
przestępców próbuje przeprowadzić interes życia, a główną
rolę odgrywa w nim luksusowy (kradziony) samochód. Szereg wpadek
prowadzi jedną z niedoszłych gwiazd handlu autami z drugiej ręki
do konstatacji, że musi opisać swoją "karierę" w
pamiętniku. Następnie poznajemy kolejne złote interesy Staszka, od
wydłubywania monet z kałuży w drodze z przedszkola, przez wymianę
niegrzechoczącej własnej skarbonki na grzechoczącą młodszego
brata, handel starymi zabawkami na internetowych aukcjach, aż do
akcji ze wspomnianym superautem.
– O!
Skarbonka! – powiedziałem. – Nareszcie będę miał gdzie
deponować swoje oszczędności.
Lubiłem
czasem zasunąć taki tekst. To robiło na dorosłych wrażenie.
– Fiu,
fiu! – zagwizdał dziadek. – Cóż za bogate słownictwo! A dużo
masz tych oszczędności?
– Dwie
– powiedziałem zgodnie z prawdą. – Jedną mała brązową i
jedną średnią srebrną, tylko że obie są wpadnięte za szafę.
Tata uważa, ze dla dwóch nie warto przesuwać mebli. A według
ciebie, dziadku, ile trzeba wrzucić za szafę, żeby warto ją było
odsuwać?
Dziadek
z powagą zmarszczył brwi i powiedział, że to zależy od różnych
okoliczności, takich jak wartość wrzuconych oszczędności,
wielkość szafy i to, czy w najbliższym czasie planuje się jeszcze
coś wrzucać, bo jak tak, to warto poczekać na ten najbliższy
czas, żeby się niepotrzebnie nie namachać dwa razy.
– No
tak – powiedziałem, bo jak dziadek coś tłumaczył, to od razu
wszystko zaczynało być jasne.
Każdy
rozdział oznaczany jest etapem edukacji bohatera (zerówka, piąta
klasa, trzecia klasa gimnazjum itp.), saldem początkowym i końcowym.
Sumy oscylują zazwyczaj między zerem a kilkoma złotymi, ale będą
też większe i mniejsze niespodzianki. W każdym razie przeważnie
pieniądze nie trzymają się Staśka Tondery, chyba że cudze
(zwłaszcza brata). Ale nas, czytelników, ta lektura wzbogaca,
zwłaszcza saldo śmiechu rośnie w zastraszającym tempie.
Opowieść
obfituje w prześmieszne wpadki i trafne obserwacje z życia
beztroskich nastolatków. Dzieje się dużo, a każdy szczegół może
okazać się istotny dla rozwikłania tajemnicy danego rozdziału i
całej książki, zanim autor odkryje wszystkie karty. Powieść
napisana jest po mistrzowsku, bo czytelnik przez dłuższy czas nawet
nie wie, że uczestniczy w jakiejś grze. Paweł Beręsewicz
opracował bowiem dla nas jedną dużą i kilka drobniejszych
zagadek, z którymi niełatwo sobie poradzić. My daliśmy się
"wkręcić", ale dzięki temu zabawa była dużo lepsza niż
gdy chwytając za książkę od razu się wie, jaki to typ opowieści
i o co w niej chodzi. Przeczytajcie koniecznie "Pieniądze albo
kasę", niezależnie ile macie lat i funduszy. To jedna z
ulubionych książek moich i mojego syna.
Bożena
Itoya
Paweł
Beręsewicz, Pieniądze albo kasa, okładka Katarzyna Kołodziej,
wydanie II, Literatura, Łódź 2016.
Walory edukacyjne ?
OdpowiedzUsuńdla mnie pomoędzy 0 a 1
narrator siedzi w więzieniu, nienawidzi brata, rypie kasę od rodziców...
śmieciowe jedzenie, cwaniacki spryt.
za co?