W
tej książce każdy dobrał sobie profesję odpowiadającą
pierwszej literze imienia: od piekarza Piotrka, przez sędziego
Sebastiana, informatyczkę Irenkę czy ochroniarza Olgierda, aż po
pisarza Pawła. Czy dobrze wybrali? Zdania mogą być podzielone, a
najwięcej obiekcji miewa sam autor. Trudy życia zawodowego
przedstawione zostały w formie komediowej i dość abstrakcyjnej.
Chyba nikt z bohaterów nie spędza swojego dnia pracy typowo, każdy
pakuje się (lub jest pakowany) w kłopoty.
Oczywiście
lektura ta nie ma służyć pomocą w wyborze przyszłego zawodu,
tylko w rozweseleniu – siebie, rodziców, nauczycieli. Nie wszyscy
mali bawią się w dorosłych, nie wszystkich też bawi zadawane im
co i rusz (w szkole, domu, gdziekolwiek) pytanie "kim chcesz
zostać w przyszłości?", ale chyba każdy będzie miał ubaw
czytając przestrogę pisarza Pawła pojawiającą się na
zakończenie każdego (no, prawie) rozdziału.
A
wy? Zastanawialiście się już, kim chcielibyście zostać, kiedy
dorośniecie? Czy aby nie aktorem? Radzę wam, zastanówcie się
dobrze. Na waszym miejscu w ogóle bym nie dorastał.
Co
może przytrafić się lekarce Lidce, która cierpi z powodu braku
ciekawych pacjentów? Nie próbujcie zgadnąć, i tak się wam nie
uda – wyobraźnia autora przekracza wszelkie normy. Czy według
pisarza Pawła praca kucharza (Kuby) lub strongmana (Stefana) jest
tak atrakcyjna, jak pokazuje to telewizja? I jakie są granice
dobrego aktorstwa (Agaty)? Opowiastki Pawła Beręsewicza są
zupełnie zaskakujące, powalająco pomysłowe i absolutnie
absurdalne. Naprawdę warto przyjrzeć się koszmarowi nauczycielki
Natalii i perfekcjonizmowi budowniczego Benedykta, pozwiedzać co
nieco z przewodniczką Patrycją, czy wreszcie poznać receptę na
szczęśliwy zawód wystawioną przez pisarza Pawła. Do kompanii
brakuje tu tylko jakiegoś ministra, na przykład Mirosława, z
Ministerstwa Głupich Kroków.
Sprawa
nie była prosta. Znał ją już dobrze z akt, które dokładnie
przestudiował przed rozpoczęciem rozprawy. Do sporu doszło w
piaskownicy. Po zakończeniu drugiego śniadania wszystkie grupy
przedszkolne udały się na plac zabaw. Zarówno Maciek z Krasnali,
jak Wojtek z Niedźwiadków zajęli miejsca w piaskownicy, do czego
naturalnie obaj mieli pełne prawo. W umysłach obu stron sporu
jednocześnie powstał plan wykopania dołka. W piaskownic znajdowały
się dwie łopatki, żółta i czerwona, ale ponieważ żółta
leżała bliżej, obaj jednocześnie wyciągnęli po nią ręce i
jednocześnie ją chwycili. Rozpoczęła się szamotanina, podczas
której Maciek z Krasnali zdzielił Wojtka z Niedźwiadków
wiaderkiem w głowę, a Wojtek z Niedźwiadków sypnął Maćkowi z
Krasnali paskiem w oczy. Nieużywaną ręką obaj cały czas trzymali
łopatkę.
– Hm!
– mruknął sędzia Sebastian i podrapał się w głowę.
Z
jednej strony Wojtek z Niedźwiadków chodził do przedszkola już
drugi rok, miał więc w przeszłości więcej czasu niż Maciek z
Krasnali na nabawienie się łopatką. Z drugiej strony Maćkowi z
Krasnali zostały jeszcze dwa lata do zakończenia przedszkola, miał
więc szansę na dużo dłuższe cieszenie się łopatką w
przyszłości.
Poczucie
humoru może rosnąć wraz z dzieckiem, ale niestety często tępieje
pod wpływem wzrostu wymagań i powagi szkolnego otoczenia. Wśród
lektur dla klas nauczania początkowego książek humorystycznych
(lub takich choć czasem, co parę rozdziałów, odrobinę zabawnych)
jest jak na lekarstwo. Im człowiek starszy, tym poważniejsze
książki powinien czytać, prawda? Może dlatego czytelnictwo spada
proporcjonalnie do dorastania? Wprowadzanie do czytelniczej diety
dziecka kolejnych smakołyków literackich autorstwa Pawła
Beręsewicza gwarantuje odświeżenie poczucia humoru, tego wesołego
zmysłu, naturalnego dla maluchów, a z czasem zanikającego
(oczywiście nie u wszystkich). Wśród młodszych i starszych
czytelników tego pisarza z pewnością nie ma żadnych smutasów,
tylko sami spryciarze, doszukujący się w książkach ważnych
szczegółów, czekający na mocną pointę, lubiący szalone
igraszki literackie. Jeśli chcecie wychować mola książkowego (a
nie tylko wielbiciela obrazków, bo na samych książkach obrazkowych
nie wykształci się zamiłowania do czytania dłuższych tekstów),
od maleńkości karmcie go opowiadaniami, wierszykami i powieściami
Pawła Beręsewicza. "Zawodowcy" spodobają się zresztą i
tym dzieciom, które nie radzą sobie z książkami, wolą telewizję
lub gry. Tutaj każdy rozdział przypomina mały reality show lub
program o określonym fachowcu (taki o usterkach i innych wpadkach),
nie zabraknie też gry – pisarza z czytelnikiem.
Ilustracje
Jony Jung ładnie komponują się z opowiadaniami, ponieważ
wydobywają z tekstu tę naiwno-dziecięcą stronę rozważań o
zajęciach dorosłych. Obrazki w "Zawodowcach" są wesołe,
pogodne i nie zdradzają za wiele – jeśli dziecko obejrzy je przed
przeczytaniem całości (a zdarza się to, oj, zdarza bardzo
często!), to i tak nie za wiele się domyśli. Bo kto zrozumiałby
lub wziął poważnie portrety ochroniarza broniącego własnej
lodówki, ogródka w rozdziale o aktorce lub sędziego sypiącego z
rękawa tak istotnymi argumentami, jak lizaki? To przecież tylko
zawodowe zmyłki.
Bożena
Itoya
Paweł
Beręsewicz, Zawodowcy, projekt graficzny i ilustracje Jona Jung,
wyd. II poprawione, Literatura, Łódź 2014.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz