cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

czwartek, 22 czerwca 2017

Ani słowa o Zosi!


Kiedy ostatnio uczestniczyłam z synem w festiwalu filmów dla dzieci i młodzieży "Kino w Trampkach", oglądaliśmy film za filmem, wszystkie z jakimś dziecięcym lub nastoletnim problemem w tle, a ja rozmyślałam, jak wielki potencjał tkwi w polskiej literaturze obyczajowej. Historie, które stały się podstawą produkcji filmowych, ambitnych, dobrych, nagradzanych i wyświetlanych na festiwalach, nie umywają się do niektórych współczesnych powieści dla młodzieży, jakie ukazują się choćby nakładem wydawnictwa Literatura w ramach serii "Plus minus 16". Najlepszym przykładem prozy, która aż prosi się o przeniesienie na ekran i międzynarodową popularność jest "Ani słowa o Zosi!" Zuzanny Orlińskiej.
Nie jest to typowe dziewczęce czytadło, czy, jak mówi Jasiek, jeden z bohaterów powieści, "literatura dla pensjonarek", ale błyskotliwa proza dla młodzieży, i to niekoniecznie tylko dziewcząt, po prostu dla nastolatków lubiących książki ciekawe, inteligentne, zabawne, ale nie głupkowate. "Dystans" jest w tej powieści słowem kluczem i sama Zuzanna Orlińska potrafi spojrzeć z boku na twórczość własną czy innych autorów piszących dla dzieci, a także na życie pisarza. W "Ani słowa o Zosi!" pojawia się bowiem ciekawy zestaw postaci i motywów: tytułowa Zosia jest bohaterką książek dla młodzieży pisanych przez Joannę Ciszewską-Chrobot, mamę Tosi, bohaterki tej właśnie powieści. Popularną pisarkę podziwiają wszystkie dziewczęta, tylko nie Antonina, która nie chce słuchać o literackiej Zosi i nie podziela opinii, jakoby jej mama była prawdziwą znawczynią nastoletnich dusz oraz serc. Czternastolatka jest osóbką bystrą i ironiczną, próbującą zachować zdrowy stosunek (i odległość) do rodziców. A kim jest tata Tosi? Także kimś "ze środowiska", wydawałoby się, mało rozpoznawalnym dla młodych ludzi ("poetą wielkim, acz niekomercyjnym"), ale do czasu.

Zabiegł mi drogę (wyglądało to groteskowo, bo teka cały czas obijała mu się o chude kolana) i wyciągnął rękę:
Jan Dereń jestem.
Nie miałam wyjścia.
Antonina Chrobot – mruknęłam niechętnie.
Wytrzeszczył na mnie oczy:
Chrobot? Nazywasz się Chrobot? Super! A wiesz, że jest taki poeta – Marcin Chrobot?
Wiem – stwierdziłam lakonicznie.
Naprawdę? – ucieszył się. – Interesujesz się poezją? Może znasz jego wiersze?
Nie – powiedziałam ponuro. – To mój ojciec.
Zapadła cisza. Chłopak wpatrywał się we mnie z otwartymi ustami.
Zamknij buzię – poleciłam. – Wyglądasz jak przygłup.
Posłusznie zwarł szczęki.
Ty... mówisz poważnie? – spytał po chwili.
Niestety tak. Ale nie przejmuj się, z taką miną nikomu nie jest do twarzy – pocieszyłam go.
Nie, nie chodziło mi o przygłupa... Pytałem, czy to prawda z tym Chrobotem?
Że jest moim ojcem? Pewnie, że prawda.
O rany! – jęknął. – To niemożliwe! Czy ty wiesz, że Marcin Chrobot to mój ulubiony poeta? Jego "Napowietrzne jazdy" zawsze noszę przy sobie!
Mówił z takim żarem, że aż żal mi było z niego szydzić.

Na początku września oboje rodzice ruszają w pisarskie trasy, mama na Zamojszczyznę, a tata do Niemiec. Tosia zostaje zmuszona do towarzyszenia matce, opuszcza więc pierwsze dni szkoły w Warszawie, by zwiedzać niewielkie miejscowości i bywać na salonach literackich... w bibliotekach organizujących spotkania autorskie z uczniami. W tej niespodziewanej i niechcianej podróży poznaje dwóch chłopców, co działa niezwykle ożywczo, choć płeć przeciwna dotąd jej nie interesowała i, przynajmniej w jednym z dwóch wspomnianych przypadków, nadal nie interesuje. Jasiek Dereń jest chudzielcem szkicującym plenery na wyjeździe organizowanym przez jego liceum plastyczne, nieco irytującym, ale miłym kompanem wycieczek, no, nic specjalnego, natomiast David... Amerykański przystojniak co prawda dość późno zamienia z Antoniną choćby słowo, ale za to jak wygląda! I w dodatku jest wplątany w małą aferę kryminalną, która wykwita wraz z pojawieniem się na Zamojszczyźnie panny Chrobot, pani Ciszewskiej-Chrobot oraz Leny, będącej wydawcą i przyjaciółką tej ostatniej. Rodzina Tosi pochodzi właśnie z tego regionu, dom przodków, jak się okazuje odziedziczony kilka lat wcześniej przez mamę-pisarkę, znajduje się właśnie tutaj, jego współwłaścicielką jest bardzo energiczna ciocia-babcia Hala, a wokół budynku węszą podejrzane typy. Czyżby skarb? Przestępcy? Podstępni podrywacze? I porywacze? Nie zdradzę, jak rozwinie się ta przygoda, ale jest świetnie opowiedziana i po mistrzowsku doprawiona historią. Autorka zapewnia również świeży i autentyczny ogląd relacji rodzinnych, na pewno przyda się on i młodszym, i starszym czytelnikom, to znaczy rodzicom, którzy mogli gdzieś po drodze stracić dystans do siebie.
Książka jest współczesna i lekka, ale wyczuwa się w niej obecność "duchów światowej literatury", nie tylko z powodu nawiązań, ale też przez nastrój, trochę przypominający twórczość Kornela Makuszyńskiego (w końcu Zuzanna Orlińska jest laureatką nagrody literackiej jego imienia!), czy to dogłębne i szczere spojrzenie na młodego człowieka, jakie miała Astrid Lindgren (powieść "Ani słowa o Zosi!" otrzymała drugą nagrodę w ogólnopolskim konkursie imienia Astrid Lindgren). Jeśli podobało się wam tropienie skarbów polskiej historii w "Panu Samochodziku", ale nie mogliście do tej serii przekonać swoich dzieci, bo wydawała się im starociem lub lekturą tylko dla harcerzy (i to płci męskiej), spróbujcie z "Ani słowa o Zosi!". Tak dziś pisze się dla młodzieży o młodzieży i historii – rodzinnej, regionalnej i powszechnej.
Bożena Itoya

Zuzanna Orlińska, Ani słowa o Zosi!, okładka Katarzyna Kołodziej, wydanie II, Literatura, Łódź 2014.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz