Zosia
z ulicy Kociej jest bohaterką 9 książek i jednego "Sekretnika",
szóstoklasistką, siostrą pierwszoklasistki Mani i raczkującego
Wilusia, córką psychologa i ilustratorki, siostrą cioteczną dwóch
oryginalnych chłopców, siostrzenicą, wnuczką dwóch zupełnie
różnych babć i jednego "rozwiedzionego" dziadka,
przyjaciółką kilku rówieśniczek, wesołą i tolerancyjną (mimo
wszystko) sąsiadką, dziewczyną Krisa, panią świnki morskiej,
kocura i (w pewnym topniu) paru ogrodowych "kuweciarzy".
Piękny dorobek rodzinno-towarzyski, prawda?
Świat
Zosi nie jest bajkowo idealny, zakrada się do niego dużo
codzienności naszego polskiego piekiełka, od systemu szkolnictwa,
przez kulturę sąsiedzką, aż po politykę. Agnieszka Tyszka nie
każe swojej bohaterce dorastać w literackiej bańce, dlatego Zosia
znajduje się "w ciekawych czasach", konkretnych,
dzisiejszych, w których tkwią czytelnicy tej serii. Dzieci są
bystre, nie umknie im, co dzieje się wokół, o czym rozmawiają na
co dzień dorośli, co potrafi poróżnić najzgodniejsze dotychczas
osoby. Dodatkowo polityczne przepychanki dotyczą bezpośrednio
najmłodszego pokolenia, i to nie tylko jego przyszłości, ale i
"najaktualniejszej teraźniejszości".
Wszystko
z powodu szkoły! Naprawdę w głowie się nie mieści, ilu dramatom
jest ona winna... Tak szkodliwa instytucję powinno się już dawno
zastąpić czymś zdrowszym! Aż dziwne, że ci niegdyś
nieszczęśliwi uczniowie zapominają o swoich przeżyciach, jak
tylko dorosną. Może nie całkiem, ale przynajmniej na tyle, by nie
podjąć żadnych konkretnych działań – na przykład mądrej
reformy szkolnictwa. I sprawy toczą się po staremu... Chociaż nie
mam racji tak do końca, bo przecież powstają różne prywatne albo
społeczne szkoły, gdzie życie wygląda zupełnie inaczej. Są
nawet i tacy, którzy uczą się w domach – to się nazywa
nauczanie domowe – i muszą tylko zdawać specjalne egzaminy.
Tak
to bym chyba nie chciała...
Miałam
nawet upatrzone bardzo przyjemne społeczne gimnazjum, ale...
Potknęłam się o jeszcze jedną kłodę – czyli wielką zmianę
szkolnych zasad – zniesienie testu szóstoklasisty! Kiedy zostało
to oficjalnie potwierdzone, na początku strasznie się ucieszyłam,
bo najbardziej na świecie nie lubię testów. Są stresujące,
głupie i niczego nie sprawdzają. Cała moja klasa skakała z
radości!
Ale
z czasem nasz entuzjazm ostygł. Okazało się, że
najprawdopodobniej zostaniemy w swoich podstawówkach... jako
siódmoklasiści!
Autorce
należą się wielkie brawa za to, że przekroczyła pewien pułap
bezpiecznego pisarstwa dla dzieci, zaryzykowała, wychodząc poza
typowy świat przedstawiony. Komentarze czy ogólnie światopogląd
(a raczej: polskopogląd) Zosi nie są uniwersalne, nie wszyscy w
naszym kraju tak uważają, ale na pewno jest to stanowisko
popularne: w Polsce dzieje się źle, aktualny rząd wywraca nasze
życie do góry nogami, sytuacja polityczna wpływa na życie osób z
naszego otoczenia, bo na przykład wujek Zosi zostaje zwolniony z
pracy w radiu, które kochał. Te "ciekawe czasy" w
powieści Agnieszki Tyszki bywają opisywane słowami "dyktatura"
czy "dyktator". Ja skonstatuję przekornie: dobrze, że
żyjemy w czasach, w których osoba zwolniona z pracy może sobie
znaleźć nowy zawód, zgodny z jej zainteresowaniami (a nie trafia
na żaden indeks i do prac fizycznych narzuconych przez państwo), a
taka książka dla dzieci może się ukazać.
Nie
wiem, jak do poglądów, które znalazły się w nowej "Zosi",
ustosunkują się młodzi czytelnicy, na pewno inteligentni, miejmy
nadzieję świadomi obywatelsko. Na pewno należy się cieszyć, że
książka dla dzieci prowokuje do myślenia i kształtowania własnych
opinii. Własnych, bo sądząc po moim synu, dzieci w wieku około 11
lat nie przyswajają bezwzględnie i bezkrytycznie ocen pojawiających
się w literaturze, to, co twierdzi autor nie musi być uznane za
prawdę absolutną. Nie trzeba się więc obawiać tej lektury.
Niezależnie jakie jest nasze zdanie o polskiej rzeczywistości,
warto polecić dzieciom "Zosię z ulicy Kociej. W ciekawych
czasach", bo, choć w najnowszej odsłonie czytelnik otrzymuje
większą dawkę dojrzałości, jednak nadal jest to ta sama, co
zawsze "Zosia" – świetna seria przygodowo-obyczajowa,.
Co
tym razem przytrafia się naszej ulubionej bohaterce? Otóż, między
innymi, Zosia zmaga się z przeciwnościami losu szóstoklasistki, z
obowiązkami starszej siostry, cierpi jako sąsiadka, której dom
wciśnięty jest między dwie grillujące oraz rozbudowujące się
rodziny, a także odbywa interesującą (i językoznawczą!) podróż
do Krakowa, gdzie również nastały niepokojące czasy.
Nie
oglądając się na ciekawe czy nieciekawe czasy, radosną lekturę
zapewnia Mania, wspomniana już młodsza siostra głównej bohaterki,
początkująca uczennica wprawiająca się w sztuce pamiętnikarstwa
(i ortografii), ale doświadczona w zakresie "kreatywnego
słowotwórstwa" oraz interpretowania dorosłej rzeczywistości
na własny, dziecięcy sposób.
W
końcu tata – wiecznie zaspany psycholog – zdecydował, że na
chwilę eksmitujemy braciszka do pokoju Mani.
– Tylko
na noce, żeby się nauczył spać osobno – wyjaśnił, a my obie
pokiwałyśmy smętnie głowami.
– Tak,
tak... Żaneta mówiła, że właśnie tak to się zaczyna... –
westchnęła Mania zbolałym głosem.
– Ale
co? – nie zrozumiałam.
– Coś
podobnego do FLUORYZACJI, tylko nie chodzi o zęby. No wiesz,
DZIECIORYZACJA. Rodzice wybierają sobie jedno dziecko do lubienia. A
reszta może sobie iść precz, zupełnie jak sieroty z bajki...
– Mania!
Co ty pleciesz?!
– Ja
tylko dzielę się z Tobą wiedzą zdobytą z książek. A nie
pamiętasz Kopciuszka? Albo Mądrej Wasylisy? I Królewny Śnieżki
nie pamiętasz?
– Ej,
coś ci się chyba poplątało...
– Zosia,
Zosia! – Szarpanie za kołdrę wyrywa mnie ze wspomnień.
– Tak?
– No
przecież zadałam pytanie!
– A!
– I
co?
– No...
Jak się czegoś bardzo chce... To zawsze znajdzie się jakiś
sposób...
–
Trala-la-la! Wymyśl mi lepiej
ZAKLEŃSTWO!
– Przecież
wiesz, ze już tego nie robię.
– Ze
starości? Już nie potrafisz?
– Z
jakiej starości?
–
Mózgowej, OCZEWIŚCIE! Dziadek
Żanety ma początki czegoś na "a"... Jak to się
nazywa...
–
Alkoholizm!
– Nie
obrażaj Zbysia! On pije tylko wodę mineralną niegazowaną. Może
to jakiś ARYTMETYZM czy coś podobnego? – zastanawia się Mania.
Przyznam,
że zakończenie poprzedniego tomu ("Zosia z ulicy Kociej. W
podróży") zaniepokoiło nas – czyżby autorka planowała
zmienić "Zosię z ulicy Kociej" na "Manię z ulicy
Kociej"? Mimo całej sympatii dla młodszej z sióstr
Wierzbowskich, wolimy jednak ton narracji tej starszej. Występy
siostrzanego tandemu zapewniają świetną rozrywkę (wyjątkiem jest
okres przygnębienia Mani, wywołanego przytłaczającymi jej
indywidualność ramami szkoły...), ale to charakter, wyobraźnia
oraz wrażliwość Zosi sprawiają, że ta seria dorasta wraz z moim
synem i nadal go interesuje. Najnowszy tom jest chyba naszym
ulubionym, ale aby to stwierdzić z całą pewnością, znowu
zabieramy się za czytanie wszystkich po kolei, od pierwszego do
dziewiątego. Oby do kolejnej "Zosi"!
Bożena
Itoya
Agnieszka
Tyszka, Zosia z ulicy Kociej. W ciekawych czasach, ilustrowała Agata
Raczyńska, Nasza Księgarnia, Warszawa 2017.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz