Poezja
niewątpliwie pozytywnie oddziałuje na dziecko, podobnie bezcenny
jest wpływ domowego zwierzaka na tegoż młodego człowieka. Właśnie
taka i dokładnie o tym jest najnowsza książka Joanny Papuzińskiej,
"Psociniec" – zbiór wierszy traktujących o rozmaitych
psich oraz kocich charakterach, które nie mają sobie równych (i
wiersze, i charakterki). Zawsze będzie nam czegoś w życiu
brakowało, jeśli nie czytujemy wierszy i dorastamy bez zwierząt,
najlepiej więc zaopatrzyć się i w "Psociniec", i w
czworonożnego psotnika.
Opowiem
wam o krainie,
co
się nazywa Psociniec.
Mieszkają
tu pies i kot,
najlepsi
mistrzowie psot.
Ja
wiem – niejeden powie,
że
ma za dużo na głowie,
by
choćby słuchać o tym,
co
robią psy i koty.
Ja
wiem – twierdzą niektórzy,
że
dla nich to kłopot za duży,
bo
mają wyższe cele
niż
jakieś trele-morele,
jakieś
podskoki i młyńce,
jakieś
bez sensu Psocińce.
I
nikt ich zdania nie zmieni.
Ale
ostatnio uczeni
odkryli,
że ludzka istota
powinna
mieć psa i kota,
bo
bez nich miewa się gorzej.
Więc
kto naprawdę nie może
mieć
– niech choć o nich poczyta
i
kwita.
/Psociniec/
Uprzedzając
uwagi, że przecież nie wszyscy mogą, bo alergia, bo małe lokum
nadmienię, że Joanna Papuzińska pomyślała i o nich, ponieważ
bohaterem jednego z wierszy jest pluszak. Poza tym wyjątkiem, na
stronach "Psocińca" brykają autentyczne typy psich i
kocich przyjaciół ras rozmaitych oraz kilku przedstawicieli gatunku
nazywanego limerykiem, psotników wybitnie poetyckich i absurdalnych
(znamy i lubimy podobne osobistości z utworów Marii Ekier czy Wandy
Chotomskiej).
Pewna
koteczka z Czerska
twierdziła,
że jest perska.
Że
łgała, stwierdzić nietrudno,
lecz
nikt nie zaprzeczał, bo ludność
w
Czersku jest bardzo rycerska.
/Samochwała/
Autorka
znakomicie zna zwyczaje zwierząt i obcujących z nimi dzieci, stąd
jej wierszyki są wyjątkowo zabawne i zabawowe – ich rytm wpisuje
się w dziecięcy śmiech i podskoki, choćby przy grze w klasy,
zalicza nagłe zakręty i nawroty, jak podczas gonitwy z psem, która
rozpoczyna się, kiedy mały pan (lub mała pani) chce przypiąć
smycz albo odebrać piłeczkę.
Czy
wy znacie zabawę
pod
nazwą "złaprękawek"?
Do
gry tej potrzebnych jest
dwóch
zawodników i pies.
Konieczne
łóżko piętrowe,
strój
– stare bluzy dresowe.
ZASADY:
na górze gracze
leżą,
machają w dół rękami,
a
pies do nich skacze
i
chce złapać za rękaw, a gracz rękę cofa (...).
/Gra/
Krótkie,
zgrabne utwory gwarantują zainteresowanie słuchacza lub
początkującego czytelnika. Również temat tomiku nie pozwala na
nudę. Chyba wszystkie maluchy lubią zwierzęta, a jeśli któryś
jeszcze nie ma własnego, autorka podaje kilka wskazówek, gdzie
szukać i czego się spodziewać.
Musia
to pies niewielki.
Nosi
czerwone szelki.
Bardzo
lubi swą panią.
I
byłby z niej pies anioł,
gdyby
nie zwyczaj brzydki
szczypania
gości w łydki.
Goście
się denerwują, piszczą, krzyczą nawet,
ktoś
ma dziurę w rajstopach, a ktoś rozlał kawę (...).
/Muśka/
Ten
optymistyczny poetycki obraz nie zawsze łatwego życia domowego z
czworonogiem dopełniony został ilustracjami Joanny Rusinek. W tak
barwnej i uroczej wizji jesteśmy w stanie znieść nawet podarte
rajstopy i tęsknotę za kotem-włóczykijem. Na malunkach widzimy
istoty zadziorne i anielskie, uliczne trzpioty i rasowe kanapowce,
które rozweselają oraz koją wszelkie stresy i troski. Znamy wiele
prac Joanny Rusinek, tym w "Psocińcu" dalej do plakatu,
którego specyfikę dostrzegałam na przykład w "Wędrówce
Nabu" (książka Jarosława Mikołajewskiego, wyd. Austeria), za
to bliżej do tradycyjnej, rozbudowanej ilustracji książkowej dla
dzieci, komentującej tekst wprost, ale z sercem i figlarnością, na
którą stać tylko niektórych twórców.
Przepiękna
jest ta lekkość wierszowania Joanny Papuzińskiej oraz rysowania
Joanny Rusinek, które pozwalają dobrze się bawić i małym, i
dużym czytelnikom, zresztą pewnie także pupile będą miały ubaw,
jeśli tylko przeczytamy im "Psociniec" odpowiednim tonem.
Bożena
Itoya
Joanna
Papuzińska, Psociniec, ilustracje Joanna Rusinek, Wydawnictwo
Literatura, Łódź 2017.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz