Francuski
elementarz dla niemowląt (i dzieci do dwóch lat), stworzony przez
Corinne Dreyfuss (tekst) i Benjamina Chauda (ilustracje), w Polsce
opublikowany został przez wydawnictwo Zakamarki pod idealnie prostym
tytułem "Gili, gili", którego autorką (jak i całego
przekładu) jest Katarzyna Skalska. To książka oryginalna i
efektowna, nie tylko ze względu na estetykę: ciekawy format, grube,
błyszczące kartonowe karty, duże, kolorowe obrazki jakby malowane
farbami przez dziecko i podobnie, odręcznie zapisane słowa (niżej
skomentowane zwyczajną, drukowaną czcionką). Nam publikacja ta
wydała się ciekawa przede wszystkim z uwagi na obszar tematyczny,
zakres słownictwa, całościowy koncept ujęcia świata malutkiego
dziecka w krótkich, swojskich wypowiedziach. Autorzy i tłumaczka
pokazali dokładnie to, co zauważa na co dzień raczkujący maluch,
a potem dziecko uczące się mówić. Żaden to poważny słownik, bo
"Słówka z ostatniej chwili" (tak brzmi podtytuł książki)
poukładane są w rytm zabawy, jedzenia, zgłębiania otoczenia, w
tym twarzy najbliższych ludzi.
Na
obrazkach pojawiają się typowe sytuacje kojarzące się z
przeżywaniem dnia, wyciskaniem z niego każdej chwili, niby
powtarzalnej jak w zegarku, ale tu wyjątkowej: "bla, bla, duzi
rozmawiają", "bam, kiedy się przewracam", "aua,
to boli", "pa, pa, do widzenia", "fuj, brzydko
pachnie", "ćwir, ćwir, to ptaki", "a kuku,
jestem/ nie ma mnie". Ujęcia codzienności obejmują także
naturalne, fizjologiczne i fizjonomiczne postrzeganie ludzi oraz
zwierząt: jest i picie mleka z piersi mamy, i śmieszno-własne
określenia genitaliów, i załatwianie się – przez dziecko do
pieluchy lub nocnika, przez psa na trawnik. Wiem, że takie tematy
niekiedy szokują bardziej zachowawczych, dorosłych czytelników,
rzecz jednak w tym, że elementarz "Gili, gili" adresowany
jest wprost do dziecka, ma je rozbawić, być towarzyszem zabaw,
stanowić impuls, punkt wyjścia do tworzenia własnych słów i
porządkowania rzeczywistości. Warto też zwrócić uwagę na
szczegół dotyczący opieki rodzicielskiej nad "dzidzią",
bohaterem książki: poranne "pa, pa" adresowane jest do
mamy, w domu zostaje z maluchem tata, to on robi "patataj",
"aaa" (przy drzemce), "gili, gili" i odbiera atak
"siusiu", oczywiście "mama to mama" i "mniam,
mniam z cycuszków mamy", ale po lekturze mieliśmy wrażenie,
że to obecność ojca jest tu intensywniejsza, silniej
zaakcentowana. Cóż, niektórzy uznają takie ujęcie za
rewolucyjne, dla innych jest dniem powszednim. Wszystkim bez różnicy
polecamy igraszki z publikacją "Gili, gili. Słówka z
ostatniej chwili".
Bożena
Itoya
Corinne
Dreyfuss, Gili, gili. Słówka z ostatniej chwili, ilustracje
Benjamin Chaud, przekład Katarzyna Skalska, Wydawnictwo Zakamarki,
Poznań 2019.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz