cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

środa, 29 maja 2019

Ściśle tajne. Czy wojna jest dla dziewczyn?


Ostatnio przeczytaliśmy dwie małe, ale wielkie książki Pawła Beręsewicza: "Czy wojna jest dla dziewczyn?" oraz "Ściśle tajne". Pierwsza z nich ukazała się już kilka lat temu (mój egzemplarz jest jej szóstym wydaniem), nakładem wydawnictwa Literatura w koedycji z Muzeum Powstania Warszawskiego, zdążyła nawet trafić na listę lektur szkolnych. Wojennych zbirów i przeciętnych, mimowolnych uczestników zdarzeń zilustrowała tam Olga Reszelska. Również druga z omawianych pozycji, "Ściśle tajne" z 2018 roku, rozpoczyna się (wewnątrz) ilustracją mężczyzny w niemieckim mundurze z II wojny światowej, choć ta książka opowiada o innym czasie. Tym razem, mimo prostoty i przystępności opowieści, mamy do czynienia z pewnymi figurami, dyskretnymi przenośniami, bardzo dobrze współgrającymi z nieco abstrakcyjnymi ilustracjami Macieja Szymanowicza, który często współpracuje z wydawnictwem Literatura przy serii "Wojny dorosłych – historie dzieci". Książka "Ściśle tajne" nie należy do tego cyklu, a jednak ma wydźwięk poważny przynajmniej na równi z publikacjami historycznymi.

O pradziadku nie mówiliśmy w domu "pradziadek", tylko Mały Dziadek – w odróżnieniu od dużego dziadka, który był po prostu dziadkiem, czyli tatą mojej mamy. Mały Dziadek kiedyś już chyba bardziej urósł, ale potem z powrotem zmalał i ze wszystkich dorosłych na świecie był ode mnie najmniej wyższy. Miał tak dużo lat, że kiedy próbowałem do tylu policzyć, zawsze myliłem się po drodze i musiałem trzy razy zaczynać od początku. Któregoś dnia opowiedział mi nawet, że jak był naprawdę mały, znalazł na ulicy szczeniaczka dinozaura i potem codziennie wyprowadzał go na spacer!

Już po pierwszym akapicie wiedziałam, że pojęcia wielkości i małości są w tym utworze względne, podszywają się pod siebie i zastępują. Mała historia jednej rodziny ma ogromną moc, mały chłopiec przyjmuje świat z wielkim sercem, a Mały Dziadek jest tak naprawdę kimś wielkim, spajającym rodzinę, mającym dystans do własnego wieku i świetny kontakt z prawnukiem. Wesoły tekst wywołuje też wzruszenie, zwłaszcza u osób dbających o relacje dziecka z seniorami rodu, tych rodziców czy dziadków, którzy często opowiadają o nieobecnych już przodkach, by zagościli oni na stałe w życiu najmłodszych członków rodziny. Wspominając zmarłych trzeba poruszyć temat śmierci, a książka Pawła Beręsewicza jest najlepszym środkiem łagodnie wprowadzającym w podobne rodzinne rozmowy.

Na grób Małej Babci chodziliśmy zawsze pierwszego listopada, w dzień Wszystkich Świętych. Stawialiśmy doniczkę z wielką kępą chryzantem i zapalaliśmy świeczki. To był jedyny dzień w roku, kiedy wolno mi było wziąć do ręki zapałki. Wyryte w kamieniu literki układały się w imię i nazwisko Małej Babci, a cyferki w daty – kiedy się urodziła i kiedy umarła. Mały Dziadek też miał tam swoje literki i cyferki, ale data była jedna. Bo Mały Dziadek na razie tylko się urodził.

Dziadek odchodzi, jednocześnie zostając z wnukiem na jeden z najpiękniejszych sposobów w polskiej literaturze dla młodych. Właśnie takich metafor i narracji potrzebują dzisiejsze starsze dzieci i młodsze nastolatki. Również grafikę zdobiącą "Ściśle tajne" cenię za niedosłowność i czegokolwiek-wykorzystanie rodem z dziecięcego rysunku: chmury wycięte są z zeszytu w kratkę, oprawki okularów nie łączą się na nosie, jakby zostały zrobione dla zabawy z drucików znalezionych w szufladzie dziadka. Takie obrazki, pochodzące z opisanego wyżej opowiadania "Kloss", znalazły się na okładce publikacji. Jednak historia chłopca "spiskującego" z Małym Dziadkiem nie jest jedyną w książce, drugie opowiadanie nosi tytuł "Pięć niedźwiedzi". Funkcję narratora i bohatera pełni ten sam młodzieniec, co w "Klossie", a rzecz dotyczy tym razem średniego i najmłodszego pokolenia rodziny, wliczając osoby jeszcze nienarodzone.

Jest ważna sprawa, usiądź, kolego,
tylko spokojnie, to nic groźnego,
równo oddychaj, nic się nie stało.
No? – ja im na to. – Śmiało!

Wiesz, jak to bywa, synku, na świecie.
Różnie się ludziom ich życie plecie,
raz jest pogoda, a raz jest plucha.
Hm! – ja im na to. – Słucham.

Bo widzisz, chłopie, czasem jest zdrowo
zmienić coś w życiu, zacząć na nowo.
Z wszystkim się człowiek w końcu oswoi.
Więc? – ja im na to. – No i?

Nie ma obawy, nic się nie wali,
wciąż cię będziemy, synku, kochali,
wciąż pomagali, wciąż się troszczyli.
Hej! – ja im na to. – Czyli?

Czyli w tym roku, gdy minie lato,
będziesz miał brata – i co ty na to?
Za pięć miesięcy rączkę ci poda.
Brat? – ja im na to. – Zgoda.

"Misie" rozłożyły nas na łopatki. Początkowo wydaje się, że może być to kolejny łagodny "oswajacz" adresowany do przyszłych starszych braci i sióstr, ale czytelnicy szybko zauważają, że autor i ilustrator wypracowali inny, szalony i szalenie zabawny koncept. Obejmuje on między innymi eksperyment dotyczący pamięci wyniesionej z życia prenatalnego. Badania sumiennie przeprowadza starszy brat, czyli nasz bohater. Ta lektura ubawi wszystkich, niezależnie od wieku i posiadania rodzeństwa. Nie wiem, kiedy ostatnio czytaliśmy lub oglądaliśmy coś równie śmiesznego. Na obu płaszczyznach: tekstu oraz ilustracji, sielanka wspomnień i wyobrażeń przeplata się z bajką o niedźwiedziach oraz orzeźwiającą jak wiadro zimnej wody rzeczywistością. "Ściśle tajne" stanowi przykład emocjonującego romansu literatury (i Literatury) z jakże modną książką obrazkową.

Mamo, mogę przemówić do brata? – spytałem, kiedy wszystko było gotowe.
Po uzyskaniu zgody delikatnie przytknąłem tubę do brzucha mamy i powiedziałem przyjaźnie, ale stanowczo:
Dzień dobry, bracie. Tu mówi brat. Zaraz będę czytał. Tylko się skup, żebyś mi potem nie mówił, że nie pamiętasz.
Zacząłem od pierwszego rozdziału. Brzmiał tak:
"Pięć niedźwiedzi mieszkało tam,
gdzie czerniał gąszcz puszczy,
pierwszy wielkie miał ciało i uwielbiał swój tłuszczyk.
Czule taszczył po chaszczach kołyszące się sadło
i szczęśliwy był, zwłaszcza gdy coś w paszczę mu wpadło.
Przez cały miesiąc codziennie czytałem bratu to samo. Żeby mu się dobrze utrwaliło. Żeby nie wyleciało mu z głowy. Kiedy kończyłem, przystawiałem do węższego końca tuby ucho zamiast ust i sprawdzałem, co mój brat na to. On na to nic, ale ja się nie zrażałem. Trzydzieści jeden razy przeczytałem o taszczeniu kołyszącego się sadła, zanim przeszedłem do następnej zwrotki.

W tekst "Klossa" i "Pięciu niedźwiedzi" wplecione zostały wierszyki, pozytywnie wpływające na atmosferę lektury – nie pozwalają za bardzo wzruszyć się czy zirytować losami i przemyśleniami bohatera. Poezja w pewnym sensie równoważy więc emocje, zresztą w ogóle "Ściśle tajne" to takie literackie jin-jang. Paweł Beręsewicz skomponował książkę idealną, złożoną z dwóch pasujących do siebie utworów: intensywnych, dotyczących trudnych tematów (końca i początku życia), ale też lekkich, przynoszących rozluźnienie obok rozmyślań, śmiech i nostalgię zarazem. Takie to opowieści z dwóch krańców.

Podpełzłam jeszcze bliżej. Przed Antkiem na ziemi leżało dziesięć kulek ulepionych z wilgotnego piasku. Chłopiec przelewał właśnie wodę z wiaderka do niewielkiego dołka, żeby przygotować materiał na kolejne kule.
Dwa pączki poproszę! – zawołałam wesoło, a on znowu nerwowo podskoczył.
Już cię tu nie ma, szpiegu jeden! – warknął, ale ja postanowiłam się nie zrażać.
Mogę z tobą polepić pączki? – zapytałam grzecznie.
Popatrzył na mnie ze zgrozą.
Pączki?! – krzyknął. – Dziewczyno! Wojna idzie, a ty mi tu o pączkach! To są pociski, a nie pączki!


Dylematy zupełnie innego dzieciństwa zostają poruszone w drugiej z moich ulubionych małych-wielkich książek Pawła Beręsewicza. Opowiadanie "Czy wojna jest dla dziewczyn?" zostało wydane jako jedna z pierwszych odsłon serii "Wojny dorosłych – historie dzieci". Chronologiczne pierwszeństwo łączy się z tym literackim – utwór Pawła Beręsewicza należy do najlepszych polskich książek dla dzieci opowiadających o wojnie, z pewnością więc przysługuje mu miejsce na podium Literatury w mistrzostwach dziecięcych historii o historii. To znakomicie skonstruowane opowiadanie z reportażową bezpośredniością i poetycką czułością oddaje wojenne dorastanie bohaterki (oraz częściowo jej kolegi), proces przyspieszony, zdeformowany i traumatyczny, a przecież rozpoczynający się niby normalnie, bo plażową zabawą w udawanie dorosłych rozmów i zachowań. Nawet później dzieciństwo próbuje radzić sobie z ciemnymi sprawami złych dorosłych poprzez odnoszenie rzeczywistości do ulubionej książki, nakładanie na zachowania ludzi filtrów z baśni: czy ten pan nie zachowuje się jak wilk z "Czerwonego Kapturka"? Bohaterowie tej opowieści są bardzo autentyczni: dziewczynka – dziewczęca, chłopiec – chłopięcy, dzięki czemu nie tylko przemawiają do młodych umysłów i serc, ale też do nich docierają. A niełatwo jest przebić się do dzisiejszych trzecio-, czwartoklasistów. Natomiast dorośli są tą narracją dogłębnie poruszeni, głównie dzięki fragmentom takim, jak zacytowany poniżej. Chyba właśnie te dwa akapity zapewniły książce "Czy wojna jest dla dziewczyn?" wszystkie wyróżnienia i nagrody, które zdobyła, a jest ich długa lista.

Kiedy tydzień później na Warszawę spadły bomby, nie było komu dmuchać i wtykać palców w lufy karabinów. Tatę wezwano do wojska i walczył gdzieś z Niemcami, a my z mamą zostałyśmy same i bałyśmy się i za siebie, i za niego. Najpierw jak rój złośliwych szerszeni bzyczały silniki samolotów. Potem słychać było świst lecących bomb. Mogły spaść wszędzie. Na Marszałkowską, Łazienki, na plac Zamkowy, na nasz stołowy pokój. Wtulałam się w mamę najmocniej, jak mogłam. To zawsze była najlepsza kryjówka – ciepła, ciemna, pachnąca. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby ktoś zły mnie tam kiedyś odnalazł. Tym razem, choćbym nie wiem jak mocno zamykała oczy i zatykała uszy, i tak słyszałam głośne wybuchy i czułam drżenie mamy i miasta.
Mama była lekarką. W czasie wojny lekarze mają o wiele więcej pracy niż zwykle. Normalne pokojowe ospy, różyczki i świnki nie przestają atakować, nadal przez nieuwagę spada się ze schodów i rozcina palce przy krojeniu cebuli, a jeszcze na dodatek ludzie specjalnie robią sobie nawzajem krzywdę bombami, czołgami, ogniem i żelastwem. Przez to wszystko moja mama, zamiast po prostu być moją mamą, moim aniołem stróżem, moim bunkrem i schronem, dzień i noc pracowała w szpitalu, zszywając rany, składając połamane kości, lecząc oparzenia, a czasami patrząc smutno na tych, którym nie mogła już pomóc.

Dziecięcy i sugestywny jest również język książki. Krótkie, stanowcze zdania, ograniczone do minimum dialogi, słownictwo (celowo zahaczające o przedwojenną polszczyznę) i styl myślenia charakterystyczny dla kilkulatka czy młodszego nastolatka chwilami rozśmieszają, ale w finale poruszają w zupełnie odmienny sposób. Przypuszczalnie będzie to pierwsza książka bez happy endu, jaką przeczytają wasze dzieci, stąd zapamiętają ją na długo, może na zawsze. Dlatego to takie ważne, że jest dobrze napisana i mądra. Autor puentuje wyliczeniem, niemal wyliczanką – kto przeżył, kto zginął, podsuwając czytelnikom mocne przesłanie: w wojnie nie ma w pełni szczęśliwych zakończeń. W opowiadaniu "Czy wojna jest dla dziewczyn?" do pojęć życia i śmierci przykłada on zupełnie inną miarę niż w książce "Ściśle tajne". Niełatwo jest uniknąć patosu, a z drugiej strony infantylizmu, gdy mówi się dzieciom o wojnie. Również w tym zakresie Paweł Beręsewicz osiągnął pełny sukces.

Bożena Itoya

Paweł Beręsewicz, Ściśle tajne, ilustracje Maciej Szymanowicz, Wydawnictwo Literatura, Łódź 2018.
Paweł Beręsewicz, Czy wojna jest dla dziewczyn?, ilustracje Olga Reszelska, wydanie VI, pierwsze wydanie zostało zrealizowane w koedycji z Muzeum Powstania Warszawskiego, Wydawnictwo Literatura, Łódź 2017.

14 komentarzy:

  1. Jak każdy coś poleca to ja też. Obejrzyjcie Martwe zło Przebudzenie cały film ekino a na pewno przypadnie wam do gustu!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wygląda naprawdę ciekawie! A sprawdzałeś może Teściowie film zalukaj?

    OdpowiedzUsuń