cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

czwartek, 10 stycznia 2013

Alicja w krainie czarów


Wydawnictwo Bona z Krakowa sprawiło czytelnikom nie lada niespodziankę: kolejne wydanie „Alicji w Krainie Czarów” Lewisa Carrolla w nowym tłumaczeniu Elżbiety Tabakowskiej. Gratka tym
większa, że ilustracje do książki narysowała ukochana przez dużych i małych autorka książek o Muminkach, Tove Jansson. Przyznam, że nie mogłam doczekać się spokojnej wieczornej chwili na relaks w fotelu, z „Alicją” i kubkiem dobrej herbaty. Ogromnie byłam ciekawa, jak tłumaczka poradziła sobie z wyzwaniem oryginału. Już tyle osób się z nim zmierzyło! Nie licząc fragmentarycznych prób, jest to już dziewiąte tłumaczenie od chwili ukazania się przekładu Adeli S. w 1910 roku. Do potyczek z wyrafinowaną angielszczyzną najsłynniejszej bajki dla dzieci w szranki stawali już uznani autorzy mający za sobą spory dorobek translatorski. Jako kanoniczny w Polsce uchodził do tej pory przekład Antoniego Marianowicza (na którym się wychowałam). Kolejnym istotnym wkładem było tłumaczenie Macieja Słomczyńskiego. Nie bez znaczenia dla polskiej „alicjologii” jest również praca Roberta Stillera, lecz tak naprawdę każdy z tłumaczy dodawał od siebie coś istotnego. Jedni skupili się na wierności oryginałowi, podkreśleniu realiów epoki wiktoriańskiej, uwypukleniu różnych smaczków i aluzji, zrozumiałych raczej przez dorosłych. Inni postawili na uwspółcześnienie języka, bądź dostosowanie go do najmłodszych odbiorców. Dylematy twórcze towarzyszące pracy translatorskiej to temat fascynujący i przyznam, że przeglądając najnowszą „Alicję” miałam ze sobą dwa inne przekłady. W takim towarzystwie wieczór był niezwykle udany i inspirujący…
Czy nowy przekład Elżbiety Tabakowskiej jest lepszy od poprzednich? Sama tłumaczka zadała sobie to pytanie i odpowiedziała na nie mądrze i z pokorą: jej książka jest kolejną, powracającą falą, która nie rości sobie pretensji do bycia tą ostatnią i doskonałą. Dlaczego przełożyła książkę? „Bo jest”, odpowiedziała, parafrazując wyznanie pewnego znanego himalaisty.  I to wystarczy.
Osobiście byłam przede wszystkim ciekawa, jak pani Tabakowska wybrnie z językowych kalamburów, istnego popisu erudycji, wymagającego nie lada wyczucia języka i jego humoru.  Najbardziej spodobała mi się rozmowa z Alicji z Gryfem i Przeżółwaczem - istny majstersztyk! Naprawdę śmieszna! Ciekawe są też nowe imiona, jakimi ochrzczono rozmaite stworzenia z Krainy Czarów. Zniokot, na przykład, jest całkiem realną konkurencją dla Kota-Dziwaka. Pomysłowe, chociaż ciekawe, czy przetrwa próbę czasu?
A ilustracje… cóż, również temat – rzeka, jak sama „Alicja” i jej świat. Tove Jansson wykonała je na prośbę szwedzkiego wydawnictwa 1965 roku. Jak przyznała, podjęła się tego zadania chętnie, gdyż była to jedna z jej ulubionych historyjek dzieciństwa. Poważnym wyzwaniem dla artystki, jak przypuszczam, było uwolnienie się od charakterystycznego stylu, jednoznacznie kojarzonego z Muminkami. I chociaż rozpoznajemy kreskę Tove już od pierwszej strony, ba, nawet od okładki, jakoś nie ma obawy, że zza drzewa wychyli się niesforna Mała Mi. Eteryczna postać Alicji jest wdzięczna i piękna w porównaniu do wiktoriańskiej figurki dziewczynki o za dużej głowie z rysunków Johna Tenniela (pierwszego i, przez jakiś czas, jedynego uprawnionego ilustratora książki). Nie przypomina też za bardzo zdecydowanie ładniejszej Alicji innego brytyjskiego mistrza, Arthura Rackhama. Rysunki Tove są, przede wszystkim, ożywczo oszczędne, bez zbędnej kreski, „z powietrzem”. Artystka sięgnęła do swojego skromnego stylu malowania piórkiem (jak w Muminkach), w połączeniu z techniką lawowania. Zdecydowała się również na kilka kolorowych ilustracji w tekście i na okładce, jak zwykle u niej, pięknie skomponowanych ze składem i typografią. Szczególnie udane są postacie zwierząt i innych tajemniczych stworzeń, a także wszystkie sceny w wodzie (a raczej w kałuży łez…). Oglądając te obrazki przypomniałam sobie, że żywiołem artystki było bez wątpienia morze, wyspy, sztormy i … tajemnica. Jej ilustracje to zaproszenie do współtworzenia przez czytelnika świata przedstawionego za pomocą wyobraźni. Dlatego są tak subtelne i sugestywne zarazem.
Agnieszka Jeż

Od wydawcy: Bona przypomina przygody Alicji w zupełnie nowym tłumaczeniu prof. Elżbiety Tabakowskiej - która opatrzyła je posłowiem - oraz z ilustracjami niezastąpionej Tove Jansson.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz