„Aisha i wąż. Baśnie arabskie” – tak nazywa się kolejny tom z cyklu wydawnictwa Media Rodzina, który czytamy sobie ostatnio wieczorami. Znacie tę serię? To bajki z różnych stron świata, w charakterystycznym „prawie kwadratowym”, jak mówią moje córki, formacie, elegancko i z ogromną starannością wydane. Oprawa graficzna i ilustracje poszczególnych tomów pomyślane zostały tak, by najlepiej podkreślić kulturową proweniencję opowieści. Radosne, żywe kolory bajek z Afryki, epatujące tajemniczą symboliką prace Marii Ekiert w baśniach norweskich, czy bogate nawiązania do węzłowej ornamentyki celtyckiej w „Czerwonobrodym Czarodzieju” pozwalają od razu odnaleźć się w klimacie opowiadanych historii. Również w przypadku „Baśni arabskich” ilustratorka Ufuk Kobaş Smink zrobiła wszystko, by roztoczyć przed czytelnikiem bogactwo i tajemnicę dalekowschodniego świata. Użyła różnych technik: kolażu, łączenia zróżnicowanych faktur, stempli, szablonów, złocenia. Motywy zamieszczone na ilustracjach swobodnie nawiązują do arabskiego zdobnictwa: dopatrzyłam się tu rozmaitych tekstyliów, plecionek, wzorów hafciarskich, snycerskich i biżuteryjnych, zręcznie skomponowanych z obrazkami. Moja średnia córka ogłosiła wszem i wobec, że to najładniejsza książka w jej domowej biblioteczce, koniec i kropka…
Autorka zbioru, Iwona Taida Drózd, sama zebrała wszystkie te historie podczas pracy w terenie, z pasją śledząc wędrujące po świecie bajkowe wątki. Gdy zaczniemy czytać, bardzo prędko zorientujemy się, że wiele baśni jest nam znanych. Motyw rybki spełniającej życzenia, czy zakochanego Sultana, który poszukuje właścicielki zgubionego pantofelka, zyskały tutaj inną, egzotyczna oprawę, ale wymowa historii jest taka sama. Dobro zostaje nagrodzone, podłość ukarana. Nieodmiennie złe macochy na koniec zawsze żałują za wredne postępki (albo też kończą tak źle, że na spóźniony żal nie mają już czasu), a zarówno biedę, jak i brzydotę można odkupić ciężką pracą i sprytem. Aż się chce podumać nad uniwersalnością prawdy o człowieku przekazywanej z pokolenia na pokolenie na całym świecie. Czytając tę książkę, zastanawiałam się, na ile aktualne społecznie są jeszcze w dzisiejszym świecie, mimo wszystko, te baśniowe mądrości. Kobiety i dziewczęta mają w nich, jak zwykle, ciężką karmę: zasadniczo powinny być ciche, pasywne i posłuszne, to się w bajkach od wieków nie zmienia. Nic dziwnego, że ostatnio pojawiają się próby odczarowania dawnych historii, by stworzyć z nich „kobiece” wersje baśni… Ale to już całkiem inna historia.
Autorka zbioru szczególnie zadbała o zachowanie dalekowschodniego klimatu opowieści. Zabiera nas na spaloną słońcem pustynię, lecz także oprowadza po zwykłym arabskim domu, z detalami opisując pokoje, spiżarnię, sprzęty i ogródek. Nasz swojski Kopciuszek ma tam orientalnie brzmiące imię, możemy się też dowiedzieć, jak nazywają się egzotyczne owoce, które bohaterowie lubią jadać. Dzięki arabskim słowom tekst niespodziewanie zyskał swoistą melodyjność i klimat rodem z opowieści Szeherezady. Wyjaśnienia trudniejszych, czy mniej znanych słów możemy znaleźć na końcu książki. Czeka nas też tam inna niespodzianka: tłumaczenie imion własnych występujących w tekście, z których każde jest nośnikiem bogatego znaczenia, nie bez wpływu na losy obdarzonego nim bohatera baśni. Zawsze ceniłam sobie możliwość pokazania dzieciom kulturowych odmienności i tkwiącego w nich bogactwa. Niniejsza książka jest przykładem, jak bardzo czytanie pozwala zrozumieć i zachwycić się Innym…
Agnieszka Jeż
Od wydawcy: Baśnie pochodzą z krajów położonych na Półwyspie Arabskim, nad Zatoką Perską. To właśnie w tutejszym świecie Orientu tkwią korzenie baśni znanych na całym świecie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz