Na porządną biografię Tove Jansson czekaliśmy od dawna.
Postać słynnej autorki Muminków
przybliżyła ich wielbicielom wydana w Polsce kilka
lat temu autobiografia pisarki pt. „Córka rzeźbiarza”, skądinąd bardzo urocza i
oryginalna książka o dzieciństwie, lecz zarazem autokreacja autorki, która w
niewielkim stopniu dopuszcza czytelników do swoich tajemnic. Czytając „Tove Jansson. Mama Muminków” autorstwa
Boel Westin, opasłe tomisko wydane
przez Marginesy, miałam wrażenie, że
więcej już nie potrzeba – każdy miłośnik twórczości pisarki znajdzie w niej coś
dla siebie. Autorka książki miała do dyspozycji ogromne archiwum po zmarłej
pisarce, przekopała więc tysiące papierów, listów, dokumentów, wycinków z
gazet, przeprowadziła też wiele rozmów, prześledziła prasowe publikacje. A
wszystko po to, by z uwagą prześledzić losy Tove i jej rodziny, zmierzyć się z
mitami, jakie zdążyły już pojawić się wokół postaci słynnej „Mamy Muminków”. Ze
stron książki wyłania się postać głównej bohaterki, kobiety silnej i
samodzielnie myślącej, a jednak z początku bardzo zależnej od struktur
społecznych, w których żyła. Przezwyciężenie ich zajmie Tove całe lata, w tym
czasie powoli ustali się też jej artystyczna tożsamość. Ciekawe, że
nieśmiertelną sławę zyskała właśnie dzięki Muminkom, historyjkom pisanym
początkowo na marginesie jej wielkiej pasji – malarstwa. Tove przedstawiała się
zawsze jako malarka, pisanie i ilustrację traktując dorywczo jako konieczne
źródło utrzymania. Jak to się niespodziewanie nieraz w życiu układa, sami nie
przewidzimy, które z naszych działań zatoczy najszersze kręgi…
W tle losów pisarki ciekawie rysuje się historia obu krajów
rodzinnych Tove, Szwecji i Finlandii, a także Europy w czasie obu wojen
światowych. Szczególnie ciekawe były dla mnie rozmaite smaczki obyczajowe
charakterystyczne dla ludzi żyjących na Północy. Wraz z najstarszą córką
podzielamy miłość pisarki do wysp – zauroczona czytałam o jej kolejnych próbach
znalezienia na świecie swojego miejsca, budowach domu, ucieczkach przed tłumem
i blichtrem. Podziwiałam pasję dla burz i sztormów, sama pewnie bym się bała
żeglowania w czasie niebezpiecznej pogody… Z przyjemnością odkrywałam w „Mamie
Muminków” wątki obecne nie tylko w jej najsławniejszej serii książek, lecz
także i w innych, również dla dorosłych.
Książka wydana jest pięknie – mimo imponującej objętości nie
za ciężka (co, wbrew pozorom, wpływa na komfort czytania), bogato ilustrowana
zdjęciami i rysunkami Tove, czarno-białymi i w kolorze. Wydawca postarał się o
staranne rozplanowanie rysunków – Tove, która wielką wagę przykładała do winiet
i ilustracji swoich książek, na pewno by się to spodobało!
Jedyne, co można zarzucić tej pracy, to pewien pospiech,
którego wynikiem jest niekompletna korekta, odczuwa się też chwilami brak
czujnego oka redaktora, stąd literówki i drobne pomyłki. Użycie różnych
dziwnych słów przez tłumaczkę także pozostaje dyskusyjne (np. „neta” jako sieć,
„kufa” zamiast pyszczek, itp.). Biorąc do ręki książkę napisaną przez
„profesorkę ze Sztokholmu” (jak głosi napis na okładce), spodziewałam się
bardziej „naukowego”, skondensowanego stylu pracy. Jednak gawędziarski talent
pani Westin absolutnie mnie przekonał. Nie lada umiejętności wymaga, by przez
tyle stron snuć ciekawą opowieść, ani na chwilę nie nudząc czytelnika. Czy to
za sprawą tej opowieści, czy też charyzmy samej Tove, do tej pory pozostaję pod
wrażeniem lektury. Piękny pomysł na prezent dla wszystkich kochających muminki!
Agnieszka Jeż
Agnieszka Jeż
Intymne dzienniki z niemal całego życia, tysiące listów i szpargałów,
ale przede wszystkim wieloletnia zażyłość z Tove pozwoliły Boel Westin,
profesorce ze Sztokholmu, napisać fascynującą opowieść o twardo
stąpającej po ziemi artystce i fenomenie jej Muminków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz