cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

wtorek, 1 stycznia 2013

„Mysi Domek. Sam i Julia” Kariny Schaapman

Mam przed sobą książeczkę trochę niecodzienną, która ukazała się ostatnio nakładem wydawnictwa Media Rodzina. Powstała z pasji, nie tyle, zresztą, do opowiadania historii, lecz do materii całkiem innego rodzaju. Opowiastki o myszkach Samie i Julii powstawały później, rodziły się niejako „po drodze”, jako akompaniament do… No, właśnie. Najpierw był domek, czy raczej dom, bagatela, z przeszło setką pokoi, zakamarków, stryszków, schowków i przytulnych kątów. Twórczynią niezwykłej konstrukcji z kartonu i papier-mâché była holenderska pisarka Karina Schaapman, ciekawa postać, której bogatym życiorysem zainspirować by się mógł niejeden pisarz, czy reżyser filmowy. Książki dla dzieci „pisały się” jej same niejako na marginesie działalności politycznej.
Można nawet pomyśleć, że mogły być odskocznią od spraw trudnych i dramatycznych, którymi się zajmowała. Krok po kroku, wykorzystując oprócz papieru stare tkaniny sprzed kilkudziesięciu lat i wszelkiej maści przedmioty Autorka stworzyła wnętrza nostalgiczne, przytulne i sielankowe, w sam raz, by zamieszkać tam mogły mysie rodziny, zarówno te pełne i wielopokoleniowe (rodzinka Sama), jak i te „po przejściach” (których się zaledwie domyślamy), a więc składające się tylko z mamy i dziecka, w tym przypadku – rezolutnej Julii. Jak można się od razu domyśleć, Sam i Julia to nieodłączni przyjaciele. Jedno ma to, czego nie ma drugie - pisze autorka - i wszystkim się ze sobą dzielą. I może właśnie dlatego nieśmiały Sam (…) z Julią robi rzeczy, których sam nigdy nie ośmieliłby się zrobić.(…). Wśród tych rzeczy na pewno jest buszowanie po domu i odkrywanie jego zakątków i tajemnic, lecz także zwykłe sprawy: wizyta w cukierni, pranie, ospa wietrzna, a nawet... świętowanie szabatu. Cóż, myszki najwyraźniej mają wyraźnie zdeklarowaną konfesję.


Historyjki biegną swoim torem, lecz nie da się ukryć, że pierwszoplanowym bohaterem jest w tej książce ilustracja. Ciekawa i niezbyt często u nas spotykana fotografia ilustracyjna, dzięki dużemu formatowi, pozwala na niekończące się śledzenie fascynujących szczegółów, zgadywanki „z czego to mogło być zrobione” i, przede wszystkim, okrzyki podziwu nad kunsztem i pomysłowością Autorki. Miniaturowe meble, instrumenty, zabawki, garnki, wszystko, co przyjdzie do głowy, wysmakowane i dopieszczone w najdrobniejszym szczególe, przywodzi na myśl baśniowy świat ilustracji Antona Piecka, również holenderskiego artysty, znanego z nastrojowych obrazów. Autorka zadbała nawet o … krosty od ospy, wyhaftowane czerwonymi koralikami na pyszczku chorej myszki! I to jest chyba właśnie ważny element, ta dbałość o szczegóły – dzieci lubią, jak się je poważnie traktuje.
O takich domkach, jak ten z książki Schapmaaan, marzą chyba wszystkie dziewczynki. Pamiętam, że gdy byłam mała, urządzałam mieszkania mojej lalce. Była plastikowa z takimiż włosami, kupiona w kiosku „Ruchu” i potrafiła zamykać oczy. I chociaż starałam się bardzo, to jednak musiała się zadowolić zdecydowanie skromniejszym wnętrzem z meblościanką pracowicie przeze mnie wykonaną z pudełek po zapałkach i resztek materiału. Ach, gdybym mogła wtedy zobaczyć „Mysi domek”… Doskonałe źródło inspiracji, i to do tego stopnia, że nawet teraz nabrałam ochoty, by stworzyć coś podobnego, naturalnie, nie na taką skalę, jak Karina Schaapman, nie od razu... Zobaczymy, może zainspiruje się któraś z córek i będzie potrzebowała mojego wsparcia? Każdy pretekst dobry, by się pobawić. A może nie potrzeba nawet pretekstu?
Agnieszka Jeż

Od wydawcy: Mysi Domek można oglądać od frontu, tyłu i z boku, a liczy on przeszło setkę pokoików, przejść, zakamarków wyposażonych w mnóstwo potrzebnych sprzętów. Myszy, które go zamieszkują, zostały zaprojektowane i wykonane przez Karinę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz