Jako dziecko zawsze byłam bardziej „misiowa”, niż „lalkowa”. Ukochane moje niedźwiadki, jakże daleko im
Motyw „zabawek z duszą” przywoływany był często w książkach dla dzieci. Klasycznym przykładem być może Aksamitny Królik z książki Margery Williams, Dziadek do Orzechów E.T.A. Hoffmanna, czy ukochany przeze mnie „Fikołek” Grunda Josefa Carla (czemu, ach, czemu nie wznawiają tej ślicznej książeczki?). Ożywiona miłością dziecka zabawka staje się prawdziwa na tyle, na ile była kochana. Znajduje sens istnienia w miłości, chociaż dzieje się to kosztem wyświechtanego futerka i oberwanych uszu. Nasuwa się tu od razu analogia z „zużyciem” ludzkiego ciała (jako mater triplex, czyli „trzykrotna mama”, mam na ten temat coś do powiedzenia), ze starością, czy chorobą, która pozbawia człowieka siły, urody i atrakcyjności. Dla dzieci stare, wierne zabawki, które kocha się mimo ich zużycia, są doskonałą lekcją życia i miłości, przywiązania i lojalności. Brzmi górnolotnie? Ale naprawdę tak jest.
I o tym właśnie opowiada w historii Tomaszka i jego misia Liliana Bardijewska w uroczej książeczce „Gwiazdka z nieba”, wydanej niedawno przez Ezopa. Nie będę tu streszczać fabuły, niech dzieci i rodzice mają przyjemność i niespodziankę. A przyjemność niewątpliwą również dzięki bardzo ładnej oprawie graficznej (Ezop jak zwykle trzyma poprzeczkę wysoko) i ilustracjom Ewy Poklewskiej-Koziełło. Szczególnie sympatycznie wyszli artystce główni bohaterowie, rzuceni cienką kreską na bogate, barwne tło w zimowej, „gwiazdkowej” tonacji. Aż się prosi o nieco tu już wyeksploatowaną zachętę: „książeczka doskonała na zimowe wieczory”… albo poranki. A co! Ferie szkolne u nas tuż-tuż…
Agnieszka Jeż
Od wydawcy: Wzruszająca pełna fantazji bajka o małym chłopcu Tomaszku, bardzo małym pluszowym misiu i jeszcze mniejszej śnieżynce Śmieszynce oraz o pewnej deszczowej wigilijnej nocy, kiedy przygoda ta się rozpoczyna. Opowieść o przyjaźni i sile marzeń, które jednego z naszych bohaterów zaprowadzą aż na Mleczną Drogę. I o tym, że marzenia się spełniają, jeżeli tylko mamy odwagę marzyć „odlotowo”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz