O książce „Gupikowo” Moniki Kowaleczko-Szumowskiej, która ukazała się nakładem wydawnictwa Bis, opowiadali mi już wcześniej moi znajomi. Jak to bywa w takich przypadkach, zanim przeczytałam ją sama, wyobraziłam już sobie, o czym będzie. Więc jest rodzina z dziećmi, które koniecznie chcą mieć rybki. Zaczynają przygodę z akwarystyką… i zapewne żyją długo i szczęśliwie, bo niby co może być interesującego w hodowaniu rybek?! Na szczęście wreszcie książkę zdobyłam. I chociaż rzeczywiście mamy w niej rodzinę i akwarium, nie ma to nic wspólnego z nudą!
Po przeczytaniu poczułam nawet coś jakby ukłucie wstydu za te swoje przedwczesne osądy. Cóż, rybka to nie pies, czy kot, nie ten stopień inteligencji i zażyłości z człowiekiem, ale dopiero spojrzenie na nią oczami dzieci, zaangażowanych w hodowlę, nieszczędzących sił i emocji, pokazało mi, jak bardzo się myliłam. Przyznam, że wzruszyłam się nawet przy czytaniu. Przypomniały mi się moje własne, dziecięce hodowle (akurat nie były to rybki, ale inne, też małe zwierzaki), radość, gdy wszystko szło dobrze, a rozpacz, gdy podopieczni, mimo starań, chorowali i umierali. Wygląda na to, że Autorka „Gupikowa” opisała tu historię dobrze jej znaną, być może z własnej rodziny. Opowiada nam o wszystkim dziewczynka, siostra Mikołaja, Wojtka i Zosi. Rodzinka jest malownicza, bałaganiarska i trochę chaotyczna, lecz poza tym zupełnie zwyczajna. Ważną postacią jest też opiekunka Magda i jej ojciec, zapalony akwarysta, gotów spieszyć z radą i pomocą (jak dobrze mieć takiego eksperta w pobliżu!). Hodowla zaczyna się od dwóch rybek – gupików, wkrótce jest ich coraz więcej, aż powstaje… no, właśnie, Gupikowo. Niespodziewanie pojawiają się jednak problemy. Czasem kłopotom z rybkami winna jest nieuwaga czy brak doświadczenia akwarystów - amatorów, lecz bywa, że odpowiedzialność leży po stronie ludzkiej bezwzględności i chciwości (genetyczne mutacje gatunków!). Autorka opisuje też okrucieństwo i brak kompetencji ze strony sprzedawców zwierząt. Mimo tych wszystkich porażek bohaterom książki udaje się jednak stworzyć naprawdę świetne akwarium, które, w dodatku, samo się finansuje… Pewnie jesteście ciekawi, jak? Przeczytajcie!
W książce znajdziemy sporo bardzo praktycznych wiadomości na temat hodowli, które początkującemu akwaryście na pewno ułatwią życie. Ci, którzy akwarium nigdy nie mieli, może nawet zachęcą się do rozpoczęcia przygody z rybkami. Jak pokazuje przykład bohaterów, przede wszystkim liczy się zapał i wytrwałość. Jak więc założyć akwarium? Jak najszybciej!
Agnieszka Jeż
Od wydawcy: Zabawne perypetie czwórki rodzeństwa, wesołej opiekunki Madzi i bardzo wielu ryb akwariowych. Trzynastoletniej Marysi udaje się zrealizować marzenie o posiadaniu akwarium, a w hodowli rybek dzielnie wspomaga ją trochę zwariowany brat Mikołaj i mała Zosia oraz jej opiekunka Madzia, której tata jest doświadczonym akwarystą. Wkrótce opieka nad rybkami zaabsorbuje całą rodzinę...
Po przeczytaniu książki zostałam przymuszona do natychmiastowego udania się do sklepu zoologicznego i nabycia droga kupna 4 gupików.
OdpowiedzUsuńObecnie mamy 3 gupiki (Gabrysia - gupiczka płci pięknej odpłynęła od nas ku rozpaczy dzieci już po kilku dniach), 2 glonojady, jedną rybkę o imieniu Dzika (butia - miała być pogromcą ślimaczych jajek i chyba jest;))oraz 3 ślimaki, które pojawiły się nagle i niespodziewanie i szybko nam urosły, a które niewątpliwie przytargałam ze sklepu, ukryte w roślinkach.
Jako, że główny właściciel akwarium ma 7 lat, to ja jestem zmuszana, raz na tydzień czy dwa, czynić zabawy z rurką i wężykiem w celu oczyszczenia dna i to ja, co jakiś czas, jak się zagapię jestem smakoszem akwariowej wody....
Nasze rybki stały się pełnoprawnymi członkami rodziny, przez wszystkich bardzo lubianymi :)
Pozdrawiam
m.
Jak miło, że książka podziałała w ten sposób :-) Tak właśnie myślałam.
OdpowiedzUsuńMy mamy już papugę, obawiam się, że z rybkami nie byłoby to najszczęśliwsze połączenie. Trochę szkoda...
Agnieszka Jeż