Benjamina
Chauda znaliśmy dotąd jako ilustratora książek dla dzieci,
wydawanych w Polsce przez Zakamarki ("Wierzcie w Mikołaja!")
i Dwie Siostry (Spóźniłem się do szkoły, bo...", "Nie
odrobiłem lekcji, bo..."). "Żegnaj, Skarpetko!" to
pierwsza autorska publikacja tego francuskiego twórcy, o jakiej
słyszałam. Miło mnie zaskoczyła – jest ładna, duża (nietypowy
format), jednocześnie subtelna i... mocna, zupełnie niedydaktyczna.
Wśród rodziców może wzbudzić pewne kontrowersje, bo odbiega od
modelu książki traktującej o wiernej przyjaźni dziecka i
zwierzęcia. Otóż śliczny mały chłopczyk z prosiaczkowym noskiem
już na drugiej stronie opowieści oznajmia: "(...) jako
towarzysz zabaw jest dość beznadziejny. (...) I co najważniejsze –
królik nie może być dłużej moim najlepszym kolegą: nie jestem
już dzieckiem. Dlatego postanowiłem się go pozbyć".
Uwagę
dorosłego czytelnika zwraca bezkompromisowość, dosadność treści
i języka, które mają odzwierciedlać tok myślenia małego
dziecka. Rzeczywiście, niektóre maluchy bywają bezlitosne,
samolubne i humorzaste, ale czy aż tak? Z drugiej strony, te cechy
bohatera okazują się być właściwie ulotnymi nastrojami, a nie
trwałymi nawykami. Trudno oceniać takie zachowania z punktu
widzenia dorosłego niepamiętającego już, jak to jest być
dzieckiem, odczuwać te nagle, niemożliwe do poskromienia fale
gniewu, żalu, strachu. My współczujemy pociesznemu, niememu,
bezbronnemu i niewinnemu królikowi Skarpetce, ale może niektórzy
młodsi czytelnicy będą się identyfikowali z bezlitosnym, jak się
początkowo wydaje, chłopcem?
Książki dla dzieci nie są pisane tylko dla małych aniołków i nie powinny opowiadać jedynie o takich idealnych bohaterach, bo podobne dzieci najzwyczajniej nie istnieją. To wiemy od dawna, złoszczące się postacie na dobre zadomowiły się w książkach publikowanych w naszym kraju, ale czy jesteśmy przyzwyczajeni do książek, które nie są pisane z punktu widzenia pouczającego dorosłego? Czy rodzicom czytającym "Żegnaj, Skarpetko!" nie będzie przeszkadzało, że bohater nie zostaje wprost zganiony, ukarany, doprowadzony do porządku? Czy plastyczna wizja porzuconego w lesie, przywiązanego do drzewa (!) królika i samotność porzucającego mogą być postrzegane jako taka kara? Zobaczymy, jak książka przyjmie się w polskich domach, według mnie nie ma w niej nic szkodliwego czy niewłaściwego.
Książki dla dzieci nie są pisane tylko dla małych aniołków i nie powinny opowiadać jedynie o takich idealnych bohaterach, bo podobne dzieci najzwyczajniej nie istnieją. To wiemy od dawna, złoszczące się postacie na dobre zadomowiły się w książkach publikowanych w naszym kraju, ale czy jesteśmy przyzwyczajeni do książek, które nie są pisane z punktu widzenia pouczającego dorosłego? Czy rodzicom czytającym "Żegnaj, Skarpetko!" nie będzie przeszkadzało, że bohater nie zostaje wprost zganiony, ukarany, doprowadzony do porządku? Czy plastyczna wizja porzuconego w lesie, przywiązanego do drzewa (!) królika i samotność porzucającego mogą być postrzegane jako taka kara? Zobaczymy, jak książka przyjmie się w polskich domach, według mnie nie ma w niej nic szkodliwego czy niewłaściwego.
Ilustracje
są duże i estetyczne, z ciekawym akcentem czerwieni i rozmaitych
linii, czasem wnika w nie tekst, podobał się nam też "podwójny"
rysunek, gdzie z głównej ilustracji wyrasta dymek z kolejną.
Szczególnie zaprzyjaźniliśmy się z portretami opadających,
powiewających i obejmujących gałązkę uszu Skarpetki. Obrazki
przedstawiające wnętrze leśnej chatki wydały mi się dość
klaustrofobiczne i nierealne ze względu na pochyłość ściany, na
której wisi kuchenna szafka, ale nie wypadają z niej żadne
naczynia. Może są przyklejone? Cała ta scena kojarzy się raczej z
dziecięcą zabawą, herbatką wydawaną dla pluszaków, bo też
przez dużą część książki zastanawialiśmy się, czy Skarpetka
jest żywym królikiem, czy maskotką, a bohater prawdziwym chłopcem
wędrującym po lesie, a może własną wizją rodem z baśni o
Tomciu Paluchu? Obojętnie, czy wędrówka rozgrywa się tylko w
wyobraźni dziecka, a proszona herbatka po tej czy tamtej stronie
lustra, warto prześledzić linie opowieści nakreślone przez
Benjamina Chauda i trochę sobie pogdybać.
Bożena
Itoya
Wiek:3+ Co zrobić z królikiem, który jest dość niemrawy, mało bystry i nie potrafi się bawić w Indian? I kiedy w dodatku, zamiast królika, wolałoby się mieć prawdziwych kolegów?
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDrogie autorki bloga Cuda na kiju,
Usuńprzyjmijcie ode mnie wyróżnienie-zaproszenie do zabawy blogowej:
http://bajdocja.blogspot.com/2015/12/blogowa-zabawa-liebster-avard-po-raz.html
Jeśli zechcecie, włączcie się do niej.
Jeśli nie chcecie, nie czujcie się zobowiązane.
Pozdrawiam serdecznie :-)
Buba z Bajdocji