cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

czwartek, 21 września 2017

Dziewczyny z ryciny


"Dziewczyny z ryciny" są siódmą książką z cyklu "Aniołki kota Cagliostro" i siódemka zdecydowanie okazała się szczęśliwa dla autorów: Jarosława Mikołajewskiego (tekst) oraz Marcina Bruchnalskiego (ilustracje). Kolejna detektywistyczno-kulturowa przygoda międzynarodowej grupy przyjaciółek jest lekka, przejrzysta, zabawna, kolorowa i wciągająca. Po raz pierwszy obok stałego edytora, poznańskiego wydawnictwa Media Rodzina, wystąpił współwydawca: Muzeum Łazienki Królewskie, ponieważ tytułowe dziewczyny są postaciami z pewnego muzealnego eksponatu, który na co dzień można zobaczyć na jednej z ekspozycji w słynnych warszawskich ogrodach.
Na początku książki autor i ilustrator przedstawiają sześć bohaterek, pochodzących z Polski, Włoch, Czech, Anglii, Rosji i Francji, oraz ich kociego szefa, dalej zarysowują sferę i mapę ich detektywistycznej działalności, sposoby komunikacji oraz fantastyczne aspekty znajomości. Tę część publikacji czyta się i ogląda bardzo przyjemnie nawet starym znajomym aniołków kota Cagliostro, do których należymy – dobrze pamiętamy każdą ich przygodę. Od pierwszej strony autor, będący wybitnym pisarzem, poetą, tłumaczem i znawcą kultury włoskiej, oczarowuje znakomicie skonstruowaną opowieścią, humorem, naturalnością języka, pogodą ducha, jakąś świetlistością bijącą od zagadki i jej opisu (choć zazwyczaj zagadki bywają mroczne...). Jarosławowi Mikołajewskiemu wspaniale akompaniuje Marcin Bruchnalski, którego subtelne ilustracje nie tylko oddają miejsca oraz bieg akcji, ale też współtworzą nastrój historii. Choć obraz Łazienek Królewskich nosi w sobie chyba każdy warszawiak, to nasza wyobraźnia nie odmalowałaby tak cudownie dziewczyn z ryciny. Okładka z wizerunkami tajemniczych bohaterek oraz nocnego parku (z jednym z jego budynków i mieszkańców) jest po prostu piękna i wyjątkowa.
Dziewczęta, na wezwanie kota Cagliostro prowadzące śledztwo, nie zobaczą trzech Heliad z akwaforty w sytuacji, w jakiej my widzimy je na okładce – to przywilej czytelników. Marta i jej przyjaciółki (Olga, Patricia, Helenka, Rita i Mary) zostają skierowane do muzealniczki opiekującej się zbiorami Białego Domku w Łazienkach Królewskich, gdzie doszło do tajemniczego zniknięcia.

(...) Faeton poprosił swojego tatę, żeby ten pozwolił mu powozić rydwanem słońca. Czyli słonecznym wozem. Helios musiał się zgodzić, bo wcześniej obiecał, że spełni każde życzenie syna. Kłopot w tym, że Faeton nie potrafił powozić rydwanem, więc konie brykały po całym niebie i nie dały się prowadzić drogą, jaką słońce codziennie odbywa po niebie.
Wyobraźcie sobie – wtrąciła pni – słońce, które to wzbija się w górę, to opada, po chwili znowu się wzbija, i znowu opada... Przecież to byłaby apokalipsa.
Profesor mówił nam w szkole – wróciła Rita do swojej opowieści – że kiedy Faeton znalazł się za wysoko, groziło to pożarem, a kiedy za nisko, mogła spłonąć ziemia. Wtedy Zeus, czyli bóg bogów, trafił Faetona piorunem. Chłopiec wpadł do Padu i zginął...
Owszem, do Padu potwierdziła pani ale kiedyś ta rzeka nosiła nazwę Erydan... Brawo, Rito! Doskonale znasz mitologię. Ale teraz popatrzcie: jeszcze wczoraj na rycinie był grób z urną na szczycie... I wciąż tutaj jest. Była Klimena, i ona wciąż płacze nad synem, jak wczoraj. Był łabędź, i też wciąż tu jest. To Kyknos, przyjaciel Faetona, król Ligurów, który zmienił się w łabędzia. Żyjąc w wodzie, unika słońca i nieba... Były też trzy Heliady i... I ich właśnie nie ma! A przecież tu stały.

Przewodniczkami Aniołków są dwie członkinie grupy: Marta, dlatego, że orientuje się w historii i topografii warszawskich ogrodów, oraz Rita, ponieważ dobrze zna mitologię i dzieła starożytnego poety Owidiusza. Rozwiązanie zagadki będzie jednak możliwe nie tyle dzięki wiedzy, co empatii, a także "wrażliwości, domyślności tudzież intuicji", które to cechy posiadają młode detektywki (określenie autora). W książce znajdziemy dużo dziewczęcej mocy, radości, świeżości, a także ciepła i otwartości, jakie towarzyszą wielkiej, "wielokrotnej" przyjaźni. Ta otwartość oznacza z jednej strony gotowość na uwzględnienie w śledztwie choćby najbardziej nieprawdopodobnych możliwości, a z drugiej – niezamykanie się na nowe znajomości. Znając poprzednie przygody Marty i spółki trudno się dziwić, że zaprzyjaźnią się one nawet z mitycznymi Heliadami.
"Dziewczyny z ryciny" poza wartością kulturoznawczą zapewniają po prostu dobrą rozrywkę z odrobiną poezji. Heliady przemawiają bowiem wierszem, a i cała otaczająca je atmosfera jest tak liryczna i nostalgiczna, że brakuje nam tylko muzyki... muz. Warto zaproponować tę pozycję młodym podróżniczkom, fascynatkom zagadek detektywistycznych, turystkom zwiedzającym stolicę, warszawiankom dopiero poznającym swoje miasto, czy też po prostu dziewczętom lubiącym czytanie i myślenie. Zresztą chyba każdy chciałby przeżyć taką antyczną przygodę we współczesnej Warszawie.
Bożena Itoya

Jarosław Mikołajewski, Dziewczyny z ryciny, ilustracje Marcin Bruchnalski, seria Aniołki kota Cagliostro, Media Rodzina, Muzeum Łazienki Królewskie, Poznań – Warszawa 2017.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz