Wydawnictwo
Jaguar opublikowało niedawno cztery pierwsze części serii "Kapitan
Majtas" Dava Pilkey'a, pierwotnie wydawanej w Stanach
Zjednoczonych od 1997 roku. W Polsce te humorystyczne opowiadania o
komiksie i z elementami komiksu ukazywały się od 2002 roku nakładem
komiksowego Egmontu. Teraz Kapitan Majtas powraca (w tym samym
tłumaczeniu) wzmocniony ekranizacją – premiera pełnometrażowej
animacji pokryła się z reedycją polskiej wersji książki.
Nie
śledzę szczegółowo historii podobnych (lekkich i przystępnych)
"komiksowanych" publikacji, ale nawet ogólna wiedza na ich
temat pozwala zauważyć, że "Kapitan Majtas" musiał być
przynajmniej inspiracją, a może po prostu pierwowzorem "Dziennika
Cwaniaczka" czy "Wielopiętrowego domku na drzewie", a
więc współczesnych hitów tego paragatunku. W katalogach
bibliotecznych "Przygody Kapitana Majtasa" bywają
opisywane jako "powieść ilustrowana", jednak ja nie
zgadzam się z taką klasyfikacją – wyklucza ją długość (a
raczej: krótkość) utworu, niewielki wachlarz postaci i wątków
oraz "niepomijalność" ilustracji. Tak jest w "Majtasie",
to samo można powiedzieć o "Cwaniaczku" i "Domku na
drzewie", które dodatkowo niemal nie różnią się od siebie
konstrukcją, typem humoru, postaci i ich spojrzenia na świat. Po
lekturze "Przygód Kapitana Majtasa. Pierwszej wielkiej
przygody" zauważyliśmy jednak istotną różnicę: to Majtas
jest źródłem późniejszych wariactw komiksopodobnych bohaterów
literackich, jest ciekawszy, zabawniejszy i dużo oryginalniejszy od
swoich następców.
Bohaterami
serii Dava Pilkey'a są dwaj czwartoklasiści: George i Harold,
którzy powołują do życia bohatera, jakiego świat nie widział:
Kapitana Majtasa. Chłopcy najpierw działają na mikroskalę,
opisując i rysując "nowego, lepszego i niepokonanego
superbohatera" w odręcznych komiksach, kserowanych potajemnie w
szkolnym sekretariacie i nielegalnie kolportowanych wśród uczniów.
Poznajemy jedną z odsłon bazgrołkowatej serii, a chwilę później
– dyrektora szkoły, pana Kruppa. Okazuje się, że gabinet
dyrektora skrywa kolekcję artefaktów, zawierającą między innymi
wszystkie dotychczasowe numery komiksu "Odlotowe przygody
Kapitana Majtasa", które znienawidzony belfer najwyraźniej
uważnie przestudiował, bo wrzucony nagle w rolę bohatera
walczącego o "prawdę, sprawiedliwość i wszystko, co było z
bawełny i nie kurczyło się w praniu" pan Krupp doskonale
wywiązuje się z zadania. Tak oto szacowny pedagog pozbywa się
peruczki, okrycia wierzchniego i w samych, niezbyt modnych, majtkach
oraz zarzuconej na plecy zasłonie gania po mieście i ratuje.
Gabinet
dyrektora i jego przemianę obserwujemy wraz z bohaterami podczas ich
wizyty "na dywaniku". Oczywiście nie jest to pierwsza taka
wizyta George'a i Harolda, liczne wybryki uczyniły z nich bohaterów
środowiska uczniowskiego i antybohaterów grona pedagogicznego.
Szuflady pana Kruppa pełne są proc, gumowych robaków, sztucznych
psich kup i innych przedmiotów odebranych łobuzującym dzieciakom,
czyli głównie małym komiksiarzom. Dyrektorskie wcielenie Majtasa
nie znosi tych dwóch młodzieńców, mści się na nich i gnębi,
ale jako superbohater pan Krupp toleruje wsparcie George'a i Harolda
i ich asystę w akcjach.
Zahipnotyzowany
dyrektor staje się bieliźnianym supermanem i od pierwszej chwili
czuje powołanie do ratowania świata przed przestępcami,
szczególnie złodziejami i szalonym naukowcem w pampersie. Wiem,
wszystko to brzmi raczej głupkowato, ale książkę czyta się
dobrze i błyskawicznie, jest śmieszna dla większości (jeśli nie
dla wszystkich) rówieśników George'a i Harolda. Dzieci znajdą tu
wszystkie niezbędne elementy takich krótkich "komiksowanych"
książeczek: absurd, transformację rzeczywistości w jej weselszą
wersję z krzywego zwierciadła, brak szacunku (i przystępności
treści) dla nadętych dorosłych. Oczywiście nie jest to literatura
najwyższych lotów, ale Kapitan Majtas lata na tyle wysoko, na ile
pozwalają mu opasły brzuszek oraz dowcip oparty na sztucznej kupie.
Bożena
Itoya
Dav
Pilkey, Przygody Kapitana Majtasa. Pierwsza wielka przygoda,
tłumaczenie Piotr Jankowski, Wydawnictwo Jaguar, Warszawa 2017.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz