Książka
"Na przykład Małgośka" mogłaby uchodzić za prototypową
powieść przygodową dla chłopców. Nie zdecyduję się jednak, by
tak ją nazwać, bo udział tytułowej Małgośki, jej charakter i
znaczenie dla losów chłopięcego (głównego) bohatera są tak
istotne, że po lekturze można zakrzyknąć "Girl power!".
To po prostu świetna powieść dla wszystkich początkujących
nastolatków. Stosunek humoru do zupełnie realnych problemów oraz
dorastania do późnego dziecięctwa jest tu dokładnie taki, jaki
być powinien – w literaturze i w życiu młodszej młodzieży. A o
jakim wieku właściwie mówimy, najlepiej przybliży nam sam autor,
Paweł Beręsewicz.
Tak
naprawdę na półce zostały jeszcze dwie pary, ale były na nich
wesołe żółte miśki, a przecież mężczyznom w pewnym wieku
niektóre wzory na bieliźnie stanowczo nie przystoją. Robertowi
miśki nie pasowały już od ponad dwóch lat, natomiast czarno-białe
piłki i czerwone ferrari jeszcze nie przestały pasować. Na tej
podstawie możemy w pewnym przybliżeniu określić wiek Roberta na
lat dziesięć i pół.
Bohater
powieści – Robert, staje przed wieloma wyzwaniami. Po raz pierwszy
wyjeżdża na wakacje bez rodziców, debiutuje jako uczestnik obozu
sportowego, na jego drodze stają wampir i jeszcze bardziej
tajemnicze istoty. Na przykład Małgośka.
– Nie
wystarczyłby jeden trening dziennie? – Robert nagle przyłapał
się na tym, że podsłuchuje rozmowę dziewczyn z tyłu.
– Nie,
jeden to za mało – odpowiedziała ta bliżej przejścia.
– Ale
już nie będzie na nic więcej czasu! – żaliła się sąsiadka
spod okna.
– A
co ty byś chciała robić? Przecież to obóz tenisowy!
O!
Dokładnie tak samo uważam! – chciał powiedzieć Robert, ale
kiedy już klęczał na siedzeniu, uśmiechając się do zaskoczonej
piegowatej blondynki, zdał sobie sprawę, że to nie jego rozmowa.
– Yyy...
chcesz chipsa?? – zapytał, dumny ze swojego refleksu.
– Nie,
dzięki! – odpowiedziała, a Robert odetchnął z ulgą, bo właśnie
przed chwilą zjadł ostatniego.
– Albo
może jednak poproszę! – zmieniła zdanie dziewczyna.
Robert
zaczerwienił się od stóp do głów.
– Aaa...
może wolisz kanapkę? – bąknął.
W
ten sposób dowiedział się, że Maryśka uwielbia jajka na twardo.
Maryśka albo Małgośka, bo nie usłyszał dokładnie.
Robert
zostaje zakwaterowany w pokoju z przedstawicielami męskiej
nastoletniości wszelkiej maści. Jest wśród nich odcięty od
świata kolega nieruszający się bez słuchawek, swoje miejsce w
lokum i w historii zajmują też Pączek o wielkim apetycie oraz
doświadczony w dziedzinie romansów i sportowego ubioru Adidas. Tak
zróżnicowane towarzystwo gwarantuje liczne starcia, lub chociaż
otarcia, charakterów, komedię omyłek i inne wartkie akcje. Na
obozie tenisowym zmagania sportowe przeplatają się bowiem z
współzawodnictwem rówieśniczym: kto okaże popularniejszy, kto ma
większe doświadczenie z dziewczynami, kto jest w stanie narobić
największego wstydu koledze, ewentualnie trenerowi. Zmieszanie jest
tu w ogóle ważnym, może nawet dominującym tematem, bo przecież
zawsze towarzyszy pierwszemu zauroczeniu. A właśnie do tego
niechcianego (przez chłopców) i nieoczekiwanego momentu ma
przygotować czytelnika powieść Pawła Beręsewicza. Lepiej
wiedzieć, co i jak, zanim się zacznie, bo tuż obok usiądzie ta
jedyna. Na przykład Małgośka.
– Raz
by pojechał bez majtek, to by się nauczył rozumu – mruknął
obojętnie tata, co strasznie rozsierdziło mamę.
– Tobie
się po prostu nie chce ruszyć i zainteresować! – powiedziała ze
złością. –Jak ja czegoś nie dopilnuję, to...
Tu
nastąpiła długa gniewna wymiana zdań i ktoś obcy zdziwiłby się
pewnie, ile gorących emocji mogą budzić zwykłe skarpetki i
majtki. Jednak Robert nie był obcy i w ogóle go to nie dziwiło.
Dziś były skarpetki i majtki, wczoraj samochód i nieumyta
szklanka, a kiedy indziej najnowsza książka jakiegoś "-skiego"
czy "-icza". Robert nie miał pewności, ale czuł w głębi
duszy, że w tych głośnych rozmowach słowa nie miały znaczenia.
Gdzieś pod nimi kryły się dziwne smutki i żale, może tęsknota
za czymś, co było i zgasło, albo nie zgasło, tylko przygasło i
już nie daje tyle ciepła, co kiedyś.
W
książce dzieje się bardzo dużo, ale trudno to streścić tak, by
nie zdradzić kilku wynikających z siebie niespodzianek. Będzie
ciepło i zabawnie, ale też emocjonująco, irytująco, ba, nawet
niepokojąco i groźnie. Tu komizm oraz gorycz występują jako
nieodzowne składniki życia towarzyskiego i rodzinnego. No właśnie,
a gdzie w tym czasie byli rodzice? Ich obecność i znaczenie autor
podkreślił na początku oraz na końcu powieści, uczynił z nich
klamrę spinającą przygody Roberta "do kupy". Bo, choć
właściwie jest to historia o samodzielności i dorastaniu, to oba
doświadczenia nie przebiegają prawidłowo bez niemej asysty
rodziców, ich zwyczajnej obecności gdzieś "w domyśle",
o której subtelnie i trafnie pisze Paweł Beręsewicz.
Bożena
Itoya
Paweł
Beręsewicz, Na przykład Małgośka, okładka Olga Reszelska,
wydanie IV, Wydawnictwo Literatura, Łódź 2016.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz