cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

poniedziałek, 23 października 2017

65-piętrowy domek na drzewie


"65-piętrowy domek na drzewie" jest piątym tomem serii Andy'ego Griffithsa (tekst/scenariusz) i Terry'ego Dentona (ilustracje). Co tom domek rośnie o 13 pięter. A jak długo to potrwa? Cóż, przy stronie tytułowej pojawiła się zapowiedź: "W przygotowaniu: 78-piętrowy domek na drzewie", a obok niej rysunek, na którym latająca ryba informuje, że pierwiastek ze 169 wynosi 13. Czyżby więc autorzy planowali sięgnąć nieboskłonu 169-piętrowym domkiem na drzewie? To możliwe, bo akcja najnowszej części tylko w niewielkim stopniu rozgrywa się w domku, wymieniane są jego nowe śmieszne poziomy, ale jest to jedynie tło, otoczka właściwych przygód, a cała reszta zależy od fantazji autorów i "zewnętrznej" koncepcji.
Sześćdziesięciopięciopiętrowy domek na drzewie różni się od pięćdziesięciodwupiętrowego salonem piękności dla zwierząt (prowadzonym przez Jill), pokojem urodzinowym (w którym zawsze macie urodziny, nawet gdy ich nie macie), pokojem, w którym młodniejecie, klonomatem, salą eksplodujących gałek ocznych, drzewną telewizją, która zapewnia pasek informacyjny z relacją na żywo na każdej stronie książki – od 20. do 383., sklepem z lizakami, w którym sprzedawczynią jest robot Mona Lizak, orkiestrą piszczących balonów, domkiem dla sów z trzema mądrymi sowami, niewidzialnym piętrem, mrówczą farmą (z sześćdziesięcioma pięcioma pokoikami), lotnymi piaskami oraz strzelnicą. Niech to będzie próbka charakteru tej publikacji. To, co nam, dorosłym, może wydawać się niemądre i bezsensowne, dla dzieci okazuje się prześmieszne. Sama słyszałam, jak czytelnicy na spotkaniu autorskim podsuwali Andy'emu Griffithsowi podobne pomysły na rozbudowę domku na drzewie.
Nowa przygoda rozpoczyna się od ataku wściekłych mrówek, ciągle pozbawianych domu, czyli wspomnianej wyżej mrówczej farmy. Mieszkanki jednego z nowych pięter domku stają się groźną, zmiennokształtną masą prześladującą swoich stwórców i przemawiającą komiksowym językiem kojarzącym się w Woodstockiem z "Fistaszków". Mowę tę rozumie tylko specjalistka od spraw zwierząt wszelakich, czyli Jill, którą Terry zmniejsza do rozmiaru mrówki. Jak to robi? Dzięki swojemu zaczarowanemu ołówkowi. Cóż to za czary? Żadne czary, po prostu Terry jest rysownikiem, współtwórcą książki, którą czytamy i oglądamy. Jak we wszystkich publikacjach nawiązujących do komiksu (i do serii o Kapitanie Majtasie), tak i tutaj postacie w zabawny sposób pokazują nam, że są świadome "bycia w książce" – autorzy na bieżąco ją animują, a na przykład pingwiny zastanawiają się, jak Terry może zobaczyć Andy'ego przez dymek z tekstem. Analizując podobne koncepcje i językowo-rysunkowe rozwiązania, z których ulepiona została ta publikacja, warto też zwrócić uwagę na polski przekład. Chociaż humor "65-piętrowego domku na drzewie" jest w dużej mierze uniwersalny i trafia do dzieci na całym świecie, to jednak Maciejka Mazan sprawiła, że u polskich czytelników poziom wesołości jest wyjątkowo wysoki.
Po zażegnaniu konfliktu autorzy – mrówki (za sprawą skutecznej mediacji Jill), wysłuchujemy bajki Terry'ego o tym, jak to załatwiał zezwolenie na budowę domku na drzewie i jak ostatecznie go nie załatwił. Dochodzi do bliskiego spotkania z panem Nochalem, paskudnym wydawcą książek Terry'ego i Andy'ego, oraz z inspektorem budowlanym Bąbelkiem. Jegomość ów wyraża swoje ostrzeżenia i nakazy rymując i w ten przyjemny sposób dowiadujemy się o kolejnych niebezpieczeństwach płynących z korzystania z 65-piętrowego domku na drzewie. Obiekt ma być czym prędzej zburzony, a jedynym ratunkiem wydaje się podróż w czasie do momentu, gdy Terry powinien zdobyć zezwolenie na budowę, ale tego nie zrobił. Oczywiście okazuje się, że fantastyczny domek wyposażony jest także w wehikuł czasu, zbudowany zawczasu przez Terry'ego. Pojazd ma postać... kubła na śmieci. Autorzy wskakują na pokład, a za nimi pakuje się wszędobylski inspektor Bąbelek. Na skutek "małej" pomyłki wskaźnik daty cofa pasażerów do czasu, gdy nikt jeszcze nie myślał o upiornych zezwoleniach na budowę.
Już patrząc na spis treści zauważamy, że droga do upragnionego dokumentu będzie bardzo długa: "Między nami pierwotniakami" rozgrywa się 650 000 000 lat p.n.e., "Tańczący z dinozaurami" – 65 000 000 lat p.n.e., "Szkoła plastyczna z epoki kamienia" – 65 000 lat p.n.e., "Sfinksowany faraon" – 650 lat p.n.e., "B. Hur" w 65 rok n.e., "Przyszłość" – za 65 000 lat, natomiast "Przyszłość przyszłości" za 650 000 000 lat. Jak widać, liczba 65 z tytułu książki powraca tu wielokrotnie – zwielokrotniona, i jak to ujął mój syn, mniejsze dzieci, nieznające matematyki na poziomie czwartej klasy szkoły podstawowej, nie połapałyby się w rachunkowej zabawie z zerami i oznaczeniami naszej ery. Wędrówka ta jest bardzo wesoła, bo pod postaciami kolejnych mieszkańców Ziemi Terry i Andy spotykają swoje przeszłe i przyszłe odpowiedniki, a także wcielenia pana Nochala, oglądają prehistoryczne i zmechanizowane komiksy o Szczekusiu (kto czytał poprzednie tomy, ten wie, o kogo chodzi), ingerują w historię, zaprzyjaźniają się z inspektorem Bąbelkiem, którego nieodłącznym atrybutem jest folia bąbelkowa, powiewająca za nim niczym peleryna superbohatera, spotykają pisarza H.G. Wellsa... Tak tak, niespodzianki płyną nieprzerwanym strumieniem.
Piąty tom serii "Wielopiętrowy domek na drzewie" podobał nam się bardziej od poprzednich. Dobrym rozwiązaniem okazało się wzmocnienie pierwiastka science-fiction, zastosowanie kilku trików literackich, jak mieszanie gatunków (np. opowiadanie fantastycznonaukowe i baśń) oraz typów narracji (prozy z poezją, a także elementami komiksu), przy równoczesnym zachowaniu wcześniejszych ram serii. Czytelnicy, przyzwyczajeni do tej formuły, będą zadowoleni, równocześnie zyskując nowe doświadczenia literackie. Autor podczas tegorocznego spotkania w Warszawie wspominał, że jego książki bywały zakazywane w szkołach jako niebezpieczne. Cóż, jeśli ktoś czuje się zagrożony, może skorzystać ze złotego sposobu inspektora Bąbelka i przed lekturą owinąć się folią bąbelkową.
Bożena Itoya

Andy Griffiths, 65-piętrowy domek na drzewie, ilustracje Terry Denton, przełożyła Maciejka Mazan, Nasza Księgarnia, Warszawa 2017.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz