Kapitan
Majtas szaleje po regale mojego syna. Natychmiast po "Pierwszej
wielkiej przygodzie" przyszedł czas na "Drugą wielką
powieść", o głównym tytule "Inwazja
krwiożerczych klozetów". Poza niezwykle chwytliwymi
tytułami, na okładce goszczą równie kuszące (dla planowanego
odbiorcy) hasła reklamowe ujęte w dymki – bardziej takie
supermarketowo-wyprzedażowe niż komiksowe. Oto dowiadujemy się, że
czekają nas: szybka akcja, super-sensacja oraz denna animacja (w
tomie 3. i 4. powitają nas za to "tra-la-laaa!", "kupa
śmiechu", "absurdalna animacja", "akcja jak
burza w klozecie", "śmichy chichy" oraz "beznadziejny
wątek romansowy" – to ostatnie mój syn uznał za oszustwo).
Dodatkowo publikacja została zatwierdzona do publikacji przez SROK
– Społeczną Radę Ochrony Klozetów. Otwieramy książkę i już
wiemy, co nas czeka, ponieważ główni bohaterowie zgotowali nam
komiksowy wstęp ze streszczeniem pierwszej książki. Wśród
dymkowanych kwestii przeważają "ble, ble, ble" i
"tra-la-laaa", właściwie są to jedyne wypowiedzi
Kapitana Majtasa. Jeśli to was nie zniechęci (a pokażcie mi
dziesięciolatka, który się nie zaśmieje i zrezygnuje z dalszej
lektury), to zanurkujecie w "Inwazję krwiożerczych klozetów"
i wynurzycie się dopiero po drugiej stronie okładki. Zresztą nawet
tam, do ostatniej litery, autor utrzymał konwencję, podając, że
cena "na razie" wynosi tyle a tyle. Dav Pilkey dopracował
każdy szczegół, od tytułów rozdziałów (na przykład: "Coś
innego", "Ciekawsze i ważniejsze sprawy", "Co
było później", "Żeby nie przynudzać", "Co
było jeszcze później", "Sceny skrajnej przemocy w
ruchomych obrazkach"), po wzbudzające lęk uzębienie dyrektora
Kruppa, zmieniające się w superbohaterskie, równiutkie rządki
zębów wraz z metamorfozą w Kapitana Majtasa.
W
tym tomie bieliźniany zbawiciel świata nie pamięta, co robił w
pierwszym, ponieważ był zahipnotyzowany przez George'a, Harolda i
ich pierścień. Polany wodą Majtas zmienia się w Kruppa, który
jednak usłyszawszy pstryknięcie palcami powraca do postaci gołego
i wesołego superbohatera. To chyba najdonioślejsza psota szatanów
z czwartej klasy, przynajmniej do czasu powołania przez nich do życia
tytułowych krwiożerczych klozetów. Dyrektor Krupp nie zapomniał
innych występków chłopców, na czele z występem na zeszłorocznym
turnieju wynalazców, dlatego też dyskwalifikuje ich z tegorocznego.
W akcie zemsty mali niedoszli wynalazcy doprowadzają do zagłady
imprezy, co z kolei skutkuje wielką karą – pozostawaniem w szkole
po lekcjach do końca roku szkolnego. Już pierwszego karnego dnia
chłopcy sprowadzają na szkołę inwazję uzębionych (i gadających)
muszli klozetowych, po raz kolejny (ale inaczej!) ożywiając swoje
komiksy.
W
"Kapitanie Majtasie" unosi się duch Roalda Dahla.
Wystarczy spojrzeć na obraz dorosłych, i to tych, którzy powinni
być autorytetami, by przypomnieć sobie choćby rzucającą dziećmi
dyrektorkę z "Matyldy". "Druga wielka powieść"
(podobnie "Trzecia") jest zemstą na takich nauczycielach i
w ogóle na dorosłych.
Wieść
o wyrzuceniu George'a i Harolda szybko dotarła do pokoju
nauczycielskiego. Całe grono pedagogiczne wybiegło z niego,
wiwatując i śmiejąc się z chłopców.
– Teraz
macie za swoje! – chichotała sekretarka, panna Anthrope. – Ale
będzie fajnie, jak zadzwonię z tą miłą wiadomością do waszych
rodziców!
– Wynieśmy
ich ławkę na dwór i porąbmy na kawałki! – zaproponowała pani
Ribble.
– Urządźmy
w sali gimnastycznej imprezę z tańcami! – radował się pan
Meaner.
W
"Trzeciej wielkiej powieści", zatytułowanej "Inwazja
nieprawdopodobnie nikczemnych kucharek z Kosmosu (i zaraz potem atak
równie paskudnych i makabrycznych truposzów)", oraz
w "Czwartej wielkiej powieści" – "Przerażającym
planie profesora Pofajdanka",
wydawnictwo Domek na drzewie (podobieństwo nazwy tego
niby-wydawnictwa komiksowego i tytułu pewnej australijskiej serii
książek dla dzieci jest nieprzypadkowe) znów zapewnia nam
skondensowaną wersję poprzednich przygód swoich redaktorów
naczelnych, czyli George'a i Harolda, oraz Majtasa. Za każdym razem
przeżywamy też sceny skrajnej przemocy w ruchomych obrazkach, przy
czym, wbrew zapowiedziom, wcale nie jest to tak denna animacja. Każdą
wielką powieść otwiera ten sam numer, znany nam zresztą z
czołówki serialu "Fawlty Towers" ("Hotel Zacisze"):
George i Harold przestawiają litery ogłoszenia, tworząc nowy,
złośliwy komunikat. W trzecim tomie ten zabieg ma dodatkowe
znaczenie, ponieważ Dav Pilkey potrafi "kreatywnie"
opracowywać własne pomysły i ze znakomitym wyczuciem przegania
ewentualne znużenie czytelnika lub rutynę twórcy. Naprawdę
niewiele "komiksowanych" książek przypadło mi dotąd do
gustu, ale ta seria jest po prostu świetna.
Obok
graficznych wstawek ("animacji"), do autorskich zagrań
Pilkey'a należą króciutkie rozdziały "żeby nie przynudzać",
umieszczane zawsze w punkcie kulminacyjnym opowieści, poza tym
wiązanie końcówki rozdziału z tytułem kolejnego oraz zwroty
"spoza kadru", w których bohaterowie są świadomi bycia
postaciami z książki. Dwa ostatnie rozwiązania zastosowali wiele
lat później także autorzy "Wielopiętrowego domku na
drzewie", ale nawet oni nie odważyli się skopiować zielonej
(chociaż tak naprawdę czarno-białej) lawy zalewającej tekst.
– Cicho,
zgniłki! – warknął Jennifer. – Jeśli nasz plan ma się udać,
musimy poczekać, aż narrator dojdzie do tego miejsca. Tymczasem
obserwujmy każdy ruch nieprzyjaciela przez nasz Trinokloskop!
Trzeci
tom "Kapitana Majtasa" był dla nas śmieszniejszy od
poprzednich. Dyrektor w skąpym stroju zyskuje tu nowe moce,
wszystkiego jest dwa razy więcej: komiksów, zamieszania, wrogów.
Kumulacja potworów bawi, ale największą zaletą tej przygody
okazał się humor sytuacyjny. Każda kolejna wielka powieść
potwierdza, że autor zasługuje na tytuł mistrza gatunku.
W
czwartym tomie jest już zupełnie jasne, że Kapitan Majtas to nie
bożyszcze tłumów, tylko utrapienie George'a i Harolda. Podobnie
czytelna jest opinia autora o szkolnictwie – jeśli chcecie
wiedzieć, jak "fascynujący świat nauki" widzą dzieci,
przeczytajcie rozdział drugi "Przerażającego planu profesora
Pofajdanka". A potem możecie sobie włączyć "Another
Brick In The Wall" Pink Floyd, pasuje doskonale.
Jak
wszyscy doskonale wiedzą, Nowa Bufonia to taki mały kraj na
południowy wschód od Grenlandii. Na pewno uczyliście się o jego
systemie politycznym i surowcach naturalnych. Założę się jednak,
że nie wiecie o jednym: wszyscy mieszkańcy Nowej Bufonii mają
śmieszne imiona i nazwiska.
Wystarczy
zapytać ich prezydenta (który nazywa się Głuptong Jagódka
Małpikotlet Junior) albo jego śliczną żonę Smrodellę.
Na
pewno opowiedzą wam o dziedzictwie swego kraju oraz o tym, jak dumni
są z tradycji śmiesznych nazwisk. Wyjaśnią wam ich znaczenie dla
kultury narodowej. A na koniec zanudzą was straszliwie długą i
nieco zawiłą historią pochodzenia tej dziwnej tradycji.
Wiecie
co? Darujmy sobie tę opowieść. Wystarczy pamiętać, że wszyscy
mieszkańcy Nowej Bufonii mają głupie nazwiska.
Wniosek
z lektury trzech omawianych "Majtasów" może być tylko
jeden: pstrykajcie palcami przy dorosłych, ale przypadkiem nie
polewajcie ich wodą – lepszy świat pełen "głupkowatych
uśmieszków bojowych" niż wściekłych dyrektorów w
peruczkach.
Bożena
Itoya
Dav
Pilkey, Kapitan Majtas. Druga wielka powieść. Inwazja krwiożerczych
klozetów, tłumaczenie Piotr Jankowski, Wydawnictwo Jaguar, Warszawa
2017.
Dav
Pilkey, Kapitan Majtas. Trzecia wielka powieść. Inwazja
nieprawdopodobnie nikczemnych kucharek z Kosmosu (i zaraz potem atak
równie paskudnych i makabrycznych truposzów), tłumaczenie Piotr
Jankowski, Wydawnictwo Jaguar, Warszawa 2017.
Dav
Pilkey, Kapitan Majtas. Czwarta
wielka powieść. Przerażający
plan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz