cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

wtorek, 29 maja 2018

Baśnie osobliwe


Zbiór "Baśnie osobliwe" stanowi uzupełnienie i genezę świata osobliwców znanego z trylogii Ransoma Riggsa: "Osobliwego domu pani Peregrine", "Miasta cieni" i "Biblioteki dusz". Te obszerne powieści fantastyczne dla starszych nastolatków mają wielu fanów, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych (skąd pochodzi autor), a tacy zapaleni czytelnicy zawsze chcą więcej szczegółów i opowieści z ulubionego uniwersum. Ransom Riggs spisał więc – podszywając się pod jednego ze swoich fikcyjnych bohaterów, Millarda Nulligsa – legendy i baśnie objaśniające korzenie oraz wartości osobliwców. Utwory te nie łączą się ze sobą, opowiadają o różnych czasach, miejscach i osobach. Największą frajdę sprawią oczywiście fanom "Osobliwego domu pani Peregrine", ale wyobrażam sobie, że mogłyby się spodobać każdemu miłośnikowi baśni dla dorosłych czy strasznych opowieści, niezależnie od znajomości trylogii Ransoma Riggsa – tej już istniejącej i kolejnej, dopiero zapowiadanej.
Baśnie osobliwe, tak jak każde inne, posiadają wiele mówiące tytuły: "Znakomici ludożercy", "O księżniczce, co miała wężowy język", "Pierwsza ymbrynka", "O kobiecie, która przyjaźniła się z duchami", "Kokobolo", "Gołębie od świętego Pawła", "O dziewczynie, która poskramiała senne koszmary", "Szarańcza", "O chłopcu, który potrafił zatrzymać morze", "Historia Cuthberta". Książka, choć pozornie niedużego formatu i nieznacznej objętości (178 stron), zawiera wiele fantastycznej treści, czyta się ją długo i z szeroko otwartymi oczami. Jeśli lubiliście Harry'ego Pottera i z zapartym tchem pochłanialiście "Baśnie Barda Beedle'a", to "Baśnie osobliwe" wywierają na czytelnikach "Pani Peregrine" wielokrotnie silniejsze wrażenie. Opowiastki J.K. Rowling były dość powierzchowne i dostosowane do możliwości najmłodszych wielbicieli serii o czarujących dzieciach (a potem nastolatkach), natomiast baśnie Ransoma Riggsa są rozbudowane, fascynujące, soczyste, dopracowane pod każdym względem, niepozbawione makabryzmu charakterystycznego dla tradycyjnych baśni ludowych. Autorowi "Pani Peregrine" bliżej jest do J.R.R. Tolkiena niż J.K. Rowling, bo jak on wychwycił i wykorzystał dla swojej opowieści esencję baśni, a nawet narodowotwórczego mitu, bo przecież osobliwcy są rodzajem fikcyjnej nacji (tułaczy bez państwa).

W tamtej chwili Ymene zrozumiała, że jej umiejętność tworzenia czasowych pętli można wykorzystać w sposób, którego wcześniej nie rozumiała – a który miał na zawsze odmienić losy osobliwej społeczności, choć oczywiście wtedy nie mogła jeszcze tego wiedzieć. Stworzyła dla wszystkich bezpieczne miejsce: bańkę nieruchomego czasu, w której osobliwe istoty mogły się przypatrywać zafascynowane, jak armia normalnych ludzi raz za razem przybliża się, blaknie i znika, zamknięta w trzyminutowej pętli.
Jak długo możesz to powtarzać? – zapytał Englebert.
Nie wiem – przyznała. – Niczego jeszcze nie powtarzałam więcej niż kilka razy. Ale wydaje mi się, że dość długo.
Tombs wypadł z namiotu, zdezorientowany i wściekły.
Co ty wyprawiasz? – krzyknął do niej. – Przestań!
Dlaczego mam przestać? – spytała. – Ratuję nam wszystkim życie!
Tylko odwlekasz nieuniknione – odparł Tombs. – Mocą władzy Wysokiej Rady nakazuję ci natychmiast przestać!
Niech diabli wezmą waszą Radę! – zawołała Milicencja Neary. – Zwykli z was kłamcy!
Tombs zaczął wyliczać kary, które spadną na każdego, kto się sprzeciwi poleceniom Rady, ale podszedł do niego Eustachy Corncrake i pociągnął go za nos, wywracając mu twarz na lewą stronę. Tombs (teraz z miękką, różową głową) zaskowyczał i uciekł, miotając pogróżki.

Historie opowiedziane w tym tomie są oryginalne i po prostu niewiarygodne – czytając zupełnie nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać. Mroczna atmosfera porwała nas i wcale nie zmieniła w przelęknionych ponuraków, wręcz przeciwnie, świetnie się bawiliśmy, bo też niektóre wątki, wydarzenia czy postaci mimo brutalności (lub innego rodzaju "straszności") odbierane są przez czytelnika z dystansem, jako karykaturalne wyolbrzymienie. Oczywiście taką książkę należy dopasować do wieku, wrażliwości i poczucia humoru nastolatka, bo nawet nie biorę pod uwagę dzieci młodszych niż 11-12 lat.
Bohaterami "Znakomitych ludożerców" są prawdziwi, bardzo kulturalni i bogaci kanibale oraz ich dobrowolne, żądne pieniędzy i zaszczytów ofiary. To obraz zepsucia i głupoty ludzkiej, zawsze podążającej śladem tłumu: inni mają, ja też muszę, tylko więcej! Przywarom i pustce człowieka poświęcony jest też utwór "O księżniczce, co miała wężowy język", wariacja na temat "Żabiego króla" z zaskakującym finałem, sprzyjającym dzisiejszym "kobiecym" trendom w kinie i literaturze. Baśń "Pierwsza ymbrynka" nawiązuje bezpośrednio do wydarzeń przedstawionych w trylogii "Pani Peregrine", wyjaśnia, w jaki sposób magiczne opiekunki osobliwych dzieci posiadły zdolność zamiany w ptaki i tworzenia pętli czasu, w których żyją mniejsze i większe kolonie osobliwców. W tej historii autor dobrze naszkicował silne emocje, uczucia czy wątpliwości targające dziwnie utalentowanymi ludźmi: wyobcowanie, odtrącenie, poszukiwanie własnej tożsamości i bliskości osób sobie podobnych, lęk przed prześladowaniami, pozycję uchodźcy ze świata "normalnych", umiłowanie wolności, poczucie wspólnoty, ale też dążenie do dominacji. Te trzy pierwsze baśnie wiele mówią o nas samych, są uniwersalne, natomiast kolejnych siedem koncentruje się bardziej na niezwykłych umiejętnościach osobliwców, miejscach istotnych dla ich historii i współczesności, na zalążkach wspólnot, ale i podziałów wspominanych w powieściowym cyklu. Nas poruszyły szczególnie opowieści o żywych istotach zmieniających się w wyspy ("Kokobolo") czy góry ("Historia Cuthberta", która niejako wywołała cały zbiór baśni, bo czytali ją podopieczni pani Peregrine w "Mieście cieni", zanim autor opublikował "Baśnie osobliwe"). Po tej lekturze inaczej patrzy się na świat.

Dawno, osobliwie dawno temu, w starym ciemnym lesie żyło wiele, bardzo wiele zwierząt. Nie brakowało w nim królików, jeleni i lisów, tak jak w każdym lesie, ale były tam i zwierzęta mniej pospolite, takie jak szczudłonogie niedźwiedzie, dwugłowe ponurysie i gadające emurafy. Te osobliwe zwierzęta stanowiły ulubiony cel zakusów myśliwych, którzy uwielbiali do nich strzelać, wiesza je na ścianach i przechwalać się zdobyczami przed zaprzyjaźnionymi myśliwymi. Jeszcze bardziej lubili sprzedawać je właścicielom ogrodów zoologicznych, którzy za pieniądze pokazywali stwory zamknięte w klatkach. Możecie sobie pomyśleć, że znacznie lepiej jest trafić do klatki, niż wylądować w charakterze trofeum na ścianie, jednak osobliwe istoty są szczęśliwe wyłącznie na wolności. Po pewnym czasie duch uwięzionego marnieje i zwierzę zaczyna zazdrościć przyjaciołom na ścianie.
Wtedy po ziemi ciągle wędrowały olbrzymy, tak jak dawno temu, w czasach Aldinna, choć było ich coraz mniej. Zdarzyło się pewnego razu, że jeden z tych gigantów zamieszkał pod lasem. Był bardzo miły, mówił cicho, jadł tylko rośliny, a na imię było mu Cuthbert. Pewnego dnia Cuthbert poszedł do lasu zbierać jagody i ujrzał myśliwego pochłoniętego łowami na emurafę. Dobrotliwy olbrzym podniósł małą emurafkę za długą szyję i stanął wyprostowany, wspinając się na palce, a nie robił tego często, bo wówczas strzykało mu w starych kościach. Mógł więc teraz sięgnąć bardzo wysoko i postawił emurafkę na szczycie góry, z dala od niebezpieczeństwa. Potem na wszelki wypadek zrobił z myśliwego mokrą plamę, miażdżąc go między palcami stóp.

Na wyróżnienie zasługuje znakomity przekład Piotra Szymczaka. Wśród współczesnych książek młodzieżowych często trafiamy z synem na pozycje, w których tłumaczenie odgrywa kluczową rolę. Czasem tylko dobry tłumacz jako tako ratuje marną literaturę, w innych przypadkach lepszy przekład pomógłby się przebić książce spolszczonej koślawo, niezrozumiale, z karygodnymi błędami stylistycznymi i składniowymi (te dwa typy dostrzegamy najczęściej). Są też utwory spisane tak naturalną i piękną polszczyzną, że aż trudno uwierzyć w jej wtórny (względem zagranicznego oryginału) charakter. Właśnie do tej ostatniej kategorii zaliczają się "Baśnie osobliwe" w przekładzie Piotra Szymczaka, którego dziełem jest także między innymi polska wersja "Dawcy" Lois Lowry.
Zaletą publikacji jest też solidna, ładna oprawa graficzna i edytorska. W sferze ilustracji i liternictwa nie dziwi stylizacja na starodruk, wszak książkę "Wydrukowano w namiocie w obozowisku nomadów na pustyni Lob, znanej także jako Wielka Depresja Lob – niemal idealnie płaskim obszarze ciągnącym się z zachodu na wschód od podnóży Kuruk-Tagh aż po Kotlinę Kaszgarską (...)", jak wskazano na stronie redakcyjnej. Autor wśród tak osobliwych danych zamieścił też ukryte wyzwanie dla co odważniejszych czytelników: "Uprasza się nie czytać trzeciego opowiadania w niniejszym zbiorze na głos od tyłu – wydawca nie ponosi odpowiedzialności za możliwe następstwa". Spróbujecie?
Bożena Itoya

Ransom Riggs, Baśnie osobliwe [zebrał Millard Nullings], ilustrował Andrew Davidson, tłumaczył Piotr Szymczak, Media Rodzina, Poznań 2017.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz