Zbiór
"Baśnie osobliwe" stanowi uzupełnienie i genezę świata
osobliwców znanego z trylogii Ransoma Riggsa: "Osobliwego domu
pani Peregrine", "Miasta cieni" i "Biblioteki
dusz". Te obszerne powieści fantastyczne dla starszych
nastolatków mają wielu fanów, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych
(skąd pochodzi autor), a tacy zapaleni czytelnicy zawsze chcą
więcej szczegółów i opowieści z ulubionego uniwersum. Ransom
Riggs spisał więc – podszywając się pod jednego ze swoich
fikcyjnych bohaterów, Millarda Nulligsa – legendy i baśnie
objaśniające korzenie oraz wartości osobliwców. Utwory te nie
łączą się ze sobą, opowiadają o różnych czasach, miejscach i
osobach. Największą frajdę sprawią oczywiście fanom "Osobliwego
domu pani Peregrine", ale wyobrażam sobie, że mogłyby się
spodobać każdemu miłośnikowi baśni dla dorosłych czy strasznych
opowieści, niezależnie od znajomości trylogii Ransoma Riggsa –
tej już istniejącej i kolejnej, dopiero zapowiadanej.
Baśnie
osobliwe, tak jak każde inne, posiadają wiele mówiące tytuły:
"Znakomici ludożercy", "O księżniczce, co miała
wężowy język", "Pierwsza ymbrynka", "O
kobiecie, która przyjaźniła się z duchami", "Kokobolo",
"Gołębie od świętego Pawła", "O dziewczynie,
która poskramiała senne koszmary", "Szarańcza", "O
chłopcu, który potrafił zatrzymać morze", "Historia
Cuthberta". Książka, choć pozornie niedużego formatu i
nieznacznej objętości (178 stron), zawiera wiele fantastycznej
treści, czyta się ją długo i z szeroko otwartymi oczami. Jeśli
lubiliście Harry'ego Pottera i z zapartym tchem pochłanialiście
"Baśnie Barda Beedle'a", to "Baśnie osobliwe"
wywierają na czytelnikach "Pani Peregrine" wielokrotnie
silniejsze wrażenie. Opowiastki J.K. Rowling były dość
powierzchowne i dostosowane do możliwości najmłodszych wielbicieli
serii o czarujących dzieciach (a potem nastolatkach), natomiast
baśnie Ransoma Riggsa są rozbudowane, fascynujące, soczyste,
dopracowane pod każdym względem, niepozbawione makabryzmu
charakterystycznego dla tradycyjnych baśni ludowych. Autorowi "Pani
Peregrine" bliżej jest do J.R.R. Tolkiena niż J.K. Rowling, bo
jak on wychwycił i wykorzystał dla swojej opowieści esencję
baśni, a nawet narodowotwórczego mitu, bo przecież osobliwcy są
rodzajem fikcyjnej nacji (tułaczy bez państwa).
W
tamtej chwili Ymene zrozumiała, że jej umiejętność tworzenia
czasowych pętli można wykorzystać w sposób, którego wcześniej
nie rozumiała – a który miał na zawsze odmienić losy osobliwej
społeczności, choć oczywiście wtedy nie mogła jeszcze tego
wiedzieć. Stworzyła dla wszystkich bezpieczne miejsce: bańkę
nieruchomego czasu, w której osobliwe istoty mogły się
przypatrywać zafascynowane, jak armia normalnych ludzi raz za razem
przybliża się, blaknie i znika, zamknięta w trzyminutowej pętli.
– Jak
długo możesz to powtarzać? – zapytał Englebert.
– Nie
wiem – przyznała. – Niczego jeszcze nie powtarzałam więcej niż
kilka razy. Ale wydaje mi się, że dość długo.
Tombs
wypadł z namiotu, zdezorientowany i wściekły.
– Co
ty wyprawiasz? – krzyknął do niej. – Przestań!
– Dlaczego
mam przestać? – spytała. – Ratuję nam wszystkim życie!
– Tylko
odwlekasz nieuniknione – odparł Tombs. – Mocą władzy Wysokiej
Rady nakazuję ci natychmiast przestać!
– Niech
diabli wezmą waszą Radę! – zawołała Milicencja Neary. –
Zwykli z was kłamcy!
Tombs
zaczął wyliczać kary, które spadną na każdego, kto się
sprzeciwi poleceniom Rady, ale podszedł do niego Eustachy Corncrake
i pociągnął go za nos, wywracając mu twarz na lewą stronę.
Tombs (teraz z miękką, różową głową) zaskowyczał i uciekł,
miotając pogróżki.
Historie
opowiedziane w tym tomie są oryginalne i po prostu niewiarygodne –
czytając zupełnie nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać.
Mroczna atmosfera porwała nas i wcale nie zmieniła w przelęknionych
ponuraków, wręcz przeciwnie, świetnie się bawiliśmy, bo też
niektóre wątki, wydarzenia czy postaci mimo brutalności (lub
innego rodzaju "straszności") odbierane są przez
czytelnika z dystansem, jako karykaturalne wyolbrzymienie. Oczywiście
taką książkę należy dopasować do wieku, wrażliwości i
poczucia humoru nastolatka, bo nawet nie biorę pod uwagę dzieci
młodszych niż 11-12 lat.
Bohaterami
"Znakomitych ludożerców" są prawdziwi, bardzo kulturalni
i bogaci kanibale oraz ich dobrowolne, żądne pieniędzy i
zaszczytów ofiary. To obraz zepsucia i głupoty ludzkiej, zawsze
podążającej śladem tłumu: inni mają, ja też muszę, tylko
więcej! Przywarom i pustce człowieka poświęcony jest też utwór
"O księżniczce, co miała wężowy język", wariacja na
temat "Żabiego króla" z zaskakującym finałem,
sprzyjającym dzisiejszym "kobiecym" trendom w kinie i
literaturze. Baśń "Pierwsza ymbrynka" nawiązuje
bezpośrednio do wydarzeń przedstawionych w trylogii "Pani
Peregrine", wyjaśnia, w jaki sposób magiczne opiekunki
osobliwych dzieci posiadły zdolność zamiany w ptaki i tworzenia
pętli czasu, w których żyją mniejsze i większe kolonie
osobliwców. W tej historii autor dobrze naszkicował silne emocje,
uczucia czy wątpliwości targające dziwnie utalentowanymi ludźmi:
wyobcowanie, odtrącenie, poszukiwanie własnej tożsamości i
bliskości osób sobie podobnych, lęk przed prześladowaniami,
pozycję uchodźcy ze świata "normalnych", umiłowanie
wolności, poczucie wspólnoty, ale też dążenie do dominacji. Te
trzy pierwsze baśnie wiele mówią o nas samych, są uniwersalne,
natomiast kolejnych siedem koncentruje się bardziej na niezwykłych
umiejętnościach osobliwców, miejscach istotnych dla ich historii i
współczesności, na zalążkach wspólnot, ale i podziałów
wspominanych w powieściowym cyklu. Nas poruszyły szczególnie
opowieści o żywych istotach zmieniających się w wyspy
("Kokobolo") czy góry ("Historia Cuthberta",
która niejako wywołała cały zbiór baśni, bo czytali ją
podopieczni pani Peregrine w "Mieście cieni", zanim autor
opublikował "Baśnie osobliwe"). Po tej lekturze inaczej
patrzy się na świat.
Dawno,
osobliwie dawno temu, w starym ciemnym lesie żyło wiele, bardzo
wiele zwierząt. Nie brakowało w nim królików, jeleni i lisów,
tak jak w każdym lesie, ale były tam i zwierzęta mniej pospolite,
takie jak szczudłonogie niedźwiedzie, dwugłowe ponurysie i
gadające emurafy. Te osobliwe zwierzęta stanowiły ulubiony cel
zakusów myśliwych, którzy uwielbiali do nich strzelać, wiesza je
na ścianach i przechwalać się zdobyczami przed zaprzyjaźnionymi
myśliwymi. Jeszcze bardziej lubili sprzedawać je właścicielom
ogrodów zoologicznych, którzy za pieniądze pokazywali stwory
zamknięte w klatkach. Możecie sobie pomyśleć, że znacznie lepiej
jest trafić do klatki, niż wylądować w charakterze trofeum na
ścianie, jednak osobliwe istoty są szczęśliwe wyłącznie na
wolności. Po pewnym czasie duch uwięzionego marnieje i zwierzę
zaczyna zazdrościć przyjaciołom na ścianie.
Wtedy
po ziemi ciągle wędrowały olbrzymy, tak jak dawno temu, w czasach
Aldinna, choć było ich coraz mniej. Zdarzyło się pewnego razu, że
jeden z tych gigantów zamieszkał pod lasem. Był bardzo miły,
mówił cicho, jadł tylko rośliny, a na imię było mu Cuthbert.
Pewnego dnia Cuthbert poszedł do lasu zbierać jagody i ujrzał
myśliwego pochłoniętego łowami na emurafę. Dobrotliwy olbrzym
podniósł małą emurafkę za długą szyję i stanął
wyprostowany, wspinając się na palce, a nie robił tego często, bo
wówczas strzykało mu w starych kościach. Mógł więc teraz
sięgnąć bardzo wysoko i postawił emurafkę na szczycie góry, z
dala od niebezpieczeństwa. Potem na wszelki wypadek zrobił z
myśliwego mokrą plamę, miażdżąc go między palcami stóp.
Na
wyróżnienie zasługuje znakomity przekład Piotra Szymczaka.
Wśród współczesnych książek młodzieżowych często trafiamy z
synem na pozycje, w których tłumaczenie odgrywa kluczową rolę.
Czasem tylko dobry tłumacz jako tako ratuje marną literaturę, w
innych przypadkach lepszy przekład pomógłby się przebić książce
spolszczonej koślawo, niezrozumiale, z karygodnymi błędami
stylistycznymi i składniowymi (te dwa typy dostrzegamy najczęściej).
Są też utwory spisane tak naturalną i piękną polszczyzną, że
aż trudno uwierzyć w jej wtórny (względem zagranicznego
oryginału) charakter. Właśnie do tej ostatniej kategorii zaliczają
się "Baśnie osobliwe" w przekładzie Piotra Szymczaka,
którego dziełem jest także między innymi polska wersja "Dawcy"
Lois Lowry.
Zaletą
publikacji jest też solidna, ładna oprawa graficzna i edytorska. W
sferze ilustracji i liternictwa nie dziwi stylizacja na starodruk,
wszak książkę "Wydrukowano w namiocie w obozowisku nomadów
na pustyni Lob, znanej także jako Wielka Depresja Lob – niemal
idealnie płaskim obszarze ciągnącym się z zachodu na wschód od
podnóży Kuruk-Tagh aż po Kotlinę Kaszgarską (...)", jak
wskazano na stronie redakcyjnej. Autor wśród tak osobliwych danych
zamieścił też ukryte wyzwanie dla co odważniejszych czytelników:
"Uprasza się nie czytać trzeciego opowiadania w niniejszym
zbiorze na głos od tyłu – wydawca nie ponosi odpowiedzialności
za możliwe następstwa". Spróbujecie?
Bożena
Itoya
Ransom
Riggs, Baśnie osobliwe [zebrał Millard Nullings], ilustrował
Andrew Davidson, tłumaczył Piotr Szymczak, Media Rodzina, Poznań
2017.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz