Publikacja
dla dzieci i młodzieży przeważnie bywa rozumiana jako synonim
lektury lekkiej, adresowanej do początkującego czytelnika. Ale jak
długo można być praktykantem w jakiejś dziedzinie i nie znudzić
się, nie przechodząc na następny level? Okres czytelniczego
dzieciństwa trwa około 12 lat, od pierwszej klasy szkoły
podstawowej do "papierowej" pełnoletniości, i powinien
składać się z wielu etapów rozwoju. Czasem zastanawiam się, czy
obecna oferta książkowych bestsellerów nie kształtuje pokolenia,
które w dorosłym życiu będzie owszem, czytać, ale tylko kąciki
satyryczne (najlepiej zamknięte w jednym pasku albo kadrze), kolejne
serie fantastyczne adaptowane przez filmowców oraz bogato
ilustrowane ciekawostki popularnonaukowe. Kultura dla dzieci i
młodzieży powinna być rozbudowana podobnie jak ta, której
odbiorcami są dorośli, więc obok muzyki rozrywkowej ma
reprezentować klasyczną czy poezję śpiewaną, a poza książkami
przystępnymi dla każdego proponować też dzieła ambitniejsze. My
lubimy odpocząć od wszechobecnej literatury popularnej dla
młodzieży i od czasu do czasu sięgnąć po jakiś kąsek z wyższej
półki. Tak syn, jak i ja bywamy zmęczeni prostymi fabułami,
oczywistymi zestawami bohaterów, buntowniczymi miłościami.
Ostatnio uratowała nas powieść "Z Bożej łaski Jadwiga,
król", intrygująca już tytułem. Czyżby autorka sugerowała,
że w czasach Jadwigi Andegaweńskiej osobowość, własny charakter
króla (i to kobiety!) mógł być większą łaską niż
najważniejsza funkcja państwowa? Musieliśmy to sprawdzić,
zinterpretować, a i dużą objętość (359 stron) książki
przyjęliśmy jako wyzwanie.
Nowa
odsłona młodzieżowego segmentu serii "A to historia!"
jest lekturą dość wymagającą, ale też porywającą. To
znakomicie napisany portret osoby i czasów. Czytelnik szybko wdraża
się w konwencję dwutorowej opowieści, relacjonującej życie
krakowskiego dworu w początkach panowania Jadwigi Andegaweńskiej
(1384-1386) i przyjazdu (1401) jej następczyni u boku Władysława
Jagiełły – Anny Cylejskiej. Obiektywnie rzecz biorąc, jest to
niewielka różnica czasu, wynosi przecież zaledwie kilkanaście
lat, jednak gdy spojrzymy na Kraków od środka, poprzez losy
bohaterów książki, zdaje się, że minęła cała epoka, ludzie
bardzo się postarzeli, a retrospekcje są głębokie, jakby sięgały
całe pokolenia wstecz.
Powieść
"Z Bożej łaski Jadwiga, król" jest godną następczynią
tronu polskiej powieści historycznej dla młodzieży, na którym
uprzednio niepodzielnie panowali (według mnie) "Detektywi z
klasztornego wzgórza" tej samej autorki. Łatwo poznać, że
Zuzanna Orlińska uprawia literaturę wysoką, pisząc to, co ważne,
w sposób uniwersalny, niezależnie od mód, wiedząc, że młodzi
ludzie są mądrzy i zasługują na poważne traktowanie. Wśród
najnowszych polskich książek dla młodzieży nie spotkałam jeszcze
chyba powieści tak kompletnej, monumentalnej pod względem tematyki,
sieci wątków, historycznej prawdziwości, a zarazem kameralnej, bo
odbieranej przez czytelnika osobiście, jakby wcielającej go w jedną
z postaci.
Wspomniałam,
że Zuzanna Orlińska nie przejmuje się aktualnymi trendami (jak
pisanie dla dzieci nielubiących... czytać), ale to nie znaczy, że
jej książki można nazwać nieaktualnymi, niemodnymi czy
staroświeckimi. Przeciwnie! Z powieści o Jadwidze Andegaweńskiej
dowiedzieliśmy się o niegdysiejszej pozycji i roli kobiety oraz
ogólnie o kobiecości więcej niż z licznie reprezentowanych na
rynku książek popularnonaukowych, które bezpośrednio (czasem
wręcz łopatologicznie), tytułami i treścią, oznajmiają nam, że
trzeba się buntować i kto powinien być wzorem rewolucji. Silne
kobiety są wszędzie, najczęściej tuż obok, nie trzeba czytać na
okrągło tylko o Fridzie czy Amelii Earhart, a ludzi można
podziwiać z różnych względów, nie tylko ich przełomowych,
życiowych osiągnięć dla świata, odnotowywanych w podręcznikach
i innych publikacjach. Jadwiga w powieści Zuzanny Orlińskiej
ukazała się nam jako osoba dobra, zwyczajna i bliska, a zarazem
odważna i wspaniała. Jest po prostu ludzka. Biografie nigdy do mnie
nie przemawiały, ale literatura piękna traktująca o silnych
osobowościach – owszem, a zastosowane przez autorkę "Jadwigi"
proporcje rzeczywistych przeżyć postaci historycznych oraz fikcji
literackiej bardzo mi odpowiadają.
– No
właśnie – westchnęła Jadwiga. – Było tylu chętnych. Więc
dlaczego ja? Nie rozumiem.
– To
proste – odpowiedział mały biskup. – Bo każdy z nich bardzo
pragnął tej korony. A ty nie. To korona wybiera króla, a nie król
koronę.
– Ale
ja nie umiem być królem! – zawołała Jadwiga. Biskup zobaczył,
że drżą jej usta. VTo dla mnie za trudne!
– Nie
– powiedział i otarł łzę z jej policzka. – Nie zostałabyś
wybrana, gdyby ciężar był dla ciebie za wielki. To tylko tak się
zdaje na początku.
– Miało
być inaczej! – poskarżyła się Jadwiga. – Jestem trzecią
córką, tylko trzecią córką! Powinnam być gdzie indziej!
– Jesteś
tu, gdzie powinnaś – stanowczo powiedział Radlica. – Ta korona
od zawsze miała być twoja.
– Nawet
jeśli nie wiem...? Nie umiem...?
– Zobacz
– biskup uniósł Jadwigę do góry i postawił na krześle.
Sięgnął po lustro z polerowanego metalu leżące w okiennej wnęce
i przysunął tak, by królowa mogła widzieć swoją twarz. –
Widzisz króla?
Jadwiga
spojrzała w zwierciadło. Zobaczyła tylko bladą dziecięcą buzię
z dużymi ustami, gęste brwi, smutne oczy, jasne włosy luźno
rozsypane na ramionach.
– Nie
– wyszeptała.
– Popatrz
jeszcze raz – poprosił biskup. – Na to zostałaś pomazana
świętymi olejami, żeby odtąd być podwójną osobą: z natury
ludzką, a z łaski podobną do Boga. To nie ród, nie majętność,
nie pochodzenie wyniosły cię tu, gdzie jesteś, tylko twoja
gotowość do przyjęcia tego obowiązku. Bo to jest obowiązek.
Wypełnianie go wymaga siły i odwagi. Bywa bardzo trudne. Wtedy
pomaga łaska. Widzisz króla? – znów przysunął lustro do jej
twarzy.
– Tak,
teraz widzę – szepnęła Jadwiga.
Zachwyciła
mnie wielość sytuacji i płaszczyzn trafnie oddawanych w powieści,
dotyczących ówczesnego życia i sposobu myślenia, ale i wartości
uniwersalnych, tego, co dzieje się w człowieku niezależnie od
epoki, statusu społecznego czy płci: smutku, pogody ducha, zawodu,
nadziei, przygnębienia, radości, wyczekiwania, spełnienia,
poczciwości, chytrości, poświęcenia, chciwości, ciasnoty
horyzontów, wizjonerstwa, niepewności. Autorka zadbała o każdy
aspekt tekstu, zachowując na przykład wierność realiom w zakresie
imion, bo nie wszyscy bohaterowie są postaciami historycznymi,
niektórych nazwała Zuzanna Orlińska. Niezależnie od tego, czy
istnienie osób opisanych w książce zostało potwierdzone w
źródłach dotyczących dworu Jagiełły, naprawdę przyjemnie czyta
się o Czochnie, Stanku, Wawrzyńcu, Krzesławie, Dobiesławie,
Zawiszy, Spytku, Stanku, Jakuszu. Większość polskich pisarzy
dopasowuje bowiem imiona bohaterów (lub ich pseudonimy czy nicki,
zresztą często brzmiące dla nastoletniego czytelnika śmiesznie)
do tych najpopularniejszych wśród dzisiejszych kilku- i
nastolatków, jakby zbieżność imion postaci i czytelnika
gwarantowała powodzenie książki. Równocześnie powieść Zuzanny
Orlińskiej rozpatrywana jako skarbczyk imion nie jest jakoś
wyjątkowo egzotyczna, i tutaj spotkamy Michałka czy Mikołaja,
Elżbietę oraz Annę (ale żadną Elę albo Anię!), podobnie jak we
współczesnych szkołach.
Autorka
umiejętnie stopniuje wtajemniczenie w życie dworskie, sekrety
państwowe, poczynania rzezimieszków oraz większe i mniejsze
miłostki. Aby pokazać wszystkie te wątki w sposób zajmujący dla
nastoletniego czytelnika, stosuje odpowiednią dlań skalę, bez
wdawania się w szczegóły historyczne zbędne dla zrozumienia
opowieści. Proporcje między faktografią a beletrystyką zostały
starannie przemyślane i dobrane po mistrzowsku. W książce nie
brakuje też humoru, takiego pasującego do okoliczności i pisarstwa
Zuzanny Orlińskiej.
Kiedy
tylko za ochmistrzynią zamknęły się drzwi, Formoza zerwała się
ze stołeczka i zaczęła przechadzać się po komnacie. Panny
ciekawie zerkały znad robótek, bo wiedziały, że coś się zaraz
zacznie. Rzeczywiście – chodząc tak z kąta w kąt, dziewczyna
stopniowo ulegała dziwnym przeobrażeniom. Jej twarz jakby rozdęła
się czy napuchła, pod wysoko uniesioną brodą niemal było widać
trzy grube fałdy. Znane wszystkim szczuplutkie ciałko poruszało
się niezgrabnie, jakby obrosło niewidzialnym tłuszczem, a kiedy
podparła się pod boki, wiadomo było od razu, że to szerokie
biodra pani Bieckiej. Podeszła do Hanki Wierzynkówny i odezwała
się niskim głosem, z charakterystycznym wibrującym "r":
– Brzydko,
brzydko! Trzeba będzie py-ruć!
– Niech
pani Krystyna zobaczy lepiej robótkę panny Formozy! – odgryzła
się ze śmiechem Hanka.
– Och!
Forymoza! – dziewczyna ułożyła wargi w słodki dziubek, do
złudzenia naśladując minę ochmistrzyni. – Toż to skaryb! Nikt
haftuje tak dy-robniutko, tak staranniutko, tak y-równiutko jak ona!
– dodała, chowając się za kotarę przy drzwiach.
– I
jaka sky-romniutka! – zachichotała Czochna.
W
tym momencie Formoza wyłoniła się zza kotary całkiem odmieniona.
Zniknęły gdzieś trzy podbródki i okrągła sylwetka pani
Bieckiej. Szybkim krokiem, nie rozglądając się na boki, wszedł
ktoś zupełnie inny. Stanął na środku, zaplótł ręce na
piersiach, przechylił na bok głowę. Brwi uniosły się, a czoło
pokryły frasobliwe zmarszczki.
Formoza
westchnęła, rozejrzała się zdumionym wzrokiem, jakby pierwszy raz
widziała swoje towarzyszki i cicho, lecz z naciskiem zapytała:
– A
gdzie to wasza pani?
Dziewczęta
wybuchnęły śmiechem, bo wszystkie rozpoznały odgrywaną postać.
W tej samej chwili rozległo się pukanie i zza kotary przy drzwiach
wyszedł spiesznie niski mężczyzna w ciemnym stroju. Słysząc
śmiech, zatrzymał się, założył ramię na ramię i z niepewnym
uśmiechem uniósł brwi, jakby bardzo zdziwiony.
– A
gdzie to wasza pani?
Nie
zrozumiał poczciwy biskup Radlica, dlaczego dobrze wychowane
panienki chichoczą na jego widok.
Czytając
obserwujemy zawieszenie tytułowej bohaterki między dzieckiem a
władcą. Ironia i irracjonalizm położenia Jadwigi dostrzegalne są
zwłaszcza w jej relacjach ze wspomnianym w powyższym cytacie
biskupem Radlicą oraz w jego rozmyślaniach na temat
dziewczynki-władcy. Te fragmenty stanowią znakomity materiał
wyjściowy do rozmów z młodzieżą o tym, jak, zależenie od
kultury, epoki i stanu społecznego, zmieniała się granica
dorosłości.
Wydawała
się taka malutka. Aż dziw, bo była przecież całkiem wysoka jak
na swoje prawie jedenaście lat. Ale kiedy tak leżała krzyżem na
posadzce katedry w prostej białej szacie, wyglądała jak świeżo
ochrzczone niemowlę,a nie potężny władca, przed którym będą
się zginać wszystkie kolana.
Na
widok tego drobnego, szczupłego ciałka leżącego na zimnych
kamieniach, biskup Radlica zatroskał się mimo woli.
Jeszcze
mi się dziecko przeziębi – pomyślał i natychmiast odpędził
niestosowną myśl. Król to król, Janie – skarcił się w duchu.
– Musisz przestać myśleć o niej jak o dziecku.
Autorka
podjęła się więc opisu wewnętrznych przeżyć nie tylko młodej
królowej, ale i innych bohaterów, z których najciekawszą,
najsympatyczniejszą i najbardziej niepospolitą jest Formoza. Warto
sięgnąć po powieść "Z Bożej łaski Jadwiga, król"
choćby dla tej postaci, z którą związane są najciekawsze i
najdynamiczniejsze wątki poboczne: wrogość i przyjaźń
litewsko-polska, wykorzenienie dzieci ocalałych z najazdów,
wędrówki średniowiecznych artystów ulicznych, cudowne ocalenia,
siłowanie się ze szpiegami i konwenansami, porwania, romanse.
Przypuszczalnie żaden z czytelników nie doświadczy takich awantur,
ale zarazem co dzień czuje się jak Formoza, będąca pod wieloma
względami zwyczajną nastolatką.
Pomyślała
o wszystkich osobach, które ją odwiedzały i wypytywały o jej
zdrowie, i wtem ogarnęło ją jednoczesne uczucie bezsilności i
bezpieczeństwa, jakie ogarnia czasem małe dziecko, pewne, że są
dookoła duzi, dobrzy ludzie, którzy nie pozwolą go skrzywdzić –
uczucie, jakiego w dzieciństwie nigdy nie zaznała. Wraz z nim
napłynęła ciepłą falą senność i Formoza pogrążyła się w
pachnących świeżym płótnem, mlekiem i woskiem przyjaznych,
błogich odmętach.
Warto
przeanalizować z młodzieżą także inną, znajdującą się na
drugim biegunie "przygodowości" oraz popularności postać
i postawę, a mianowicie Annę Cylejską. W życiu i w książce
pozostała ona cieniem Jadwigi Andegaweńskiej, co czyni jej
motywacje, rozterki i ogólną sytuację może nawet ciekawszymi od tych dotyczących
pomnikowej władczyni czy przebojowej Formozy. Poznajemy różne aspekty bycia kobietą na przełomie XIV i XV wieku, znaczenie pochodzenia, przy czym królewska przyszłość może się okazać przekleństwem, a niewiadoma przeszłość znajdy – wygranym losem w życiowej loterii. Wielostronne
spojrzenie na każdy z poruszanych tematów jest chyba największym
atutem tej książki.
Mam
wielką nadzieję, że powieść Zuzanny Orlińskiej zostanie
dostrzeżona, należycie doceniona i "rozreklamowana" przez
czytelników, krytyków oraz gremia nadzorujące konkursy książki
historycznej i młodzieżowej. "Z Bożej łaski Jadwiga, król"
jest wzorem młodzieżowej beletrystyki – nowoczesnej, choć
historycznej. Nie ustępuje poziomem utworom prozatorskim, które
omawia się na studiach filologicznych jako przykłady rozliczania
się z przeszłością (różnych) nacji, patriotyzmu w literaturze,
narodowej mitologii.
Bożena
Itoya
Zuzanna
Orlińska, Z Bożej łaski Jadwiga, król, konsultacja historyczna:
dr hab. Bożena Czwojdrak, okładka: Sylwia Szyrszeń, mapa i drzewa
genealogiczne: Mikołaj Kamler, Wydawnictwo Literatura, Łódź 2017.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz