cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

niedziela, 2 września 2018

Bruno i siostry


Kto czytał i polubił książki Doroty Suwalskiej "Znowu kręcisz, Zuźka!" oraz "Zuźka w necie i w realu", temu na pewno spodoba się powieść "Bruno i siostry" tej samej autorki. Spotkamy tu nawet niektórych znanych nam już bohaterów. Narratorem tym razem jest Bruno, cichy szóstoklasista, który szerzej wypowiada się tylko na piśmie, dlatego też spisuje swoje losy w postaci książki. Mamy zatem do czynienia nie z pamiętnikiem, tylko z formą książki w książce.

Wypadałoby teraz przedstawić bohaterów, ale o tym już napisałem w pierwszej księdze. No dobra! Napiszę coś o sobie. Jestem Bruno, jak już wiecie, i wcale nie mam pewności, czy jestem głównym bohaterem tej książki. Właściwie to chyba nikt tego nie wie. Nawet autorka. Bo tak naprawdę to autorka pisze tę książkę, to znaczy pisze, że ja piszę. Znów się zaplątałem. To znaczy autorka się zaplątała, bo to ona pisze, że ja piszę, jak już napisałem. Ciekawe, czy jakiś redaktor to poprawi.

Bohater jest rówieśnikiem mojego syna, co pewnie wpłynęło na znakomity odbiór "Bruna i sióstr" w naszym domu. Najważniejsze jednak, że jest to książka wciągająca, zabawna, inteligentna i zupełnie niewymuszona. Po prostu czuje się, że autorka lubi pisać, sympatyzuje ze swoimi bohaterami, a i czytelników traktuje jak mądrych przyjaciół. Takiego wzajemnego traktowania uczą się również Bruno i jego siostry: osiemnastoletnia Kaśka oraz debiutująca w roli uczennicy Miłka. Dziewczęta niekiedy zabierają głos (odbierając go niezadowolonemu Brunonowi) w formie krótkich notatek dyskutujących z głównym tekstem. Taka narracja wypada naturalnie i bardzo wesoło. Wszelkie eksperymenty Doroty Suwalskiej, w tym typograficzne, na pewno przydadzą się czytelnikom, zwiększą ich świadomość tekstu, a może też zainspirują do własnych działań.
Opowiadanie w tym miejscu o elementach fabuły "Bruna i sióstr" nie przysłuży się specjalnie książce, bo takie wyliczenie mogłoby wypaść typowo. W końcu większość pisarzy tworzących dla dzieci bierze na warsztat szkolne problemy, relacje w grupie, nastoletnie poszukiwanie własnej tożsamości, pierwszą miłość czy przepychanki z rodzeństwem. Mamy jednak do czynienia z autorką wyjątkową i aby docenić pełnię jej możliwości, trzeba samemu przeczytać całą książkę, pochylić się oraz roześmiać nad poprzestawianym układem "Bruna" (wstęp i zakończenie wcale nie znajdują się na samym początku i końcu), dowcipem, sposobem łączenia wątków i wplatania weń życiowych (ale nie przemądrzałych) prawd czy... muzyki rockowej. Partia tekstu z fragmentami piosenki Maanamu jest niepowtarzalna, genialnie psychodeliczna i powalająca jak atak "głupawki". Natomiast po skończeniu książki, wracając do wybranych scen (co robiliśmy już kilkakrotnie – tak jak przewija się ulubiony film), można potraktować "Bruna" jako kopalnię gagów o szalonych pomysłach i niespożytej energii młodszej młodzieży.

Jaszko będzie naszym tekściarzem, a być może również menedżerem, ponieważ nie umie grać na żadnym instrumencie. Problem w tym, że Karol (bas) i Marek (perkusja) również nie grają, ale obiecali, że będą ćwiczyć. Nie wiem tylko, w jaki sposób, ponieważ nie mają jeszcze instrumentów.
(...)
Kolejny problem polega na tym, że w dzisiejszych czasach okropnie trudno znaleźć wokalistę (przynajmniej w Brzezinie).
Najpierw zaproponowałem, żeby śpiewała Zuźka, bo ona jest bardzo fajna.
Ale Jaszko się nie zgodził. Chociaż to jego dziewczyna. Powiedział, że właśnie dlatego się nie zgadza, ponieważ zna doskonale jej możliwości wokalne i nie życzy sobie, żeby jego dziewczyna ośmieszała się publicznie. On sam też nie zamierza ośmieszać się pisaniem dla zespołu z taką beznadziejną wokalistką.

Dorota Suwalska dobrze opisuje świat początkujących nastolatków słowem, a Przemysław Liput – obrazem. Ilustracje pasują do konwencji literackiej przyjętej przez autorkę, są wesołe i nie potrzebują koloru (poza czernią i bielą), by oddać wszystko, co jest do pokazania. Okładkowy portret Bruna wbija się w pamięć, odcień włosów, poharatana brew, wyraz twarzy czy padający na nią cień decydują o rozpoznawalności książki, czytelności jej ogólnej "identyfikacji graficznej", do której przyczyniają się też zastosowane na okładce (także tylnej) barwy i czcionki. Dobrze mieć tę pozycję, kiedyś na pewno przyda się któremuś z młodszych członków rodziny, obojętnie jakiej jest płci i czy już do niej dorósł. Ta powieść nie poddaje się upływowi czasu, wszak po raz pierwszy ukazała się w 2007 roku, opisane tu wydanie jest kolejnym (ale pierwszym z ilustracjami Przemysława Liputa), ale rówieśnicy książkowego Brunona nie odczuwają jego realnego "starszeństwa".
Bożena Itoya

Dorota Suwalska, Bruno i siostry, ilustracje Przemysław Liput, Nasza Księgarnia, Warszawa 2018.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz