cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

czwartek, 13 września 2018

Wampiry, potwory, upiory i inne nieziemskie stwory


Książka Sylwii Błach jest ilustrowanym (przez Paulinę Daniluk), niepoważnym leksykonem potocznych wyobrażeń potworów z popkultury, opatrzonym literackim komentarzem. Oceniana w ramach tej parakategorii okazuje się publikacją ciekawą, dobrą, konsekwentną, bo niemal bez wyjątków trzyma się konwencji i założeń. Właściwie to książka jedyna w swoim rodzaju, bo wśród bestiariuszy adresowanych do dzieci i młodzieży nie spotkałam się dotąd z takim ujęciem tematu. Były mity greckie dla małych dzieci, wierszyki i baśnie ludowe o słowiańskich istotach mitologicznych, powieści czerpiące z powieści czerpiących z rozmaitych mitologii (głównie greckiej i nordyckiej), a nawet kolorowanka z monstrami pochodzącymi z wierzeń i mitów ludów z różnych stron świata. Ale kompendium zbierającego wiedzę o istotach tak różnych jak zombie, centaur, Slenderman, rusałka, krasnoludek, nekromanta, kosmita czy sukkub jeszcze na półce mojego syna nie widziałam.
Największym walorem publikacji jest właśnie dobór "bohaterów". Dokładnie te fantastyczne stworzenia zajmują nastolatków (młodszych i starszych), ku nim zwracają się gry (także te planszowe), rozmowy, komiksy, literatura, filmy i wreszcie wyobraźnia rówieśników mojego dwunastolatka i jego starszego koleżeństwa. Co prawda panuje tu pomieszanie z poplątaniem, bo obok istot mitycznych znanych z klasycznych opracowań i sztuki pojawiają się stwory wtórne – wytwory (albo przetwory) pisarzy czy filmowców, ale stan ten odpowiada popkulturze, postmodernizmowi i świadomości naszych dorastających dzieci.
Drugim elementem książki Sylwii Błach, jaki najbardziej docenił mój syn, są krótkie opowiadania zamykające każdy rozdział. Autorka we wstępie określa je jako drabble, formę literacką, której jedynym wskaźnikiem jest objętość: dokładnie 100 słów. Według mnie część tych tekstów-ćwiczeń jest zbyt wyrywkowa, ale znalazło się też sporo ciekawych, a "Lekcję polskiego" (zombie) uważam za bardzo udaną. Mojego syna często to właśnie opowiadania zatrzymywały przy lekturze, tekst encyklopedyczny zdarzało mu się pomijać, głównie ze względu na irytujący dla niego "koleżeński", "młodzieżowy" język. Rzeczywiście, i ja zwróciłam uwagę, że tuż obok wysokiego, starodawnego stylu (słownictwo i szyk) pojawiają się potoczne, tu brzmiące sztucznie słowa ("niefajnie") i zwroty ("w sensie" użyte tak, jak w niestarannym języku mówionym).
W "Wampirach, potworach, upiorach i innych" dostrzegłam niestety sporo niefortunnych sformułowań i rozwiązań, wynikających chyba z narracji opartej na luźnej rozmowie z czytelnikiem. Formuła ta, wbrew pozorom, wymaga od autora wielkiego "wyrobienia", a w omawianej książce widać (a raczej słychać, bo przy czytaniu na głos wszelkie niezręczności są wyraźniejsze) szereg niedociągnięć warsztatowych. Autorka nie uniknęła powtórzeń, jak w rozdziale o goblinach (chodzi o stwierdzenia, nie pojedyncze słowa) i zdarza się, że przeczy własnym słowom. Dowiadujemy się na przykład, że celem potworów jest straszenie, ale już Nessi i yeti nie są straszne, choć po chwili okazuje się, że potwory zawsze mają złe zamiary. Dość często miałam wrażenie, że jest to książka nie tylko adresowana do dzieci, ale i pisana przez dziecko, święcie przekonane o istnieniu wampirów czy innych upiorów (i podpisujące się "wampirzyca Sylwia"). Czytamy, że gremliny należą do folkloru miejskiego, którego autorska definicja (w słowniczku) sprowadza się do wierzeń, ale kilka zdań dalej autorka dzieli te stworzenia na "filmowe" i "prawdziwe", czyli przeprogramowuje się z opowieści o popkulturze na tekst literacki (fantastyczny).
Kwestia słowniczka pojawiającego się na początku każdego rozdziału jest zresztą warta szerszego poruszenia. Dobrze, że nie zdecydowano się na przypisy dolne, bo dzieci rzadko zwracają na nie uwagę, podobnie jak na objaśnienia na końcu publikacji. Definiowane słowa bywają rzeczywiście trudne dla młodszego nastolatka, ale przeważnie są jednak banalne. Mój syn powiedział, że nie rozumie sensu opisywania sformułowania "bez liku", terminu "hormon" czy czasownika "interpretować", nie znalazł natomiast wyjaśnienia, co oznacza "nieefektywność" czy kluczowa dla książki "popkultura". A najbardziej zdziwiła dwunastolatka obecność uświadamiającego wprowadzenia do rozdziału "Istoty pozbawione moralności – sukkuby i inkuby". Ten zabieg wydał mu się nie na miejscu, niepasujący do reszty książki. Opowieść o demonach jest jednak moją ulubioną, nie ze względu na tekst, ale dzięki ilustracji. Prace Pauliny Daniluk uprzyjemniają lekturę całych "Wampirów, potworów, upiorów i innych...", bywają zabawne, mgliste, krwiste, mroczne, a obraz seksualnego demona wywarł na mnie największe wrażenie. Chociaż może lepsze są wodnik, gargulce, harpie, trolle, mara, ghula i Slenderman... Naprawdę trudno wybrać, bo ilustratorka sprawiła, że książka Sylwii Błach stała się dla nas wielokrotnie przeglądanym albumem sztuki i sztuczek plastycznych oraz magicznych.
Bożena Itoya

Sylwia Błach, Wampiry, potwory, upiory i inne nieziemskie stwory, ilustracje Paulina Daniluk, Wydawnictwo Albus, Poznań 2017.

1 komentarz:

  1. Fajne! Już wiem, że mojej nastoletniej siostrzenicy się spodoba:)

    OdpowiedzUsuń