cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

niedziela, 9 września 2018

Kobiety i nauka. One zmieniły świat


Moje ogólne wrażenia dotyczące książki "Kobiety i nauka. One zmieniły świat" zamykają się w słowach: efektowna, kolorowa, potrzebna. Oceniając ją wyłącznie jako publikację artystyczną uznałabym, że jest interesująca, ale nie przełomowa ani kontrowersyjna. Jednak ilustracje wcale nie są tu najważniejsze, czym byłam bardzo zaskoczona. To pierwsza pozycja z linii wydawniczej Egmont Art, jaką przeczytałam i nie jestem pewna, jak rozumieć tę serię. W centrum "Kobiet i nauki" stoi bowiem wiedza, choć sztuka jest oczywiście istotnym elementem książki napisanej i zilustrowanej przez Rachel Ignotofsky – Amerykankę, z wykształcenia graficzkę, która według notki biograficznej "tworzy edukacyjne dzieła sztuki". Ilustracje, na których bohaterka wyłania się z czarnego tła można rozumieć symbolicznie: te postacie wyróżniały się z tłumu kobiet swoich czasów, ich ogromna wyobraźnia, stanowczość i geniusz uczyniły je fantastycznymi, unoszącymi się ponad przyziemność i przeciętność osobistościami. Równocześnie są to po prostu modne grafiki, sprzyjające trendom wyraźnym także w polskiej ilustracji książkowej i prasowej – widywałam już te barwy i kształty nie raz i nie dwa, u różnych twórców.
Moja recenzja dotyczyć będzie w głównej mierze treści i poziomu merytorycznego "Kobiet i nauki". Szanuję tę książkę za dużą porcję informacji o historii społecznej, przybliżenie uprzedzeń, które jeszcze niedawno rządziły światem i popularyzację dokonań kobiet w dziedzinach nadal uważanych za głównie męskie. Sądzę, że lektura ta może zainspirować młode dziewczęta, skłonić do zapisania się na zajęcia dodatkowe z zakresu nauk przyrodniczych czy samodzielnego zgłębiania dziejów walki o prawa kobiet.
Oczywiście czytelnicy (lub nieczytający krytycy) chętni do zapalczywej dyskusji mogą odświeżyć odwieczny, choć moim zdaniem absurdalny i pozorny problem: czemu w książkach o naukowcach nie ma kobiet, a w publikacjach o "naukowczyniach" brak mężczyzn (choć w tym przypadku jeszcze nie słyszałam głosów sprzeciwu). Nie popieram podziału książek i wzorców na dziewczęce i chłopięce. Bohaterowie męscy dla małych mężczyzn, książki o dziewczynkach dla dziewcząt? Jakże wyraźny to anachronizm! Mnie, jako rodzicowi i czytelnikowi, taka kategoryzacja wydaje się nienaturalna i szkodliwa. Tym samym nie jestem zwolenniczką pisania kompendiów wiedzy "upłciowionej". Edukacja o nauce powinna być obiektywna jak sama wiedza, złożona przecież z faktów, a nie interpretacji i wybiórczego traktowania danych zagadnień. Wyrwane z kontekstu ogólnych badań naukowych biogramy badaczy, niezależnie czy tylko kobiet, czy samych mężczyzn, przekażą dziecku tylko strzępki wiedzy, a rozumienie historii związane jest z pojmowaniem procesów, nie wyrywkowych danych.

Kobiety, o których opowiemy w tej książce, musiały walczyć ze stereotypami, by robić to, co chciały. Łamały zasady, publikowały pod pseudonimami, pracowały dla samej satysfakcji dowiadywania się nowych rzeczy. Musiały też nauczyć się wierzyć w siebie, gdy inni ciągle wątpili w ich umiejętności.

W książce "Kobiety i nauka" każdej bohaterce poświęcono dwie strony, na których rozmieszczono dłuższy, spójny tekst, kilka luźnych ciekawostek, dużą ilustrację oraz mniejsze elementy graficzne. Właściwy artykuł hasłowy tego leksykonu jest życiorysem, nie tylko naukowym, bo autorka zawsze podkreśla trudności (o ile zachodziły) wynikające z faktu, że dana osobistość nauki była kobietą oraz jej ewentualny wpływ na walkę o równouprawnienie kobiet. Spis treści zawiera daty narodzin (a także śmierci, w wypadku postaci historycznych) wszystkich pań, stąd łatwo się zorientować, że artykuły zostały uporządkowane chronologicznie. Opisanych zostało 50 kobiet parających się przede wszystkim naukami przyrodniczymi i ścisłymi (astronomka, inżynierka, matematyczka, entomolożka, paleontolożka, genetyczka, geolożka, fizyczka, chemiczka, botaniczka, biochemiczka, zoolożka, neurolożka, krystalografka rentgenowska, farmakolożka, programistka – plus subkategorie związane ze specjalizacjami). Co ważne, w życiorysach nie zawsze jest mowa o działalności naukowej, kilkakrotnie pojawiają się określenia "edukatorka" czy "lekarka" i inne nazwy osób (zob. niżej) niezwiązane z własnymi badaniami, tylko z wykonywanym zawodem. Czytelnicy poznają osiągnięcia między innymi Hypatii, Marii Sybilii Merian, Wang Zhenyi, Lise Meitner, Lillian Gilberth, Emmy Noether, Joan Beauchamp Procter, Jane Cook Wright, Jane Goodall, Sau Lan Wu czy Maryam Mirzakhani.
Wśród naukowców będących obiektem zainteresowania Rachel Ignotofsky niestety brakuje kobiet zajmujących się badaniami humanistycznymi, widać, jak zwykle, nie zostały uznane za tak istotne, przełomowe i wyraziste jak nauki ścisłe oraz przyrodnicze. Słowa "poetka" (to nie jest działalność naukowa), "pisarka" (to też nie jest działalność naukowa), "antropolożka" (jedna osoba) czy "filozofka" (jedna osoba) owszem, pojawiają się jako określenia bohaterek, ale tylko jeśli parały się one również matematyką, fizyką, astronomią czy biologią. Operując wspomnianym przykładem twórczości poetyckiej czy ogólnie literackiej, w książce "Kobiety i nauka" brakuje mi nie poetek czy pisarek, tylko literaturoznawczyń, niezależnie od tego, czy zajmowałyby się nierównościami społecznymi (jak wspominana w publikacji poetka), czy inną materią. Walcząc z dyskryminacją autorka "Kobiet i nauki" sama nie zdołała się ustrzec pewnych stereotypów w postrzeganiu kobiet. Dlaczego świat mogą zmieniać tylko te panie, które starają się przebić do sfery zarezerwowanej dla mężczyzn? A te, które działają bez narażenia na nietolerancję nie są już interesujące? Czemu Rachel Ignotofsky i inni autorzy piszący o niezwykłych kobietach nie sięgają głębiej niż potoczne rozumienie nauki i kobiety osiągającej sukces? Czyżby powodem powierzchowności był brak konsultacji ze specjalistami z wszelkich dyscyplin nauki, opieranie się tylko na własnej kwerendzie bibliograficznej i stereotypowej identyfikacji nauki jako dyscyplin przyrodniczych i ścisłych?
Autorka podkreśla to, co w biogramach kobiet-naukowców pasuje do profilu i koncepcji książki, narzucając też swoje oceny faktów (najczęściej wskazując po prostu, co było "niesprawiedliwe"), ale pomija charakterystyki niewygodne. Anachronizmy społeczne dotyczące traktowania kobiet są piętnowane, natomiast ich zachowanie niezgodne z dzisiejszymi normami naukowymi i prawnymi już nie. Dziewiętnastowieczna "paleontolożka" spotkała się z niesprawiedliwością, bo mężczyźni-badacze nie podawali jej nazwiska w swoich artykułach, ale w tym, że swoje eksponaty pozyskiwała na sprzedaż i nie przekazywała ich żadnemu muzeum, autorka nie widzi nic niestosownego.
Książka "Kobiety i nauka" jest poletkiem badawczym dla językoznawców, zwłaszcza zajmujących się nowym słownictwem i ideologizacją języka, odzwierciedlaniem trendów społecznych w języku (podobnie jak literaturoznawców może zainteresować przenikanie ideologii i zjawisk społecznych do tekstu książek dla dzieci). Już w pierwszym biogramie natknęłam się na formę "naukowczyni", której próżno szukać w słownikach. Wszak rzeczowniki "naukowiec" i "naukowcy" dotyczą również kobiet i nie ma w tym żadnych przejawów niesprawiedliwości czy szowinizmu. Na początku książki zainteresowało mnie także rzadkie zestawienie wyrazów (i samo pojęcie) "chrześcijańscy ekstremiści".
Nowe żeńskie nazwy zawodów i osób zajmujących się daną dziedziną są wartością dodaną polskiego przekładu, w języku angielskim książka pełni więc mniej funkcji i ma łagodniejszy, mniej intensywny przekaz od wersji polskiej. Być może w oryginale lektura wypada też bardziej gładko, bo my co chwilę potykaliśmy się na inwencji tłumaczki – z większością "-lożek" zetknęliśmy się pierwszy raz, a w każdym rozdziale natrafiliśmy na przynajmniej kilka tych "żeńskich neologizmów". Walorem spolszczonej książki jest dwuznaczność jej tytułu: nie wiadomo, czy tylko kobiety, czy też kobiety i nauka pospołu zmieniły świat (w oryginale wszystko jest jasne i typowe: "Women in Science – 50 Fearless Pioneers Who Changed the World").
Moje wątpliwości wzbudziła kwestia odbiorcy książki "Kobiety i nauka". Wiadomo, że autorka napisała ją głównie dla dziewcząt, ale w jakim wieku powinno się sięgnąć po tę publikację? Już w pierwszych rozdziałach pojawiają się pojęcia nieznane młodszym czytelniczkom, na przykład: sufrażystka, abolicjoniści, wojna secesyjna. Po ich definicje dzieci młodsze niż dwunasto- czy trzynastolatki będą musiały sięgnąć do słowniczka na końcu książki (jeśli zechcą, a rzadko im się chce), internetu lub spytać o nie rodziców czy nauczycieli. Publikację "Kobiety i nauka" można oczywiście traktować jako domową encyklopedię bez ograniczeń wiekowych, niemniej dorośli raczej nie kupują sobie ilustrowanych słowników biograficznych pisanych tak sugestywnym, prostym (poza wybranymi terminami) językiem. Niektóre dzieci zniechęcą się obszernością i poziomem skomplikowania książki, choć moim zdaniem ciężar merytoryczny został złagodzony krótkimi ciekawostkami na marginesach i wplataniem w działalność naukową prywatności badaczek. Ja przeczytałam "Kobiety i naukę" z przyjemnością, choć trudno mi było znieść ciągłe powtórzenia dotyczące męskiego świata, męskich uprzedzeń, męskiego nastawienia.
Pewnym problemem jest "amerykańskość" tej książki, ponieważ zasięg zainteresowania autorki objął przede wszystkim Stany Zjednoczone. Tę ograniczoność dostrzegłam po około dziesięciu biogramach, wcześniej zapowiadało się, że świat zmieniły jednak kobiety z całego świata: dzisiejszego Egiptu, Chin, Niemiec, Anglii, no i z Ameryki Północnej. Z punktu widzenia Rachel Ignotofsky ponad połowa "naukowczyń"-pionierek pochodzi z jej kraju. W czołówce kobiet wszech czasów znalazło się oczywiście miejsce dla Polki-noblistki, Marii Skłodowskiej-Curie, uwzględnione zostały również panie pochodzące z Anglii (6), Niemiec (4), Chin (2), Czech (1), Włoch (1), Rosji (1), Irlandii (1), Australii (1), Francji (1), Norwegii (1), Iranu (1), Austrii (1), i dzisiejszego Egiptu (1). Kilka postaci spoza USA pojawia się także w zwięzłym dodatku "Jeszcze więcej badaczek". Kwestie narodowościowe tylko okazjonalnie zajmują autorkę, a szkoda, bo w dużym stopniu wpływały na działalność naukowców. Publikacja zawiera również "Oś czasu", "Narzędzia laboratoryjne" oraz "Statystyki", zamieszczone pomiędzy rozdziałami, bez ścisłego związku z biogramami je poprzedzającymi lub następującymi po nich. Rozkładówka "Narzędzia laboratoryjne" jest niestety mało czytelna, przez co niezbyt użyteczna. Ponadto autorka zadbała o słowniczek, bibliografię (filmy, strony www, książki – w tej kolejności!) i indeks, co tym bardziej świadczy o aspirowaniu do statusu publikacji para- lub popularnonaukowej. Według mnie książka Rachel Ignotofsky jest jednak zbyt subiektywna i nacechowana językowo, by mogła być traktowana oraz wykorzystywana jako pomoc dydaktyczna. Pozostańmy przy jej funkcji zgodnej z serią wydawniczą Egmontu: ART. Zadaniem rodziców i nauczycieli będzie skomentowanie tej książki, dodanie szerszego kontekstu, jak sytuacja polityczna oraz społeczna w czasie i części świata, w których żyła dana badaczka czy osiągnięcia innych ludzi epoki, w tym mężczyzn.
Bożena Itoya

Rachel Ignotofsky, Kobiety i nauka. One zmieniły świat, tłumaczenie Paulina Błaszczykiewicz, Wydawnictwo Egmont, Warszawa 2018.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz