cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

poniedziałek, 17 grudnia 2018

"Mama Gęś" Małgorzaty Strzałkowskiej i Adama Pękalskiego


Stale wypatruję nowych utworów literackich, które połączą pokolenia: mnie, mojego syna i jego babcię, ale zdarzają się one niezwykle rzadko. Wiadomo, można sięgnąć po klasykę z dzieciństwa rodziców lub dziadków, ale prawie nigdy nie będzie ona atrakcyjna dla dzisiejszych młodych czytelników. Podobnie opiekunowie tylko umiarkowanie przyswajają nowinki literackie (nie mówię o książkach popularnonaukowych!). Czyżbyśmy zestarzeli się tak bardzo, że nie "czujemy" nowych książek, czytamy je tylko ze względu na dzieci, a nie dla własnej przyjemności? No bo jak często premierowa publikacja staje się ulubioną, wspólną zabawką rodziny? Ostatnio trafiliśmy na taką nowość, która sprawdzi się jako prezent zarówno na dzień dziecka, jak też dzień matki, ojca, babci czy dziadka, a pod choinką odnaleźć może ją ktokolwiek z nich, bo i tak skorzystają wszyscy.

Hen, z dalekich stron do dzieci
Mama Gęś na skrzydłach leci,
by snuć dziwne historyjki,
znane w świecie od stuleci...

"Mama Gęś" jest zbiorem tradycyjnych angielskich rymowanek określanych jako nursery rhymes, częściowo przełożonych na język polski, a częściowo spolszczonych w szerszym znaczeniu. Wiele utworów to całkiem nowe, autorskie interpretacje, podany po polsku koncept, który treścią może się różnić od oryginału. Małgorzata Strzałkowska występuje więc nie tylko w roli tłumaczki, ale także jako autorka polskich wersji trzydziestu pięciu wierszyków i ich wyboru, ponieważ w oryginale istnieje znacznie więcej historyjek Mamy Gęsi. Dodatkowo poetka przygotowała solidne opracowanie literaturoznawcze, wplatając je przed i między wierszami.

(...) Ile ich jest? Nie wiemy. Źródła podają różne liczby – od 300 do 800. A może więcej?
Kiedy powstały? Na przestrzeni wielu stuleci – najstarsze sięgają ponoć XII wieku!
Kim jest tytułowa Mama Gęś? Nie wiadomo. Niektórzy łączą ją z królową Franków Bertradą z Laonu (ok. 720–723), matką Karola Wielkiego, zwaną z powodu deformacji prawej stopy Bertą o Wielkiej Stopie (Berthe au grand pied). Podobno królowa opowiadała swym dzieciom rozmaite historie i recytowała wierszyki, uczące mądrości i szlachetnego postępowania. Potwierdzeniem tej historii ma być fakt, że w starych francuskich legendach występuje postać niestrudzonej gawędziarki, Berty o Gęsich Stopach.

Dzieci mogą bawić się samym rymowanym słowem, a dorośli poznać ciekawe historie o rymowankach, koncepcje dotyczące ich powstania, anegdoty, niemal ploteczki. Wszystko to pomoże zrozumieć charakter tych pozornie niewinnych utworów, ich stałą obecność w kulturze anglosaskiej.

Trzech mędrców z Gotham o rannej porze
raz wypłynęło w misce na morze.
Cóż, gdyby miska nie przeciekała,
piosenka więcej zwrotek by miała.

Wśród wierszyków zamieszczonych i omówionych w tomie "Mama Gęś" szczególnie zainteresowały mnie dzieje i konteksty "Trzech mędrców z Gotham". Kultura popularna, zwłaszcza komiksy oraz ich adaptacje, to moja (nieprofesjonalna) pasja, dlatego rozpatrywanie komiksów i filmów o Batmanie jako wariacji na temat rymowanki o... zwariowanych (pozornie) mieszkańcach Gotham bardzo przypadło mi do gustu. W książce Małgorzaty Strzałkowskiej i Adama Pękalskiego można zresztą znaleźć więcej tropów prowadzących do amerykańskiej kultury masowej, zwłaszcza kina. Rozbawiła mnie wzmianka i ilustracja dotycząca filmu "Szklana Pułapka 3" (wierszyk "Gdy wędrowałem do wsi Zgon"), zaś portret bohatera "Krzywego człowieka" wygląda jak złagodzona, weselsza wersja szwarccharakteru z horroru "Obecność 2" – złowrogiego pana recytującego (w oryginale) tę właśnie rymowankę. Krzywy człowiek skojarzył mi się również z wygibasami Johna Cleese'a w skeczu "Ministerstwo głupich kroków" grupy Monty Python. Sam tekst nie uruchomiłby tych asocjacji (autorka w komentarzu do rymowanki omawia jedynie prawdziwą "krzywą osadę"), i tu widać olbrzymi wkład artysty-ilustratora w kształt oraz wydźwięk publikacji.

Stąpa konik pam! pam! pam! pam!
stępa jeździ większość dam, dam.
Pam! pam! pam! pam! Pam! pam! pam! pam!
Ta-kie tem-po jest dla dam, dam! (...)

Grafiki Adama Pękalskiego wykraczają poza funkcje tradycyjnej ilustracji książkowej, bo uzupełniają, komentują i interpretują zarówno wiersze Małgorzaty Strzałkowskiej, jak i jej metaliteracki wywód. Omówienia wybranych utworów zamieszczono na osobnych stronach i bogato zilustrowano, co dowodzi, że są czymś więcej niż rozbudowanymi przypisami – to po prostu równoprawne elementy "Mamy Gęsi". Trudno też wyobrazić sobie tę publikację bez obrazków, i to właśnie tych stworzonych przez Adama Pękalskiego. Doskonałe wyczucie humoru, groteski, czasem grozy tekstu, a także jego melodii, sprawiło, że grafiki idealnie pasują do pomysłów i rytmów podanych przez Małgorzatę Strzałkowską. Ilustrator daje się wciągnąć w zabawę rozpoczętą przez autorkę i odbija piłeczkę w stronę czytelnika, który dzięki temu może podjąć podwójną grę szczegółów, znaczeń, odniesień.

Mnożenie jest udręką,
dzielenie też mi szkodzi,
działanie na ułamkach
nie bardzo mi wychodzi
i czuję, że pomału
dostaję chyba szału!

Dorosły odbiorca zachwycając się całą koncepcją oraz konstrukcją "Mamy Gęsi" łatwo może, jak widać powyżej, zapomnieć o podstawowej roli zbiorku: są to genialne, proste, melodyjne, zabawne i absurdalne wierszyki dla dzieci. Małemu czytelnikowi na pewno sprawią wiele radości, będzie do nich często wracał i szybko pochwali się znajomością "na pamięć". Są tu rymowanki-zagadki, pioseneczki, kołysanki, "powtarzanki" (cudowny "Pajączek z łączki"!), "dogryzanki" ("Marysiu na opak, kapryśna nieznośnie", "Piotr Łotr", "Roch Chudzielec"), łamańce językowe, wyliczanki jakby stworzone do skakania przez linę, na skakance i w gumę, do nadawania rytmu w marszu (takie nowe "raz, dwa, trzy, cztery, maszerują oficery..."), po prostu wierszyki na każdą okazję, co komu w danej chwili w duszy gra. Oczywiście poza nauką, bo Mama Gęś gwarantuje tylko beztroskę.

(...) a ja szedłem i śpiewałem,
i pstro w głowie miałem!

"Mama Gęś" jest uniwersalna, nieśmiertelna treścią, została też przywdziana w atrakcyjne piórka – niestarzejącą się powłokę edytorską. Mamy do czynienia z publikacją trwałą, solidnie szytą, wydrukowaną na ładnym i mocnym papierze, z ilustracjami w żywych, ciekawie zestawionych barwach i z czytelną czcionką. Elegancka, twarda okładka zwraca uwagę oryginalną, choć zarazem tradycyjną kolorystyką, prostotą obrazka, estetycznym liternictwem, wyjątkową fakturą oprawy i sposobem nakładania kolorów (nawet jeśli rogi lub grzbiet ulegną obtarciom, będzie to wyglądało jak zamierzony efekt). Mrugająca z ilustracji na okładce Mama Gęś zapowiada charakter książki, w której spotkamy postaci dobrotliwe i karykaturalne, zachwycimy się dbałością o historyczne drobiazgi (w ilustracji i tekście) połączoną z jak najbardziej aktualnym poczuciem humoru.

Bożena Itoya

Mama Gęś, spolszczyła Małgorzata Strzałkowska, zilustrował Adam Pękalski, Wydawnictwo Bajka, Warszawa 2018.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz