Stale
wypatruję nowych utworów literackich, które połączą pokolenia:
mnie, mojego syna i jego babcię, ale zdarzają się one niezwykle
rzadko. Wiadomo, można sięgnąć po klasykę z dzieciństwa
rodziców lub dziadków, ale prawie nigdy nie będzie ona atrakcyjna
dla dzisiejszych młodych czytelników. Podobnie opiekunowie tylko
umiarkowanie przyswajają nowinki literackie (nie mówię o książkach
popularnonaukowych!). Czyżbyśmy zestarzeli się tak bardzo, że nie
"czujemy" nowych książek, czytamy je tylko ze względu na
dzieci, a nie dla własnej przyjemności? No bo jak często
premierowa publikacja staje się ulubioną, wspólną zabawką
rodziny? Ostatnio trafiliśmy na taką nowość, która sprawdzi się
jako prezent zarówno na dzień dziecka, jak też dzień matki, ojca,
babci czy dziadka, a pod choinką odnaleźć może ją ktokolwiek z
nich, bo i tak skorzystają wszyscy.
Hen,
z dalekich stron do dzieci
Mama
Gęś na skrzydłach leci,
by
snuć dziwne historyjki,
znane
w świecie od stuleci...
"Mama
Gęś" jest zbiorem tradycyjnych angielskich rymowanek
określanych jako nursery rhymes, częściowo
przełożonych na język polski, a częściowo spolszczonych w
szerszym znaczeniu. Wiele utworów to całkiem nowe, autorskie
interpretacje, podany po polsku koncept, który treścią może się
różnić od oryginału. Małgorzata Strzałkowska występuje więc
nie tylko w roli tłumaczki, ale także jako autorka polskich wersji
trzydziestu pięciu wierszyków i ich wyboru, ponieważ w oryginale
istnieje znacznie więcej historyjek Mamy Gęsi. Dodatkowo poetka
przygotowała solidne opracowanie literaturoznawcze, wplatając je
przed i między wierszami.
(...)
Ile ich jest? Nie wiemy. Źródła podają różne liczby – od 300
do 800. A może więcej?
Kiedy
powstały? Na przestrzeni wielu stuleci – najstarsze sięgają
ponoć XII wieku!
Kim
jest tytułowa Mama Gęś? Nie wiadomo. Niektórzy łączą ją z
królową Franków Bertradą z Laonu (ok. 720–723), matką Karola
Wielkiego, zwaną z powodu deformacji prawej stopy Bertą o Wielkiej
Stopie (Berthe au grand pied). Podobno królowa opowiadała swym
dzieciom rozmaite historie i recytowała wierszyki, uczące mądrości
i szlachetnego postępowania. Potwierdzeniem tej historii ma być
fakt, że w starych francuskich legendach występuje postać
niestrudzonej gawędziarki, Berty o Gęsich Stopach.
Dzieci
mogą bawić się samym rymowanym słowem, a dorośli poznać ciekawe
historie o rymowankach, koncepcje dotyczące ich powstania, anegdoty,
niemal ploteczki. Wszystko to pomoże zrozumieć charakter tych
pozornie niewinnych utworów, ich stałą obecność w kulturze
anglosaskiej.
Trzech
mędrców z Gotham o rannej porze
raz
wypłynęło w misce na morze.
Cóż,
gdyby miska nie przeciekała,
piosenka
więcej zwrotek by miała.
Wśród
wierszyków zamieszczonych i omówionych w tomie "Mama Gęś"
szczególnie zainteresowały mnie dzieje i konteksty "Trzech
mędrców z Gotham". Kultura popularna, zwłaszcza komiksy oraz
ich adaptacje, to moja (nieprofesjonalna) pasja, dlatego
rozpatrywanie komiksów i filmów o Batmanie jako wariacji na temat
rymowanki o... zwariowanych (pozornie) mieszkańcach Gotham bardzo
przypadło mi do gustu. W książce Małgorzaty Strzałkowskiej i
Adama Pękalskiego można zresztą znaleźć więcej tropów
prowadzących do amerykańskiej kultury masowej, zwłaszcza kina.
Rozbawiła mnie wzmianka i ilustracja dotycząca filmu "Szklana
Pułapka 3" (wierszyk "Gdy wędrowałem do wsi Zgon"),
zaś portret bohatera "Krzywego człowieka" wygląda jak
złagodzona, weselsza wersja szwarccharakteru z horroru "Obecność
2" – złowrogiego pana recytującego (w oryginale) tę właśnie
rymowankę. Krzywy człowiek skojarzył mi się również z
wygibasami Johna Cleese'a w skeczu "Ministerstwo głupich kroków"
grupy Monty Python. Sam tekst nie uruchomiłby tych asocjacji
(autorka w komentarzu do rymowanki omawia jedynie prawdziwą "krzywą
osadę"), i tu widać olbrzymi wkład artysty-ilustratora w
kształt oraz wydźwięk publikacji.
Stąpa
konik pam! pam! pam! pam!
stępa
jeździ większość dam, dam.
Pam!
pam! pam! pam! Pam! pam! pam! pam!
Ta-kie
tem-po jest dla dam, dam! (...)
Grafiki
Adama Pękalskiego wykraczają poza funkcje tradycyjnej ilustracji
książkowej, bo uzupełniają, komentują i interpretują zarówno
wiersze Małgorzaty Strzałkowskiej, jak i jej metaliteracki wywód.
Omówienia wybranych utworów zamieszczono na osobnych stronach i
bogato zilustrowano, co dowodzi, że są czymś więcej niż
rozbudowanymi przypisami – to po prostu równoprawne elementy "Mamy
Gęsi". Trudno też wyobrazić sobie tę publikację bez
obrazków, i to właśnie tych stworzonych przez Adama Pękalskiego.
Doskonałe wyczucie humoru, groteski, czasem grozy tekstu, a także
jego melodii, sprawiło, że grafiki idealnie pasują do pomysłów i
rytmów podanych przez Małgorzatę Strzałkowską. Ilustrator daje
się wciągnąć w zabawę rozpoczętą przez autorkę i odbija
piłeczkę w stronę czytelnika, który dzięki temu może podjąć
podwójną grę szczegółów, znaczeń, odniesień.
Mnożenie
jest udręką,
dzielenie
też mi szkodzi,
działanie
na ułamkach
nie
bardzo mi wychodzi
i
czuję, że pomału
dostaję
chyba szału!
Dorosły
odbiorca zachwycając się całą koncepcją oraz konstrukcją "Mamy
Gęsi" łatwo może, jak widać powyżej, zapomnieć o
podstawowej roli zbiorku: są to genialne, proste, melodyjne, zabawne
i absurdalne wierszyki dla dzieci. Małemu czytelnikowi na pewno
sprawią wiele radości, będzie do nich często wracał i szybko
pochwali się znajomością "na pamięć". Są tu
rymowanki-zagadki, pioseneczki, kołysanki, "powtarzanki"
(cudowny "Pajączek z łączki"!), "dogryzanki"
("Marysiu na opak, kapryśna nieznośnie", "Piotr
Łotr", "Roch Chudzielec"), łamańce językowe,
wyliczanki jakby stworzone do skakania przez linę, na skakance i w
gumę, do nadawania rytmu w marszu (takie nowe "raz, dwa, trzy,
cztery, maszerują oficery..."), po prostu wierszyki na każdą
okazję, co komu w danej chwili w duszy gra. Oczywiście poza nauką,
bo Mama Gęś gwarantuje tylko beztroskę.
(...)
a ja szedłem i śpiewałem,
i
pstro w głowie miałem!
"Mama
Gęś" jest uniwersalna, nieśmiertelna treścią, została też
przywdziana w atrakcyjne piórka – niestarzejącą się powłokę
edytorską. Mamy do czynienia z publikacją trwałą, solidnie szytą,
wydrukowaną na ładnym i mocnym papierze, z ilustracjami w żywych,
ciekawie zestawionych barwach i z czytelną czcionką. Elegancka,
twarda okładka zwraca uwagę oryginalną, choć zarazem tradycyjną
kolorystyką, prostotą obrazka, estetycznym liternictwem, wyjątkową
fakturą oprawy i sposobem nakładania kolorów (nawet jeśli rogi
lub grzbiet ulegną obtarciom, będzie to wyglądało jak zamierzony
efekt). Mrugająca z ilustracji na okładce Mama Gęś zapowiada
charakter książki, w której spotkamy postaci dobrotliwe i
karykaturalne, zachwycimy się dbałością o historyczne drobiazgi
(w ilustracji i tekście) połączoną z jak najbardziej aktualnym
poczuciem humoru.
Bożena
Itoya
Mama
Gęś, spolszczyła Małgorzata Strzałkowska, zilustrował Adam
Pękalski, Wydawnictwo Bajka, Warszawa 2018.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz