cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

czwartek, 24 stycznia 2019

Nevermoor. Przypadki Morrigan Crow – nowa nadzieja czarodziejów


Wydawnictwo Media Rodzina przygotowało niedawno polską edycję książki "Nevermoor. Przypadki Morrigan Crow" Jessiki Townsend. Powieść jest debiutem australijskiej autorki, dość otwarcie nawiązującym do przygód nastoletniego czarodzieja z Hogwartu. Niespodziewanie moc podobieństw z serią o Harrym Potterze pozwala stwierdzić niedoskonałości książek J.K. Rowling. W Nevermoorze wszystko ma większy sens – i ten metafizyczny, i literacki, fabularny.

Przy Zachodniej Bramie jedna z członkiń Towarzystwa Wunderowego wdrapała się na podwyższenie i przemówiła do kandydatów.
Wszyscy do mnie! Nie, bez wierzchowców, to potrwa tylko chwilkę. Dziękuję. A teraz proszę o ciszę. Cisza! – krzyknęła przez megafon. – Uwaga, kandydaci, bo nie będę powtarzać!
Morrigan bała się, że głośne bicie jej serca zagłuszy słowa mówczyni.
Próba Gonitwy to nie wyścig – obwieściła dudniącym głosem kobieta. – W każdym razie nie do końca. W tej gonitwie liczy się strategia. Nie chodzi o to, by dotrzeć do linii mety, lecz o to, by znaleźć tarczę.

Bohaterkę, Morrigan Crow, poznajemy u progu jej jedenastych urodzin urodzin i zarazem Wieczoru Przesilenia, kiedy to ma umrzeć. Początek opowieści sprawia wyjątkowo ponure wrażenie, ale jej rozwój przyniesie przestraszonemu czytelnikowi ukojenie. Morrigan jest samotna, odtrącana i nielubiana we własnej rodzinie, złożonej z ojca, sprawującego urząd kanclerza miasta Szakalin Corvusa Crowa, macochy oraz babki ze strony ojca. Nad dziewczynką wisi bowiem klątwa, należy ona do przeklętych dzieci, które przynoszą nieszczęście wszystkim, z którymi się zetkną. W specyficznym cyklu czasu tego świata przeklęte dzieci umierają w swoje jedenaste urodziny, jak się jednak łatwo domyślić Morrigan przeżyje i zostanie włączona w nurt fantastycznych przygód. Wraz z nią poznamy rzeczywistość podzieloną na różne wymiary, kształtowaną przez niezwykłe talenty i dary, w której codziennością są magiczne stworzenia, czasem służące jako wierzchowce, kiedy indziej będące inteligentnymi, obdarzonymi ludzką mową (i sposobem bycia) przyjaciółmi.
Bohaterka zostaje uratowana przez ogniście rudego, nieco zwariowanego jegomościa – Jupitera Northa, fruwającego na ilustracji z tyłu okładki. Ten Szalony Kapelusznik, Willy Wonka, Albus Dumbledore i Syriusz Black w jednym ściga się z przerażającymi myśliwymi, usnutymi z cienia i polującymi na Morrigan, w Wieczór Przesilenia przenosząc dziewczynkę przez tarczę miejskiego zegara do równoległej krainy, tytułowego Nevermoor. Właściwa akcja rozpoczyna się właśnie od tej zaskakującej i niezrozumiałej dla samej Morrigan gonitwy, a właściwie ucieczki, odbywanej w cudacznej, pająkowatej machinie. Na miejscu czeka dziewczynkę między innymi uroczystość, której punktem kulminacyjnym jest pokazany na okładce skok z parasolem z dachu hotelu Deukalion, nowego domu wcale już nie przeklętej Morrigan Crow. Jedni, jak ja, będą mieli skojarzenia z Mary Poppins, inni, jak przynajmniej dwóch kolegów mojego dwunastoletniego syna, z pewną modną, podobno najpopularniejszą na świecie grą (nie, niestety nie planszową).
Jupiter okaże się właścicielem magicznego, zmieniającego się hotelu oraz szanowanym członkiem elitarnego Towarzystwa Wunderowego. Nie jest to szkoła ani ministerstwo magii, jak u J.K. Rowling, ale jakby cech czarodziejów (choć to określenie nie pada). Tylko osoba należąca do Towarzystwa może zaproponować kandydata na ucznia, który kiedyś dołączy do zacnego grona. Morrigan zostaje wskazana przez Jupitera, choć sama nie wie, z jakiego powodu, co w niej jest wyjątkowego. Marzy o zyskaniu przyjaciół i rodziny, ale czekają ją trudne egzaminy wstępne, z których formy i przebiegu zdaje sobie sprawę dopiero, gdy trwają: Próba Słowa (Przemowy), Próba Gonitwy, Próba Strachu, Próba Pokazowa.
Mimo obecności (czających się jeszcze) złych mocy, ponurych legend z dość odległej przeszłości oraz jeszcze gorzej nastrajających lokalnych, szakalińskich uprzedzeń, Nevermoor jest krainą pogodną, pełną światła i sprawiedliwości, choć jednocześnie przesiąkniętą dziwactwem i miłującą znakomite elity, na których zbudowany był przecież także świat czarodziejów w Harrym Potterze. Nas w "Przypadkach Morrigan Crow" oczarował wysoki wskaźnik przygodowości, lekturę uprzyjemniały też niektóre zabawne persony. Na szczęście Jessica Townsend przeważnie unika zawiłości męczących nas w serii o Harrym Potterze, tylko na początku historii Morrigan byliśmy nieco zagubieni z powodu nadmiaru informacji o nieznanym nam świecie, ale nawet młodszym nastolatkom prędko uda się je przyswoić. Książkę czyta się szybko z tendencją do "błyskawicznie", właśnie dlatego, że chce się zrozumieć tajemnice Nevermooru.

Wyglądało na to, że ludzie wiedzą, co się zaraz zdarzy. Młodsze dzieci chichotały i trącały się łokciami, gdy Święty Mikołaj demonstracyjnie drapał się po brodzie udając, że nie ma pojęcia, co zrobić, gdyż Królowa Jul go pokonała.
Nagle najwyraźniej coś przyszło mu do głowy. Klasnął z zachwytem i wyciągnął ręce do publiczności, raz po raz obracając się w miejscu. Świece zapalały się spiralnie, jedna po drugiej, coraz szybciej i szybciej, dalej i dalej. Miarowy szum samoczynnie ożywających płomyków przemieszał się z głośnym śmiechem uczestników zabawy. Wkrótce cały plac rozbłysnął złocistym światłem.
Mikołaj i Królowa Jul objęli się jak na starych przyjaciół przystało i z uśmiechem ucałowali się w policzki. Renifery zebrały się wokół Prószka i pocierały się o niego szyjami, a on dla zabawy łapał je zębami za poroża i lizał po pyskach. Elfy rzuciły się do stóp Królowej.
Czerwony tłum wymieszał się spontanicznie z zielonym, a kibice Mikołaja i Śnieżynki przystąpili do wymieniania się elementami odzieży – ktoś dostał szkarłatną rękawicę za szałwiowy szalik, ktoś inny kwiat fuksji za szmaragdową czapkę. W końcu nie dało się już odróżnić zwolenników Królowej Jul od wielbicieli Mikołaja.

Zestawienia z Harrym Potterem są tu nie tylko nieprzypadkowe, ale wręcz wymuszone. Omawiana książka celowo została zbudowana na wielokrotnie już kalkowanych schematach fabularnych, wątkach i gabinecie osobliwości, jakie w literaturze dziecięcej spopularyzowała (ale wcale ich nie wymyśliła, a jedynie "pożyczyła") demiurżka Hogwartu i ulicy Pokątnej. Celem autorki "Przypadków Morrigan Crow" z całą pewnością było stworzenie nowego, żeńskiego "Harry'ego Pottera" i porównywanie jej dzieła z dokonaniami J.K. Rowling. Szkoda, bo Nevermoor wydaje się mieć większy potencjał, gdyby uniknięto szablonów, australijska seria mogłaby być wręcz genialna. A tak, uproszczono fanów Harry'ego Pottera do czytelników, którzy by polubić coś nowego, muszą mieć łopatologicznie podane podobieństwa do kultowego cyklu. My wolelibyśmy, gdyby postawiono na oryginalność, dalsze pokrewieństwo literackich światów. Chyba że Morrigan za jakiś czas spotka Harry'ego albo przeniesie się do Hogwartu, wtedy dziesiątki zbieżności i nawiązań uznalibyśmy za uzasadnione.
Jessica Townsend zachowuje dramatyzm niezbędny w takich powieściach, ale też rozładowywanie atmosfery następuje tu częściej i przebiega w "zdrowszy" sposób niż w utworach J.K. Rowling, gdzie mrok i szarpanie się bohatera ze sztucznie narastającymi przeciwnościami były zdecydowanie przesadzone. W Nevermoor zastajemy wiele ciepła, serdeczności, pokoju lub przynajmniej dążenia do niego, wiary w człowieka, która daje pokrzepienie i nadzieję. Konflikty są rozwiązywane, bohaterowie zyskują pewność siebie, w tym siebie nawzajem, bo uczą się także okazywać zaufanie i polegać na innych.

Fenia była w dziwnym nastroju. Przez całą drogę nie robiła żadnych sarkastycznych uwag, a teraz dreptała wzdłuż linii startowej przy Zachodniej Bramie, piorunując wzrokiem rywali. Jupiter podszedł do niej niepewnie.
Fenestra? – odezwał się, ale go zignorowała. – Feniu? – spytał głośniej. – Feńka? Fenestra?
Fenia mamrotała do siebie jednostajnym, warkliwym głosem, mrużąc bursztynowe oczy. Jej uwagę przykuł duży, gruboskórny nosorożec.
Feniu? – powiedział znowu Jupiter, delikatnie stukając ją w ramię.
Ten tam. – Wskazała ruchem głowy. – Ten gamoń z rogiem i głupkowatymi uszami. Niech lepiej nie włazi mi w paradę i uważa na ten swój wielki szpikulec na nochalu, bo dam mu popalić.
Co mu dasz popalić? – zapytał Jupiter.
Oberwie z byka. On i ten diabełek na jego grzbiecie.
Jupiter i Morrigan popatrzyli po sobie. Nie mieli pojęcia, co wstąpiło w Fenię.
Ale wiesz, że ten diabełek to dziecko? – zapytał Jupiter ostrożnie.
Prychnęła w odpowiedzi i wskazała łapą chłopca, który nerwowo ściskał wodze kucyka.
Temu też dam do wiwatu, i jego bestii z piekła rodem – zapowiedziała.
Jupiter parsknął śmiechem i pośpiesznie zasłonił usta, udając, że się rozkaszlał.
Feniu, to kucyk – zauważył. – Chyba jesteś...
Fenestra przysunęła głowę do twarzy Jupitera.
Jeśli przytruchta do mnie na tym spasionym półkoniu, będzie po nich obu – wycedziła chrapliwie. – Jasne?
Ruszyła w kierunku chmary kandydatów kręcących się przy rejestracji i prezentując groźną postawę, zaczęła przechadzać się tuż przed nimi.
Jupiter uśmiechnął się z zakłopotaniem do Morrigan, która czekała na wyjaśnienie, dlaczego magnifikot Fenestra przemienił się w gangstera Feńkę z więziennego spacerniaka.
Ona... lubi rywalizację – wyjaśnił. – Zostało jej to z czasów walk w klatce.
W czym?

W powieści "Nevermoor. Przypadki Morrigan Crow", przynajmniej w jej polskiej wersji, zwraca uwagę dbałość o język. Ogólnie jest to solidny, przemyślany przekład. Tłumacze (Małgorzata Hesko-Kołodzińska i Piotr Budkiewicz) użyli dowcipnych neologizmów i indywidualizmów, z naszym ulubionym (pod względem językowym i charakterologicznym) magnifikotem na czele. Aż chce się zabrać za obmyślanie własnego czarodziejskiego uniwersum z niepowtarzalnymi nazwami, a to tylko dodatkowy efekt lektury, przede wszystkim zaspokajającej podstawowe potrzeby mola książkowego. Czytając tę powieść młody człowiek często bywa zaintrygowany, rozbawiony i po prostu szczęśliwy. Zaś zakończenie pierwszego tomu nie powoduje, że mamy ochotę rzucić się w otchłań, bo nie wytrzymamy do chwili opublikowania kontynuacji (w Australii: 30 października 2018 r., w Polsce: w kwietniu 2019 roku). Finał "Przypadków Morrigan Crow" pozostawia pewne niewiadome, ale przynosi też kilka rozwiązań i wystarczających nam (na jakiś czas) tropów, domysłów. Życzymy miłych rozmyślań wszystkim czytelnikom "Nevermooru" i do siego "Wundermistrza. Powołania Morrigan Crow"!

Bożena Itoya

Jessica Townsend, Nevermoor. Przypadki Morrigan Crow, ilustrował Jim Madsen, tłumaczyli Małgorzata Hesko-Kołodzińska i Piotr Budkiewicz, Wydawnictwo Media Rodzina, Poznań 2018.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz